22

4.3K 374 60
                                    

-Maggie, wstawaj! Ile można spać?
Jęknęłam i przewróciłam się na drugą stronę. Spojrzałam na zegarek. Wpół do ósmej. To chyba żart. Mam być wyspana po 3 godzinach snu? Ten dzień nie miał prawa być udany.

Zwlokłam się z łóżka i udałam do łazienki w celu wykonania porannej toalety. W lustrze zobaczyłam osobę z ogromnymi zasinieniami pod oczami, włosami w totalnym nieładzie i zmęczonej twarzy. O rany. Jeśli codziennie rano tak właśnie wyglądam, to dziwię się, że Alan nadal ze mną jest.

No właśnie - Alan. Miał mi przekazać dosyć istotne informacje na temat Jay'a. Co tam się mogło stać, że tak nagle nas rozłączyło? I co do cholery robił w lesie o 4 rano Mike? Nie, to się nie trzyma kupy.

Po odświeżeniu się i ogólnym ogarnięciu wyszłam z łazienki i skierowałam do kuchni. Ciocia przygotowywała kolejne omlety, natomiast wujek czytał gazetę i popijał kawę. Uśmiechnąłam się na ten widok. Od dawna nie widziałam takiego swojskiego obrazka. Po śmierci taty oddaliłam się od mamy. Każda w samotności przeżywała żałobę i nie mogłam liczyć na wsparcie, którego w tamtym okresie potrzebowałam.

-Dzień dobry, kochanie! - powiedziała ciocia. - Coś się stało? - zapytała, gdy zobaczyła moją minę.

-Nie, po prostu się... Nie wyspałam. - skłamałam na poczekaniu. Nagle dostrzegłam Mike'a wchodzącego tylnymi drzwiami. Zobaczyłam jego tajemniczy uśmiech, który oznaczał, że doskonale znał powód mojego niewyspania. Popatrzyłam na niego przestraszonym wzrokiem w obawie, że mógłby mnie wydać. Ten jednak pokręcił przecząco głową i zaczął jeść śniadanie.

-Maggie, na miłość boską! Zaraz Ci wszytko ostygnie. - powiedziała karcąco ciocia. Nic więcej nie mówiąc, usiadłam do stołu i dołączyłam do Mike'a jedzącego drugą porcję.

***

-Dlaczego mnie nie wydałeś? - zapytałam, gdy godzinę później pomagałam mu w oporządzeniu koni. To pytanie nurtowało mnie od śniadania.
-A czy wyglądam Ci na osobę, która z byle powodu idzie naskarżyć do cioci? Najwyraźniej chciałaś pobyć sama. - odparł i wyszedł z boksu gniadego ogiera. -Też tak czasem mam... -dodał cicho i szybko wyszedł ze stajni.

Zaskoczył mnie tym "wyznaniem". Wydawało mi się, że jest tu szczęśliwy. Że czuje się spełniony, pracując ze zwierzętami.

Wybiegłam za nim. Z oddali dostrzegłam, że skierował się w stronę lasu, którego nie znałam.

-Mike! - zawołałam, jednak chłopak mnie zignorował. -Mike, zaczekaj! - krzyknęłam ponownie.

Dogoniłam go dopiero przy wodospadzie. Dziwne. Przebywałam tu co roku kilka tygodni i nie pamiętam, abym kiedykolwiek na niego trafiła.

Chłopak powoli odwrócił się w moją stronę.

-Powiedziałam coś nie tak? - zapytałam. Ten jednak pokręcił tylko głową. -Mike! Powiedz mi, co się dzieje. - powiedziałam, tym razem łagodniej.

-Przepraszam, Megan. - odparł po chwili, po czym z zaskoczenia mnie pocałował.

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz