Avianna
Wpatrywałam się w skupioną twarz jasnowłosego, który nadal trzymał dłoń na moim policzku. Jego kciuk kręcił kółka na mojej rozpalonej skórze, co przyprawiało całe moje plecy o gęsią skórkę.
Jego pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu. Nie myślałam, że będzie oczekiwał ode mnie, że ot, tak po prostu się zgodzę. Znaliśmy się zaledwie kilka dni, podczas których bez przerwy się kłóciliśmy. Tak nie pisał się wspaniały początek.
Chwyciłam jego dłoń i z impetem odtrąciłam na jego kolana, starając się ponownie odbudować przestrzeń pomiędzy nami. Odsunęłam moją twarz, a moje brwi automatycznie się zwężyły, jakbym wręcz przygotowywała się do walki. Nie było nawet najmniejszej szansy, żebym dobrowolnie pojechała z nim do Leverton.
- Wydaje mi się, że odrobinę się zagalopowałeś. Dziękuje ci bardzo za twój prezent, ale to nadal nic nie zmienia. Tak długo, jak nie będę zmuszona wyruszyć z tobą, zostanę tutaj - powiedziałam powoli, dobierając starannie słowa, tak by wbił je sobie raz i na dobre do głowy. Nie chodziło mi o zranienie jego uczuć, choć w głębi serca wiedziałam, że niewiele mnie one obchodziły, po prostu chciałam postarać się go nie rozzłościć.
Blondyn jednak nie przyjął moich słów dobrze. Mimo że wkładał wszelkie siły, by nie pokazywać mi swojego gniewu, ja go i tak świetnie widziałam. Spuścił w końcu swoją głowę, przebiegając palcami po niesfornych blond włosach i spojrzał na swoje buty, jakby widział w nich nadzieje.
Nienawidziłam pełnych napięcia momentów, a o ironio, było ich w moim życiu coraz więcej.Przygryzłam wargę, wlepiając moje oczy w idealnie przystrzyżoną, zieloną trawę, wyczekując z jego strony jakiejkolwiek reakcji. Lecz on bez żadnego słowa wstał z ławki i kierując się do środka zamku, opuszczał ogród.
Wypuściłam na jednym wydechu powietrze z płuc i objęłam dłońmi swoją twarz, dotykając nadal wrzących policzków, kiedy nagle poczułam przedziwny ból, nasilający się w mojej klatce piersiowej. Było to kłucie podobne do kolki, choć czułam je po chwili wręcz wszędzie, przeszywające moje całe ciało. Odkaszlnęłam i wzięłam ponownie wielki wdech, myśląc, że to zapewne przez gorset, który uniemożliwiał mi oddychanie, lecz nic się nie zmieniło. Moja twarz przemieniła się w jeden wielki grymas, nie mając pojęcia co się ze mną działo.
W dali nadal widziałam Devina oddalającego się ode mnie, każdy jego krok naprzód równał się z jeszcze większym bólem rozchodzącym się po całym moim ciele.
Podpierając się rękoma na ławce, wstałam, a moje trzęsące się nogi niemal odmówiły posłuszeństwa, kiedy próbowałam ruszyć w jego kierunku. Ignorując nawoływanie gości, ruszyłam niemal biegiem za blondynem. Moje stopy nie były już pod moją kontrolą, ani nie miałam pojęcia, czy szłam w dobrym kierunku, lecz wszystko wokół mnie wydawało się ucichnąć, a moim obranym celem stało się znalezienie Devina.Czy rzucił na mnie jakąś klątwę? Może dlatego, że mu odmówiłam?
Nie miałam pojęcia, czy szłam w dobrym kierunku, ani czy to on był powodem bólu, który czułam. Wiedziałam jedno, czułam ulgę, idąc naprzód, bez znaczenia, czy moje nogi prowadziły do Devina, czy gdziekolwiek indziej. To sprawiało wrażenie, że idę w dobrą stronę, dlatego kontynuowałam.
Kiedy niechcący wbiegłam w starszą kobietę, pośpiesznie przeprosiłam, aż w końcu przystanęłam, czując nie tylko nasilający się ból, lecz wyniki mojej katastrofalnej kondycji. Oddychałam głęboko, karcąc się w myślach za mój brak wydolności i rozejrzałam się dookoła.
Byłam teraz w korytarzu prowadzącym do sali balowej, dokładnie tutaj stałam kilka godzin temu, będąc totalnym kłębkiem nerwów.
Chwyciłam w dłonie moją ciężką suknię i ruszyłam dalej, aż w końcu zauważyłam znajome blond włosy i wyprostowaną sylwetkę. Nie był sam, co zdziwiło mnie bardziej niż fakt, że mógłby się szwendać całkowicie bez towarzystwa.
CZYTASZ
VEINS | REMONT |
WerewolfAvianna była najmłodszą z królewskiego rodzeństwa i zawsze żyła wobec swoich własnych reguł, lecz kiedy pewnego dnia przyszły narzeczony jej siostry Rielli pojawia się w jej rodzinnym zamku, dziewczyna zaczyna rozumieć, że słodkie dni jej idealnego...