2

11K 881 73
                                    

   Ewidentnie nie wiedziała, co powiedzieć. Patrzyła to na mnie, to na moją rękę, którą gęsto pokrywały blizny.

-Czemu...? - wyszeptała, dotykając jednej z moich najwidoczniejszych kresek.

-Widzisz, Księżniczko, nie tylko Ty masz problemy.

-Wiem przecież. Ale dlaczego aż tyle ich masz?

-Aż? Popatrz na swoją rękę, masz niewiele mniej.

-Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.

-Nie sądzisz, że szkolna toaleta nie jest najlepszym miejscem do takich rozmów?

   Skinęła głową, po czym wyszliśmy na korytarz. Skierowaliśmy się do szatni, bo i tak za chwilę zadzwoniłby dzwonek.

-Dokąd idziemy? - zapytała.

-Nie wiem. Mój dom odpada, rodzice jak zwykle mają niezbyt dobry humor... Może chodźmy do Ciebie?

-Eee... No dobra. Ale ostrzegam - mam syf w pokoju. - powiedziała i zaśmiała się. Ślicznie wyglądała, kiedy się uśmiechała.

   Mieszkała niedaleko mnie. Jej dom był skromnie urządzony, ale ze smakiem. W kuchni siedziała jej mama. Przywitaliśmy się, a potem weszliśmy po schodach do jej pokoju, który znajdował się na strychu.

   Pomimo tego, że pomieszczenie było dosyć małe, wydawało się niesamowicie przytulne. Pod oknem stało biurko z laptopem, a obok niego niska półka, na której znajdowały się książki z wierszami. Pod przeciwległym oknem stała niewielka sofa z kilkoma poduszkami i puszystym kocem.

-Chcesz coś do picia? - zapytała nieśmiało, skubiąc rękaw swojego swetra.

-Nie, dzięki. - powiedziałem, siadając na brzegu łóżka. Dziewczyna zrobiła to samo.

   Zapanowała dosyć nieprzyjemna cisza. Słyszałem jej przyspieszony oddech. Czasem miałem nawet wrażenie, że zaraz się udusi.

- Nic Ci nie jest? - zapytałem zaniepokojony, odwracając się w jej stronę.

-Ee... Nie... Ja już... tak po prostu... mam... - powiedziała, łapiąc powietrze.

-Może otworzyć okno? - koniecznie chciałem jej jakoś pomóc. Nie mogłem patrzeć, jak coraz gwałtowniej próbuje nabrać powietrza.

   Pokiwała lekko głową, a ja pomogłem jej wstać i zaprowadziłem do okna. Natychmiast je uchyliłem i w tej samej chwili Megan odetchnęła z ulgą.

-Dziękuję.. - wyszeptała i osunęła się na ziemię. Złapałem ja w ostatniej chwili. Parę minut potem się ocknęła.

-Co się stało? - spytała, przecierając oczy.

-Zemdlałaś. Przynieść Ci wody?

-Nie. Pomożesz mi wstać?

-Jasne. - powiedziałem i podciągnąłem ją do góry. Była strasznie blada i niepewnie się poruszała.

-Spokojnie. W razie czego Cię złapię. - zapewniałem. W odpowiedzi uśmiechnęła się blado i usiadła na łóżku.

   Po kilkunastu minutach była już w stanie normalnie rozmawiać. Nabrała też kolorów i pewniej się poruszała.

-Nie wiem, co się stało. Co prawda miałam wcześniej duszności, ale nigdy nie mdlałam.

-No okey. Przecież nie mam Ci tego za złe. A tak w ogóle, to... dlaczego się tniesz?

   Popatrzyła na mnie i podwinęła rękawy swetra.

- Mój ojciec nie żyje, przyjaciółka popełniła samobójstwo pół roku temu, nie mogę spać, mam te cholerne duszności i omdlenia... Wymieniać dalej?

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz