26

32 5 0
                                    

Dream

Budzę się o szóstej.

Dokładnie, o piątej czterdzieści pięć.

Kiedy wstaję z łóżka, biorę szybki prysznic, a potem jak zwykle ubieram się w pełny mundur.

Wiążę włosy, które wciąż są mokre, w mały kucyk z tyłu głowy, a kilka luźnych kosmyków opada mi na oczy.

To drugi dzień roku, to nasz pierwszy dzień z powrotem na zajęciach. Zamek znów tętni życiem, korytarze na zewnątrz są już zatłoczone cichą paplaniną.

Przez chwilę zastanawiam się, czy nie obudzić Sap'a, ale szybko rezygnuję z tego, zostawiając go, by mógł pospać jeszcze trochę dłużej.

Zamiast tego schodzę do stołówki, po drodze biorę książki, których Sap i ja potrzebujemy na nasze pierwsze dwie lekcje, i trzymam je pod pachami.

Potem idę do stołówki po cztery kawy, ale tylko dwie bułki, ponieważ wiem, że Q nie lubi jeść rano, a ja po prostu nie jestem głodny. Potem przeskakuję z powrotem do naszego pokoju w akademiku, balansując napojami na moich podręcznikach i trzymając bułki w torbie.

Po powrocie do akademika odkładam wszystko na biurko, a potem zaczynam budzić Sap'a. Tylko wtedy, gdy mam ze sobą obiecaną kawę.

Leży sennie, drzemiąc co kilka minut. „Chcesz bułkę z samym masłem, czy zwykłą? A jeśli naprawdę chcesz, mogę pójść i wziąć-” – zaczynam pytać.

„Tylko masło” – mamrocze, siadając i pociągając długi łyk kawy. „Nie jestem aż tak głodny.”

Smaruję pieczywo masłem, odrywam część papieru z torby, której użyłem do przyniesienia ich tutaj, aby położyć ją na jego biurku, obok munduru, który kazałem mu zdjąć zeszłej nocy.

„Twoje książki są na moim biurku” – wołam przez drzwi, kierując się teraz do akademika George'a i Q. „Jedz i ubieraj się.”

„Jesteś lalką” – mówi – „kocham cię.”

„Tak, tak” – krzyczę – „też cię kocham.”

Quackity budzi się i, co zaskakujące, George też. Q jest ubrany, ale George wciąż jest w piżamie.

,,Czy to kawa?” – Quackity pyta, kiedy jestem w drzwiach. Podskakuje do mnie, pochyla rękę i ściska moją szyję z wdzięcznością, zanim bierze filiżankę.

„Uratowałeś mnie” – uśmiecha się. ,,Czy Sapnap się obudził?”

,,Tak, właśnie się ubiera” – mówię mu, smarując masłem bułkę dla George'a. „Wszystko gotowe na dziś?” – pytam.

Uśmiecha się i kiwa głową, gdy wymyka się przez drzwi akademika z kawą wciąż w dłoni. ,,Wygląda na to, że nie tak gotowy jak ty.”

Śmieję się, kiedy wychodzi, a potem odwracam się, by podać George'owi bułkę. Przyjmuje ją z krótkim uśmiechem i dłuższym ziewnięciem.

,,Czy mógłbyś podać mi moją koszulkę?” – pyta, ściągając sweter, w którym najwyraźniej spał. ,,Jest w mojej szafie” – mruczy, odgryzając duży kęs bułki.

Biorę dla niego koszulę, a potem sweter, który też dostrzegam w szafie. Potem siadam obok niego, gdy po cichu przebiera się w mundur, wyglądając na zmęczonego.

Kiedy jest ubrany, siada obok mnie na łóżku, a jego głowa opada na moje ramię.

Całuję go w czoło, obejmując go ramieniem. ,,Nic ci nie jest?” – pytam go.

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz