Dream
Ostatnie dni przed Nowym Rokiem przemykają, jak mrok lub mgła, której tak naprawdę nigdy nie było.
Dwa dni były wypełnione leniwymi popołudniami, wieczornymi drzemkami, ciepłymi prysznicami i żadnych prawdziwych kolacji przed snem, tylko przekąski. To były takie dni. Przytulne.
Deszcz zdecydował się znowu wzmóc i trwa to przez ostatnie czterdzieści osiem godzin. Tereny są prawie zalane od ilości ulewy, jaką dostaliśmy.
Teraz też nadal pada. Jest Nowy Rok. To pierwszy dzień całych lat, które dopiero mają nadejść. Pierwszy dzień 1985 roku.
Mówię dzień, ale obudziłem się późno. Zegar wskazuje drugą po południu. Sześć minut po, jeśli chcemy być precyzyjni.
Szczerze mówiąc, zastanawiam się, czy po prostu naciągnąć kołdrę z powrotem na głowę i ponownie zasnąć, ale potem postanawiam tego nie robić. Jest już dość późno.
Właściwie wczoraj też spędziliśmy późną noc. Bardzo późną. Sap nalegał, żeby nie spać do dwunastej, a potem, gdy noc się przedłużała, trudno było go zmusić, by choćby pomyślał o zaśnięciu.
To była zabawna noc, nie narzekam jak zwykle. Byliśmy tylko we czwórkę. Sap, Q, George i ja.
Chociaż zaczynam żałować, że uległem perswazjom Sapnap'a na temat tego, co trzeba wypić, aby rzeczywiście mieć „zabawną noc.”
Moja głowa płonie. Nie boli, pali, jakby płonęła. Wyciągam rękę, aby otworzyć szafkę nocną i przekopać ją w poszukiwaniu moich zwykłych pigułek, ale z powodu mojego zakłopotaniea, nic tam nie ma.
Mógłbym płakać, mógłbym zapaść się z powrotem w łóżko i umrzeć. Chociaż tego nie robię.
Wstaję, szybko zdając sobie sprawę, że mam na sobie tylko dużą bluzę z kapturem, która sięga mi do połowy ud i to wszystko. Ale trudno mi się tym przejmować.
Nawet mnie to nie obchodzi, gdy wychodzę na korytarz i zaczynam wędrować korytarzem w kierunku akademika George'a i Q, mając na sobie tylko bieliznę. Na szczęście w pobliżu nie ma nikogo, kogo można by zobaczyć.
Po raz pierwszy w życiu nie zaprzątam sobie głowy pukaniem. Otwieram drzwi.
George nadal śpi. Quackity budzi się, ale z trudem. Wydaje się jednak, że jego oczy otwierają się nieco szerzej, gdy słyszy odgłos drzwi akademika. Odwraca się, żeby mnie zobaczyć.
„Co za strój” – mamrocze w końcu, przyglądając mi się od góry do dołu. „Czy Vogue już dzwonił?”
,,Jeszcze nie” – odpowiadam, a na mojej twarzy pojawia się mały uśmiech.
„Teraz to tylko kwestia czasu” – odpowiada ziewając, naciągając z powrotem kołdrę na głowę.
Podchodzę do łóżka George'a, odsuwając jego kołdrę, by znaleźć dla siebie miejsce obok niego. Nigdy nie jest ciężko. Śpi tak schludnie, nigdy nie zajmuje zbyt dużo miejsca, ani nie rozkłada się.
Zamiast tego zawsze zwija się w kłębek, trzymając swoje ciało blisko siebie. To urocze.
Nie budzi się, kiedy kładę głowę na jego nagim brzuchu, przyciągając mocno kolana do siebie, gdy naciągam na niego kołdrę, całkowicie zakrywając się kocami.
Leżę wygodnie przez kilka minut, a George się nie budzi. Ich pokój w akademiku zawsze wydaje się być cieplejszy niż mój i Sap'a, a teraz robię się senny.
Nawet skóra George'a jest ciepła. Ma na sobie swoją ulubioną parę kraciastych spodni od piżamy, ale znowu bez koszuli.
Zastanawiam się, co z nim i spaniem bez koszuli. Nawet w środku zimy.

CZYTASZ
sparks || tłumaczenie
Fanfiction༄ Jak długo może zająć wypalenie się iskry? Jest rok 1984 i George właśnie rozpoczął szkołę z internatem w Ameryce. Dość łatwo nawiązuje przyjaźnie, ale jest jeden chłopak, z którym po prostu nie może się dogadać. Dream. Kiedy im dwojgu udaje się pr...