Snow Day

223 20 1
                                    


 Po kolacji poszłam na górę, żeby położyć Louisa do łóżka, ale był niespokojny, nie chciał zasnąć przed pocałowaniem Lauren.

- Mamusiu, zawołaj mamę, żeby przyszła i pocałowała mnie na dobranoc, proszę.

Błaga, jego oczy błyszczą. Jak mogę mu odmówić? Jeśli patrzy na mnie tymi pięknymi, małymi, szarymi oczkami i tą uroczą minką, no jak? To niemożliwe.

- W porządku. - Zgadzam się, a on uśmiecha się, bierze smoczek i wkłada go do ust. Muszę zacząć uczyć go zasypiać bez niego, minął już czas na oddanie smoczka. - Zaraz wracam.

On tylko przytakuje i chwyta wypchanego tygrysa, który znajduje się w jego ramionach. Wstaję z podłogi i wychodzę z pokoju, drzwi do pokoju, w którym śpi Lauren są otwarte, co oznacza, że jej tam nie ma. Schodzę na dół w poszukiwaniu Lauren, nie jest w salonie, myślę o wejściu do jej biura, ale widząc zapalone światło w kuchni wnioskuję, że ona tam jest.

- Lau...

Zamykam się w sobie, gdyż w obliczu tej sceny, przełykam sucho i zamykam się w miejscu. Lauren opiera się o jeden z kuchennych blatów, czyta coś na swoim urządzeniu mobilnym, jedząc jednocześnie jakiś owoc, który znajduje się w małej zielonej misce obok niej. Jednak to co przykuło moją uwagę to nie to co robi, ale sposób w jaki jest ubrana. Wzdycham i kręcę głową, bezskutecznie próbując odwrócić uwagę od jej nóg.

- Co za pieprzony strach. - Zaniepokojony głos Lauren sprawia, że znów spoglądam na jej twarz, ma jedną rękę nad ustami, a jej oczy są rozszerzone. - Przepraszam, przestraszyłaś mnie, kochanie.

Kochanie...

Mogłabym nawet spróbować wymyślić coś bardziej spójnego, ale dlaczego u licha jej nogi wyglądają tak atrakcyjnie? Dlaczego Lauren ma na sobie ten sweter, szlafrok, nie wiem co to jest. I dlaczego nie mogę rozumować czy mieć jakiejkolwiek reakcji na to, żeby na nią nie patrzeć?

Lauren wydaje się mieć jakąś seksualną aurę, która przyciąga cię jak magnes. To nie dlatego, że nie pamiętam kilku lat swojego życia, że przestałam doceniać kobiecą anatomię, przecież zawsze lubiłam podziwiać dziewczyny w szkole. I przyznaję... Lauren zawsze była jedną z nich.

Nawet jeśli była irytująca i idiotyczna, Lauren zawsze była piękna. Przyznaję się.

- Ej? Co jest? - Lauren pstryka palcami przed moją twarzą, skaczę z przerażenia i prawie upadam na podłogę, ale Lauren trzyma mnie za ramiona. - Dobrze się czujesz? Wyglądasz trochę blado.

W jej głosie widać troskę, kręcę przecząco głową. Lauren uwalnia moje ramiona i robi krok do tyłu, zatrzymując wzrok na mojej twarzy, studiując ją ostrożnie, jakby upewniając się, że naprawdę nic mi nie jest.

- Nic mi nie jest, ja tylko...

- Chcesz trochę wiśni? - Lauren mi przerywa, a ja spoglądam na nią i widzę, że podnosi tą samą małą miskę, którą widziałam wcześniej. - Te są słodkie, tak jak lubisz.

Bierze wiśnię i podnosi ją do ust, jej wargi owijają się wokół małego owocu i zamyka oczy, by go posmakować. Moje usta same się lekko otwierają, oddech mnie zawodzi i muszę się kontrolować, żeby nie myśleć nic głupiego. Dlaczego wszystko, co dotyczy Lauren, nagle sprawia, że myślę o czymś seksualnym?

To był pieprzony taniec.... Pieprzona Bachata!

- Nie chcę, nie dziękuję. - W końcu udaje się to powiedzieć, Lauren wzrusza ramionami i podnosi kolejną wiśnię. - Przyszłam cię zawołać Lou prosił żebyś pocałowała go na dobranoc.

- Hm. - Lauren odwraca się od lady i zostawia na niej miskę, wycierając usta grzbietem dłoni. - Zapomniałam podejść i porozmawiać z nim.

Uśmiechając się niezręcznie, gdy przechodzi obok mnie, daję tylko boczny uśmiech, opuszczam głowę i czekam, aż przejdzie. Patrzę na plecy Lauren i moje oczy automatycznie schodzą w dół do jej tyłka, który porusza się z gracją, gdy idzie. Czy wszystko poszło w zwolnionym tempie, czy to tylko w mojej głowie?

Stupid wife (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz