6

69 10 6
                                    

Dream

Kiedy wracam do akademika po długiej, boleśnie żenującej nocy z brytyjskim chłopakiem z korytarza, zauważam dwie rzeczy. Po pierwsze, jak zimno jest w pokoju. Szybko odkrywam, że to dlatego, że okno zostało otwarte tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Po drugie, Sapnap obudził się i siedzi przy oknie. Odwraca się i wpatruje we mnie z szerokim uśmiechem.

,,Boże, zamknij okno, tu jest zimno" - drżę, zamykając za sobą drzwi dormitorium.

,,Koleś!" - śmieje się, zamykając okno. Szybko zaciąga rolety i przeskakuje, by usiąść na końcu mojego łóżka.

,,Co?" - odpowiadam, zrzucając kurtkę.

,,Podrywasz George'a?"

,,Co?!" - prawie krzyczę, upuszczając płaszcz. Moja reakcja sprawia, że ​​śmieje się jeszcze mocniej. W tym stwierdzeniu jest tyle błędów, że nawet nie wiem od czego zacząć.

,,Więc?" - ucisza się.

,,Co do cholery Sap, nie" - spieszę, zdejmując buty, - ,,Nie, nie podrywam George'a, nawet go nie lubię"

Może po dzisiejszym wieczorze lubię go trochę bardziej, biorąc pod uwagę, że po raz pierwszy od naszego spotkania normalnie z nim rozmawiałem. I szczerze? Nie jest taki zły.

Ale teraz nie czas na to.

Potrząsam trochę włosami i wchodzę do łóżka, ale Sapnap nie odpuszcza, tylko kładzie się obok mnie na brzuchu i gapi się na mnie, zadając absurdalne pytania za każdym razem, gdy odmawiam odpowiedzi.

,,Szedłem na spacer" - wyjaśniam cicho, próbując spojrzeć na Sapnap'a w zaciemnionym pokoju - ,,a on poszedł za mną."

„Trudno mi w to uwierzyć" - szydzi Sapnap - „George ma standardy."

„To chyba ty chcesz podbić do George'a" - śmieję się i otrzymuję natychmiastową reakcję, jakiej chciałem.

Oboje śmiejemy się z Sapnap'em, który posyła pocałunki w powietrzu wraz z innymi rzeczami, zanim w końcu się poddaje i wraca do milczącego wpatrywania się we mnie.

,,Ale poważnie" - pyta - „Możesz mi powiedzieć."

Znowu się śmieję z tego, jak głupio brzmi. - Nie, Sapnap, nie mam nic do George'a.

,,Czemu nie?" - pyta.

Wiem, że jest zmęczony, i nawet nie pyta poważnie, mogę to stwierdzić po tonie jego głosu, ale ja już mam idealną odpowiedź.

Żartuje, nie ma pojęcia, ale to nie jego wina. Jeszcze mu nie powiedziałem.

„Mógłbym zdobyć każdą osobą stąd aż do Europy" - uśmiecham się żartobliwie, przesuwając rękę za głowę.

Musicie zrozumieć, że ja, Sapnap i Quackity ciągle żartujemy, że jestem jakimś modelem. Cóż, lubię sobie z tego żartować, podczas gdy oni mówią poważnie. Nie widzę tego, ale fajnie jest się z tego pośmiać, kiedy mi pasuje.

Przewracam oczami, ale nagle siada i mamrocze, jakby był poważny.

„Zawsze mówisz o tym, że możesz poderwać kogo chcesz" - mówi szybko, szturchając mnie w ramię, - „ale nic z tym nie robisz."

Drwię i próbuję żartobliwie zepchnąć go z łóżka, ale on trzyma się, nie przestając mi przeszkadzać.

,,To dlatego, że nikt tutaj nie jest wart mojego czasu" - zaczynam, ale i tak już często o tym rozmawialiśmy.

Zawsze nalega, żebym spróbował znaleźć dziewczynę, mówiąc, że to może mnie trochę rozluźnić, a ja zawsze odmawiam.

Ale on nie wie.

Kontynuuje jednak, najwyraźniej nie zamierzając odpuścić.

,,Więc gdzie poszliście?" - zagaduje.

To pytanie, które mi nie przeszkadza. „Do naszego miejsca w lesie, z którego korzystamy latem"

Teraz całkowicie odwracam się na bok, więc jestem zwrócony do niego i jego szczęśliwej małej twarzyczki, której właściwie nie mogę zobaczyć z powodu tego, jak ciemny jest pokój.

,,Jak wygląda?"

,,Co?" - pytam, myśląc, że źle go usłyszałem.

„Powiedziałem ,,jak wygląda" - powtarza powoli.

Jestem zdezorientowany. - ,,Prawie tak samo? Tylko, że był w piżamie i bardziej rozczochrane wł-"

Przerywa mnie dźwięk głośnego śmiechu Sapnapsa. Chowa głowę w mojej pościeli, żeby stłumić dźwięk.

Nawet nie wiem, co jest takie zabawne, ale śmiech Sapnap'a zawsze mnie rozśmiesza, zwłaszcza o tej porze nocy, kiedy wszystko wydaje się zabawne.

,,Co?" - chichoczę, dając mu w czoło.

On wciąż się śmieje, kiedy odpowiada. - ,,Ty idioto! Miałem na myśli las, nie George'a!"

Mija chwila, zanim zarejestruję to, co właśnie powiedział, a kiedy już to robię, muszę schować twarz w poduszkę, żeby ukryć mój wstyd.

To wprawia Sapnapa z powrotem w histerię, a potem znowu zaczynam się śmiać tylko dlatego, że on się śmieje.

Nie myślałem o George'u ani o niczym, po prostu naprawdę myślałem, że mówi o nim.

„Brak snu najwyraźniej źle na ciebie działa" - chichocze Sapnap - „Potrzebujesz trochę odpoczynku."

Odsłaniam twarz i kładę się tak, jak byłem, twarzą do Sapnapa. - ,,Tak, myślę, że tak" - ziewam.

Sapnap w końcu siada, mówiąc mi, że przynajmniej na razie skończył zadawać pytania. Patrzę, jak wskakuje z powrotem do swojego łóżka, naciągając kołdrę na ramiona.

Przez otwarte okno w pokoju wciąż jest chłodno, więc robię to samo co on i naciągam kołdrę tylko trochę wyżej.

„Dobranoc" - szepcze.

,,Dobranoc" - odwzajemniam uśmiech.

Przewracam się na plecy i zaczynam się zastanawiać nad tym, co powiedział Sapnap. Wtedy też zaczynam się zastanawiać nad George'm. Myślę o nim bardzo dużo.

Jedną z głównych rzeczy, nad którą się zastanawiam, jest to, czy nie osądziłem go trochę za wcześnie. Może po prostu musiałem dać mu czas, żeby się trochę bardziej otworzył.

A może po prostu musiałem poczekać na tą noc w lesie, żeby to wszystko zrozumieć. Noc, jak uderzenie mnie, o którym wiemy tylko on i ja.

No i oczywiście Sapnap.

~~~

Dzisiaj krótki rozdział, bo tylko 830 słów, ale jutro pojawi się kolejny, a teraz lecę uczyć się biologii.

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz