POV: Megan
Jechaliśmy już dobrą godzinę. Nie jeździłam konno od kilkunastu lat, jednak nie najgorzej mi szło. Pomimo początkowych trudności z przyzwyczajeniem się do końskiego grzbietu, teraz czułam się tak jak kiedyś - swobodnie.
- Myślałem, że gorzej jeździsz. - powiedział Mike, przerywając ciszę. - Ale nieźle Ci idzie. - dodał z uśmiechem.
- Dzięki. Przez ostatnie lata nie miałam zbyt wielu okazji do jazdy. - odparłam w celu usprawiedliwienia się.
W oddali zobaczyłam rozległe równiny, poprzecinane gdzieniegdzie farmami. Lubiłam ten wiejski krajobraz. Przypominał mi beztroskie dzieciństwo, które spędzałam właśnie tutaj.
- Ścigamy się? - zaproponował chłopak. - Kto pierwszy dotrze do tej zielonej bramy, wygrywa. - odparł i ruszył na swoim karym koniu. Nie chciałam zostać w tyle, więc ściągnęłam lejce i pognałam za nim.
Po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się naprawdę wolna. Wiatr we włosach, szybko zmieniający się obraz przed oczami... Cudowne uczucie, którego chciałabym zaznawać zdecydowanie częściej.
Zwiększyłam tempo, kiedy zobaczyłam, że Mike nieznacznie mnie wyprzedza. Byliśmy coraz bliżej finiszu. Jeszcze tylko kilkanaście metrów...
Udało się. Prześcignęłam go, jednak różnica między nami była minimalna.
Zatrzymaliśmy nasze wierzchowce, które dyszały z wysiłku. Podejrzewam, że od dawna nie biegły takim galopem.
- Niezły wyścig. - powiedział Mike.
- Dzięki. - odparłam. - Chyba powinniśmy wracać, słońce zachodzi. - dodałam, patrząc na chłopaka dosiadającego swojego konia.
- Tak, masz rację. Twoja ciocia będzie się martwić. - powiedział i zawrócił Wilson'a. Poszłam w ślady Mike'a i również skierowałam się w stronę domu.
***
Pół godziny później byliśmy na miejscu. Chłopak pomógł mi zejść z wierzchowca i go rozsiodłać. Zadanie to nie należało do najprostszych rzeczy, dlatego ucieszyłam się, kiedy zaproponował mi swoją pomoc. Na koniec zostało nam już tylko szczotkowanie obu koni.
- Mike, gdzie znajdę szczotkę dla Molly? - zapytałam. Pomimo tego, że byłam tu od trzech tygodni, niezbyt dobrze orientowałam się w organizacji przyrządów dla koni i ogólnym układzie stajni.
- Sprawdź w moim składziku, tam ją ostatnio widziałem. - dobiegł mnie głos zza wielkiego grzbietu konia.
Skierowałam się w stronę, którą wskazał mi Mike. Składzik był bardzo mały i jednocześnie bardzo zagracony. Znalazłam tam mnóstwo skrzynek i rzeczy do oporządzania koni. Naprzeciwko wejścia znajdował się mały regał, na którym leżało pudło z napisem Molly. Domyśliłam się, że tam może leżeć przedmiot, którego szukam. Podeszłam do pudła i zaczęłam szukać szczotki. Nie zauważyłam, kiedy przez przypadek przesunęłam jedną ze skrzynek na sam brzeg. Chciałam ją złapać, jednak nim się zorientowałam, wylądowała na ziemi. Zaczęłam szybko zbierać jej zawartość, kiedy do środka wszedł Mike.
- Zostaw to, Megan. Potem posprzątam. - odparł. Już miałam wyjść, gdy nagle złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Zaczekaj. Chciałem Ci podziękować za dzisiejszą przejażdżkę i rozmowę. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. - powiedział cicho.
- Nie ma sprawy. Ja po prostu... - zaczęłam, jednak Mike nie dał mi dokończyć mojej wypowiedzi. Objął mnie natomiast i pocałował. Czułam, że to, co robię, jest nie na miejscu, ale pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się naprawdę dobrze.
Chwilę tę przerwała osoba, którą w tej chwili najmniej chciałam widzieć.
- Nie przeszkadzam Wam?
CZYTASZ
Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔
أدب المراهقينSamookaleczanie to bagno, z którego się nie wychodzi. Dobrze wie o tym 16-letni Alan, dlatego postanawia pomóc Megan - intrygującej sąsiadce z ławki. Żeby jeszcze cięcie się było ich jedynym zmartwieniem... Kiedy myślą, że wyszli na prostą, na ich...