3

86 12 18
                                    

George

Wstaję dużo wcześniej niż zwykle. To nie jest zamierzone, nie chciałem wstawać, po prostu się obudziłem.

Kiedy moje oczy otworzyły się po raz pierwszy, w pokoju zaczęło świecić światło i już wiedziałem, że nie będę mógł ponownie zasnąć.

Po wstaniu z łóżka i lekkim uchyleniu zasłon siadam na chwilę.

Nie myślę, ani się nie ruszam.

Po prostu siedzę.

Po prostu siedzę i wpatruję się w szare chmury i małe migotanie światła, które zaczyna wychylać się zza nich. I po raz pierwszy od dłuższego czasu czuję się dobrze.

Nie żebym wcześniej nie czuł się dobrze, po prostu czuję spokój. Pocieszenie. Wygode. Jakbym był tam, gdzie powinienem być. Potem po chwili zaczyna padać. To natychmiast zepsuło mój nastrój.

Nie lubię deszczu. Nigdy nie lubiłem. Zawsze psuje mi dobry nastrój.

Kiedy deszcz zaczyna zostawiać małe kropelki wody na oknie, postanawiam się przygotować. To znaczy na lekcje. Jest poniedziałek.

Czy wspomniałem, że musimy nosić mundury? Koszule, czarne spodnie i swetry wraz z krawatami. Wydaje się strasznie niewygodnie siedzieć na godzinnych zajęciach. Niedługo po tym, jak się ubrałem, Quackity zaczyna się budzić.

,,Która godzina?" - jęczy z łóżka, kiedy przeczesuję palcami włosy, próbując je ułożyć.

„Um-" - wyglądam z sypialni i patrzę na zegar na ścianie. „Siódma pięćdziesiąt" - odpowiadam. Słyszę kolejny, długi jęk obrzydzenia, po którym następuje skrzypienie desek podłogowych, gdy wstaje z łóżka.

„Spóźnię się" - narzeka, gdy pojawia się obok mnie w łazience - „Czy możesz powiedzieć komuś, z nim mamy pierwszą lekcję, że tam będę?"

„Jasne" - zgadzam się - „czy chcesz, żebym po drodze zabrał ci jedzenie czy cokolwiek?"

„To słodkie z twojej strony" - śmieje się. „Ja naprawdę nie jem rano, jem dopiero lunch. Chociaż dziękuję" - kiwam głową, zapamiętując to.

„Powinieneś pewnie już iść" - mówi mi „nie chcę żebyś się spóźnił"

,,Nie spóźnię się, nie martw się" - wzruszam ramionami.

„Wszystkie nasze poranne zajęcia odbywają się w budynku obok recepcji, prawdopodobnie widziałeś go, jak przyjechałeś" - informuje mnie lekko, teraz opuszczając łazienkę, by pójść po to, co, jak sądzę, są jego ubraniami.

Idę za nim, chwytając moją torbę, którą spakowałam zeszłej nocy. - ,,Ten, który wskazałeś mi na mapie?" - pytam.

,,Tak, ten" - zgadza się. - ,,Czy dasz radę go znaleźć?"

Znowu wzruszam ramionami. - ,,Kto wie? Jeśli nie, prawdopodobnie znajdziesz mnie w jakimś przypadkowym korytarzu po niewłaściwej stronie budynku." Zarzucam torbę przez ramię, stojąc teraz w drzwiach.

„Odnajdę cię, jeśli się zgubisz, nie stresuj się" - śmieje się, wyciągając rzeczy z szafy i rzucając je na łóżko.

,,To mnie uspokaja" - odwzajemniam uśmiech - ,,pośpiesz się, proszę."

„Dobrze" - odkrzykuje, a ja ruszam na nasze pierwsze zajęcia. Korytarz na piętrze jest teraz bardziej ruchliwy, wypełniony twarzami, które chyba rozpoznałem z wczoraj, a niektórych z pewnością nigdy nie widziałem.

Chłopcy zatrzymują się w drzwiach do akademików, a niektórzy po prostu stoją na korytarzu, wyglądając, jakby czekali na ludzi. Przepycham się jednak obok nich, szybko schodząc po schodach, których wczoraj nie mogłam znaleźć.

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz