2

77 12 2
                                    

George

,,Przepraszam, słońce, jak się nazywasz?"

„George Davidson" - uśmiecham się do recepcjoniski.

Jej palce przelatują nad komputerem szybciej, niż mogę to zarejestrować, gdy kontynuuje ze mną rozmowę.

,,Oho! Tak, tak, rozmawiałam z twoją matką" - stwierdza, machając nade mną kościstym palcem - wydawała się uroczą kobietą. Nie wiem co powiedzieć, więc mamroczę niezręczne „Dziękuję", czekając, aż powie mi, gdzie mam iść.

Po rozejrzeniu się, coraz bardziej uświadamiam sobie, jak duży w rzeczywistości jest ten pokój, jak ogromne wydaje się tutaj wszystko.

Nie tylko połowa pokoju jest wypolerowana, ale tuż za miłą recepcjonistką znajdują się okrągłe skręcone schody, złote i brązowe obrazy rozsiane po całym pomieszczeniu. Nerwy byłyby nieodpowiednim określeniem tego, co teraz czuję.

,,W porządku, George." - zaczyna pani, odwracając głowę do tyłu - ,,Jesteś w budynku 2a, ale większość ludzi nazywa to po prostu lewym skrzydłem, pokój 35."

„Dziękuję" Znowu się uśmiecham, moje kości policzkowe zaczynają boleć od tego całego uśmiechu.

Kilka sekund po tym, jak odwracam się, aby przejść do drzwi, zdaję sobie sprawę, że właściwie nie mam pieprzonego pojęcia, w jakim kierunku powinienem iść.

,,Naprawdę przepraszam" - szepczę, odwracając się do pani - ,,Czy mógłaby pani.."

,,Czy mogę odprowadzić cię do twojego pokoju?" - pyta ze współczującym spojrzeniem, jakby patrzyła na zagubionego szczeniaka.

,,Tak, ma pani coś przeciwko?"

„Wcale nie" - odpowiada, machając ręką w powietrzu, jakby to było nic - „Nawet ja wciąż się gubię, a pracuję tu od prawie 30 lat."

,,30 lat?" - pytam, podnosząc swoje torby i podążając za nią przez wielkie czarne drzwi.

,,Mhm, nie wydaje się, że to długo, czas leci!" - śmieje się, jej krótkie obcasy odbijają się echem po pustych korytarzach.

,,Nie ma pani czasem dość chłopaków w okolicy?" - Mówię, po prostu próbując nawiązać lekką rozmowę.

„Och, niektórzy z nich z pewnością mogą być denerwujący", mówi mi, „Ale nie zamieniłabym tego za żaden skarb, dwoje moich wnuków ukończyło tutaj studia dopiero w zeszłym roku".

,,Wnuki?" Drwię: „Nie wygląda pani na wystarczająco starą, by mieć wnuki"

,,Oh, przestań!" znowu się śmieje.

Kiedy przez całe życie tkwisz w towarzystwie dorosłych, stajesz się całkiem dobry w komunikowaniu się z nimi.

Po przejściu przez kilka kolejnych drzwi prowadzi mnie przez mały dziedziniec i do zupełnie oddzielnego budynku.

Jeśli myślałem, że budynek wejściowy jest duży, to wcale nie byłem na to przygotowany.

„Oto jesteśmy" - klaszcze, doprowadzając mnie do tego, co mam nadzieję, na jakiś czas będzie moim ostatnim zestawem drzwi.

„Po prostu idź dalej korytarzem, w górę po pierwszych schodach, które zobaczysz, i idź prosto, aż zobaczysz pokój 35, nie możesz go przegapić".

"Dziękuję" - znowu się uśmiecham, ale tym razem nie jest to bzdurny uśmiech, naprawdę to mam na myśli.

,,Bez obaw, a jeśli kiedykolwiek wpadniesz w kłopoty, po prostu poproś o Maisie w recepcji" - kiwa głową, delikatnie klepiąc mnie po ramieniu, ,,zanim się odwrócisz - teraz uważaj."

sparks || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz