14 - Rome

107 11 12
                                    

Dream

,,Mówiłem ci, żebyś spakował się wczoraj"

,,Od kiedy cię słucham?" - Sapnap krzyczy.

,,Może to będzie dla ciebie lekcja."

„Oh odpierdol się, Dream! Ty, twoja moralność i jebane lekcje" - narzeka, chowając ubrania do swoich toreb.

Przewracam oczami, podnosząc własne torby. - ,,Wrócę, żeby ci pomóc, kiedy zniosę to na dół" - wołam, idąc korytarzem.

Nie odpowiada, ale nieważne. Jest po prostu idiotą.

George czeka przed swoim akademikiem, z wielkim uśmiechem na twarzy, gdy czeka na Quackity'ego. Zaglądam do środka, zdziwiony, widząc, że teraz również pakuje się tylko Q. Przynajmniej robi to z większą gracją niż Sapnap.

,,Wszystko gotowe?" - pyta George.

Przytakuję. - ,,Tak, przynajmniej ja jestem gotowy" - odpowiadam.

Unosi brew, ale potem zaczyna chichotać. ,,Sapnap?"

Znowu kiwam głową. ,,Będzie gotowy, wrócę z powrotem i mu pomogę" - mówię George'owi.

,,W takim razie powinniśmy włożyć nasze rzeczy do samochodu?" - pyta George, odwracając się, by spojrzeć na Quackity'ego. Musi wiedzieć, że na niego czekamy.

,,Myślę, że zajmie mi to jeszcze dziesięć minut" - odpowiada pospiesznie, wracając poszukać czegoś w swojej szafie. „Idźcie dalej, ja zejdę z Sap'em."

Oboje kiwamy głową i zaczynamy schodzić w stronę, gdzie czeka samochód.

Jest około piątej lub szóstej rano, więc większość chłopców śpi. Słońce jest w połowie drogi na niebie, blask wpada przez każde okno, przy którym przechodzimy, sprawiając, że korytarze lśnią bogatym złotem. Lubię teren o tak wczesnej porze. Jest tak cicho i przyjemnie.

Mój tok myśli zostaje przerwany, gdy George zaczyna chichotać do siebie.

,,Co?" - pytam.

Kręci głową, wciąż się uśmiechając. - ,,Nie, to głupie."

Teraz jestem zaintrygowany. - ,,No dalej, powiedz mi."

Patrzy na mnie od góry do dołu, zanim zdecyduje się kontynuować. „Nie przyzwyczaiłem się do tego, że nazywacie Sapnap'a „Sap" - śmieje się.

Jego śmiech mnie rozśmiesza. ,,Dlaczego nie?"

,,To oznacza coś innego w Anglii" - wzrusza ramionami.

Zastanawiam się, czy kłamie tylko po to, żebym wyglądał na idiotę.

,,Co to znaczy?" - pytam.

„Nie możesz mu powiedzieć" - uśmiecha się. „Nie chcę, żeby wiedział"

Szybko kiwam głową. ,,Nie powiem" - zgadzam się.

„To taki" - uśmiecha się - „slang na idiotę."

Teraz też się śmieję, bo teraz widzę, jak to wyglądało dla kogoś, kto to wie. Nadal chichocze.

,,Więc kiedy nazywacie go Sap..." - uśmiecha się.

„To tak, jakbyśmy po prostu nazywali go idiotą" - odwzajemniam uśmiech, wciąż trochę się śmiejąc.

,,Dokładnie" - kiwa głową.

W czasie, który spędziliśmy na rozmowie, dotarliśmy na parking, gdzie stoi duży żółty, bogato wyglądający samochód, który bardzo przyćmiewa wszystkie inne samochody na parkingu.

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz