13

82 10 6
                                    

Dream

Sapnap odwraca krzesło i siada na nim. Opieram się o łóżko.

Wpatrujemy się w siebie.

,,Proszę" - błaga.

,,Nie idę, Sapn-"

,,Nie rób mi tu „Sapnap."

Osiem godzin przed imprezą.

Jest po południu. Obudziłem się, żeby dokończyć kilka zadań w ostatniej chwili, które chcę oddać przed Rzymem, ale oczywiście Sapnap nie chciał o tym słyszeć.

Dręczy mnie odkąd się obudziłem. przestał padać śnieg, a teraz wszystko jest po prostu bardzo spokojne i zimne.

Przewracam oczami. ,,Jak chcesz, żebym cię nazywał?" - pytam.

Wstaje posępnie. ,,A może „George"? Może wtedy będę miał szansę cię przekonać."

Postanawiam zignorować jego ostatnią uwagę, bo jeśli tego nie zrobię, prawdopodobnie skończymy się sprzeczać.

Naprawdę wygląda na zdenerwowanego tym wszystkim, a w końcu, czy to nie prawie święta?

Czy powinienem po prostu to dla niego zrobić?

Odprężam się z powrotem na łóżku. ,,Chodź tutaj" - wołam do niego.

Nie odwraca się.

,,Sapnap" - namawiam - ,,chodź, usiądź z powrotem."

Odkąd nasza niezręczna przyjaźń rozkwitła w wieku trzynastu lat, dość szybko dostrzegłem cechy młodszych chłopców.

Sarkastyczny, porywczy i nadąsany, gdy nie idzie po jego myśli. Ale też lojalny, coś, co w nim najbardziej lubiłem.

Miły także dla wszystkich i dla wszystkiego.

Kiedy musiałeś znosić młodego hormonalnego Sapnapa w tym wieku, musiałeś nauczyć się rozmawiać z nim, gdy był zły lub uparty. A teraz jestem w tym mistrzem.

Wraca na krzesło i siada, opierając głowę na drewnianym oparciu.

,,Pójdę na imprezę" - mówię mu powoli - ,,ale tylko na moich warunkach."

Jego oczy rozjaśniają się i unosi głowę na moje słowa, szybko kiwając. ,,Oczywiście, oczywiście Dream, cokolwiek chcesz."

Mogę powiedzieć, że już nie martwi się granicami, które zamierzam ustalić, o ile tylko mnie zmusi.

Tak czy inaczej będzie ich szanował, zawsze to robi.

On rozumie, jaki jestem, a ja rozumiem, jaki jest.

„Nie zostanę później niż o pierwszej w nocy", zaczynam wymieniać, „jeśli jesteś absolutnie wkurzony, to nie zostanę dłużej niż trzy, pilnując cię, gdy rzygasz, jeśli chcę odejść w dowolnym momencie wychodzę-"

Radośnie kiwa głową. "Oczywiście, oczywiście, odejdę z tobą, jeśli chcesz iść."

Jego radosna twarz sprawia, że ​​czuję się źle, że brzmię tak zrzędliwie. Więc staram się trochę rozjaśnić.

,,Chcesz powiedzieć Quackity'emu, że idę z wami?" - pytam, klepiąc go po nodze.

,,Cholera, tak!" - prawie krzyczy, skacząc z krzesła, „on nie uwierzy!" - śmieje się, wybiegając z pokoju.

Śmieję się, gdy słyszę, jak biegnie po korytarzu. Moje książki są nadal otwarte na moim biurku, ale wiem, że dzisiaj nie ma szans, żebym cokolwiek zrobił.

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz