13

2.2K 110 3
                                    

Devin

Avianna siedziała naprzeciwko mnie z grymasem towarzyszącym jej twarzy. Jej lekko zadarty nos był zaczerwieniony od nieustannego płaczu, czego w ogóle nie starała się ukrywać. Kiedy tylko opuściliśmy plac przed zamkiem, ryknęła donośnym płaczem. Starałem się ją pocieszyć, ale nie dopuszczała mnie do siebie pod żadnym pozorem. 

Siedziałem naprzeciwko niej i podpierałem moją brodę o nadgarstek, co chwile zerkając na nią, chcąc sprawdzić, czy przestała płakać. 

Westchnąłem i ponownie powróciłem do rozglądania się na widok za oknem. Pogoda była wręcz rozkoszna. Promienie słońca mocno grzały w moją twarz, mimo nadchodzącej powoli jesieni i w tamtym momencie rozkoszowałem się jego ciepłem najbardziej. 

Dziewczyna podciągnęła nosem, przez co znowu na nią zerknąłem. Jej oczy tępo wpatrywały się za okno, przyglądając się wszystkiemu możliwemu, byleby tylko nie spojrzeć na mnie, a jej policzki wciąż były spuchnięte od płaczu, choć powoli wydawała się uspokajać. Pasma jej cynamonowych włosów zostały dzisiejszego poranka, uczesane w jednego warkocza z tyłu głowy, z którego zdołało się uciec kilka przednich pasm włosów. Zakrywały nieco jej smutną twarz i uniemożliwiały mi na nią całkowity widok. Mimo że mieliśmy jechać przez zaledwie cały dzień, podróż niesamowicie mi się dłużyła. 

W karocy było cicho, momentami wręcz grobowo i niesamowicie niekomfortowo. 

Zacisnąłem knykcie na miękkich siedzeniach i westchnęłam, zbierając się do kolejnej próby inicjacji rozmowy. 

- Leverton na pewno się tobie spodoba - odchrząknęłem, czując chrypę w gardle, lecz Avianna kompletnie mnie zignorowała. 

Nie po raz pierwszy zresztą.  

Westchnęła cicho i poprawiła się na swoim miejscu, opierając przy tym swoją brodę o dłoń. Być może nie powinien był aranżować dla nas osobnej karocy. To zdawało się pogarszać całą sytuację. 

Zerknąłem na nią spod byka i monotonnie przewróciłem oczami, czując nadchodzącą irytacje. 

- Zróbmy tutaj postój, zapewne chcesz rozprostować nogi… - odparłem, dając znak woźnicy, który chwilę później zatrzymał karoce. 

Moja rodzina zapewne znajdowała się już na terytorium Amphas, stolicy naszego kraju, przez którą trzeba było jechać, by dotrzeć jak najszybciej do Leverton.  My za to jechaliśmy na samym końcu, do czego przyczyniła się Avianna, szukając wymówki na jakikolwiek postój. Nie była zadowolona z faktu, że jechaliśmy całkowicie sami i wymyślała jakąkolwiek wymówkę, by się zatrzymać i spróbować uciec. Kiedy jednak zrozumiała, że oddaliliśmy się na tyle daleko od zamku Aramoru, by mogła sama odnaleźć drogę powrotną, zaprzestała swoje próby ucieczki, kompletnie mnie ignorując. 

Drzwi karocy zostały odblokowane (były zakluczone głównie z powodu Avianny) i po chwili otworzone przez jedną z delt, towarzyszącą nam podczas podróży. Mieliśmy dużo straży, powodem było to, że jechaliśmy całkowicie sami, lecz nie musiałem się zbytnio o nic obawiać. W Aramorze było bezpiecznie, a droga, którą jechaliśmy, prowadziła przez gęsty las, który skutecznie nas chronił przed odkryciem.  

Poczułem na sobie zaintrygowane spojrzenie Avianny, która niemal zerwała się ze swojego miejsca, zadowolona, że może w końcu się ode mnie oddalić. 
Wystawiłem w jej stronę dłoń, lecz ona jej nie przyjęła i podpierając się framugi drzwiczek, wyszła z karocy. Kiwnąłem niemal obrażony głową i ustąpiłem. 

- Gdzie reszta? Myślałam, że ich już dogoniliśmy? - Jej głos rozbrzmiał w moich uszach. Spojrzałem na jej zmęczoną twarz i zamknąłem za nią drzwi. 

VEINS  | REMONT |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz