Dream
Budzę się o szóstej.
Dokładnie, o piątej czterdzieści pięć.
Kiedy wstaję z łóżka, biorę szybki prysznic, a potem jak zwykle ubieram się w pełny mundur.
Wiążę włosy, które wciąż są mokre, w mały kucyk z tyłu głowy, a kilka luźnych kosmyków opada mi na oczy.
To drugi dzień roku, to nasz pierwszy dzień z powrotem na zajęciach. Zamek znów tętni życiem, korytarze na zewnątrz są już zatłoczone cichą paplaniną.
Przez chwilę zastanawiam się, czy nie obudzić Sap'a, ale szybko rezygnuję z tego, zostawiając go, by mógł pospać jeszcze trochę dłużej.
Zamiast tego schodzę do stołówki, po drodze biorę książki, których Sap i ja potrzebujemy na nasze pierwsze dwie lekcje, i trzymam je pod pachami.
Potem idę do stołówki po cztery kawy, ale tylko dwie bułki, ponieważ wiem, że Q nie lubi jeść rano, a ja po prostu nie jestem głodny. Potem przeskakuję z powrotem do naszego pokoju w akademiku, balansując napojami na moich podręcznikach i trzymając bułki w torbie.
Po powrocie do akademika odkładam wszystko na biurko, a potem zaczynam budzić Sap'a. Tylko wtedy, gdy mam ze sobą obiecaną kawę.
Leży sennie, drzemiąc co kilka minut. „Chcesz bułkę z samym masłem, czy zwykłą? A jeśli naprawdę chcesz, mogę pójść i wziąć-” – zaczynam pytać.
„Tylko masło” – mamrocze, siadając i pociągając długi łyk kawy. „Nie jestem aż tak głodny.”
Smaruję pieczywo masłem, odrywam część papieru z torby, której użyłem do przyniesienia ich tutaj, aby położyć ją na jego biurku, obok munduru, który kazałem mu zdjąć zeszłej nocy.
„Twoje książki są na moim biurku” – wołam przez drzwi, kierując się teraz do akademika George'a i Q. „Jedz i ubieraj się.”
„Jesteś lalką” – mówi – „kocham cię.”
„Tak, tak” – krzyczę – „też cię kocham.”
Quackity budzi się i, co zaskakujące, George też. Q jest ubrany, ale George wciąż jest w piżamie.
,,Czy to kawa?” – Quackity pyta, kiedy jestem w drzwiach. Podskakuje do mnie, pochyla rękę i ściska moją szyję z wdzięcznością, zanim bierze filiżankę.
„Uratowałeś mnie” – uśmiecha się. ,,Czy Sapnap się obudził?”
,,Tak, właśnie się ubiera” – mówię mu, smarując masłem bułkę dla George'a. „Wszystko gotowe na dziś?” – pytam.
Uśmiecha się i kiwa głową, gdy wymyka się przez drzwi akademika z kawą wciąż w dłoni. ,,Wygląda na to, że nie tak gotowy jak ty.”
Śmieję się, kiedy wychodzi, a potem odwracam się, by podać George'owi bułkę. Przyjmuje ją z krótkim uśmiechem i dłuższym ziewnięciem.
,,Czy mógłbyś podać mi moją koszulkę?” – pyta, ściągając sweter, w którym najwyraźniej spał. ,,Jest w mojej szafie” – mruczy, odgryzając duży kęs bułki.
Biorę dla niego koszulę, a potem sweter, który też dostrzegam w szafie. Potem siadam obok niego, gdy po cichu przebiera się w mundur, wyglądając na zmęczonego.
Kiedy jest ubrany, siada obok mnie na łóżku, a jego głowa opada na moje ramię.
Całuję go w czoło, obejmując go ramieniem. ,,Nic ci nie jest?” – pytam go.
CZYTASZ
sparks || tłumaczenie
Fanfiction༄ Jak długo może zająć wypalenie się iskry? Jest rok 1984 i George właśnie rozpoczął szkołę z internatem w Ameryce. Dość łatwo nawiązuje przyjaźnie, ale jest jeden chłopak, z którym po prostu nie może się dogadać. Dream. Kiedy im dwojgu udaje się pr...