A dream or....?

320 20 1
                                    

 Minęły dwa dni... Lauren nadal unika mnie jak tylko może, dasz wiarę? To ja powinnam to robić.

Przecież to ja straciłam pamięć, dowiedziałam się, że jestem żoną kogoś, kogo nigdy nie mogłam znieść, mam dziecko, którego urodziłam, a którego nie pamiętam, jestem w obcym domu, wszyscy ludzie, których znałam teraz są małżeństwem i zupełnie inni.

Dlaczego nikt nie postawi się na moim miejscu choć trochę? Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć, że ja się tego boję? Przeżywam swoje życie tak, jakbym była kimś innym.

Jestem nastolatką, która tak naprawdę nie jest już nastolatką.

Jedyną dobrą stroną w tym wszystkim jak dotąd bez cienia wątpliwości jest Louis, ten mały facet jest niesamowity. Jest taki inteligentny, ujmujący, słodki chłopak. Wzorowy syn, nigdy się nie odzywa i zawsze jest posłuszny, gdy mu się coś każe. Nie mówiąc już o tym, że tak dobrze się bawiliśmy. Kiedy wraca ze szkoły, trzymam się go jak gdyby od tego zależało życie, tylko z nim czuję się w tym domu swobodnie.

Lauren tylko obserwuje nas z daleka, czuję jej spojrzenia, widzę jej uśmiechy. Nawet nie pokazując tego, widać, jak bardzo jest szczęśliwa, widząc Louisa i mnie w interakcji. Chyba to lubi, jedyne chwile, kiedy widzę jej uśmiech, to te godziny lub kiedy jest z Louisem.

Nawet nie zdając sobie sprawy, że ja też ją obserwuję, wygląda na zmęczoną, jej ciemne kręgi pod oczami - kiedyś niewidoczne, teraz bardzo widoczne, ogromne ciemne worki pod oczami. Lauren wygląda na wyczerpaną, powiedziałabym, że nie spała dobrze w nocy. Nie mam jednak pojęcia, czy to moja wina, czy całej sytuacji, czy obu przyczyn łącznie.

Czasami zastanawiam się, czy nie byłoby dla niej lepiej, gdybym raz na zawsze pojechała zamieszkać z rodzicami. Ale co jeśli tak nie jest? Jak będziemy żyć w ten sposób?

Wydaje się, że cierpi, podczas gdy ja nadal jej wewnętrznie nienawidzę, nawet jeśli trochę mniej. Nie potrafię wzbudzić w niej żadnych innych uczuć.

Nikt nie jest w stanie długo tak żyć, myślę, że któregoś dnia będzie miała dość mojego chłodu i odejdzie, a co jeśli postanowi zabrać ze sobą Louisa? Nie mogłabym znieść życia bez niego, już nie, nauczyłam się kochać tego chłopaka.

Mój syn.

Mój.

Modlę się każdego dnia, że jeśli zdecyduje się odejść, to żeby zostawiła przynajmniej jego.

To takie zagmatwane i dziwne myśleć o tym, dziecko, mam dziecko, jestem żonata, z nią, osobą, której nienawidziłam od dawna. Czy to jakiś mały żart życia? Bardzo nieśmieszny żart.

-Mamusiu!

Wracam do rzeczywistości, gdy słyszę wołanie Louisa i jego gorączkowe szarpanie za brzeg ogromnej białej koszulki do koszykówki Chicago Bulls, którą kazał mi nosić, Lauren również ma na sobie taką, w czarnym kolorze, podobnie jak sam Louis, który również ma na sobie czarną. Lauren powiedziała mi, że to rodzaj rytuału, który zwykle robimy w dni meczowe, powiedziała, że Ian zaczepił Louisa o koszykówkę i od tamtej pory stara się, żebyśmy my też ją polubili. Teraz rozumiem, dlaczego w całym domu jest kilka rzeczy związanych z Chicago Bulls. A tak na poważnie, w pokoju Louisa znajduje się kilka akcesoriów Byków, jak nazywa drużynę. Nie mówiąc już o wielu bluzach Bulls rozrzuconych po okolicy.

- Cześć, Lou. Trochę się tu rozproszyłam. - Uśmiecham się do niego niezręcznie i głaszczę go po włosach. Jego szare oczy są dziś jaśniejsze. - Czy gra się rozpoczęła?

- Jeszcze nie. - odpowiada podekscytowany, podskakując i ciągnąc mnie za rękę w stronę kanapy. Louis robi się nadpobudliwy w dni meczów Bulls, zauważam mentalnie. - Mama poszła po nasze nachosy.

Stupid wife (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz