Weszliśmy do pomieszczenia pełnego ludzi. Pomimo tłoku znalezienie Jaya nie należało do najtrudniejszych zadań. Brunet siedział w rogu kawiarenki z dziewczyną, z którą ostatnio widziała go Megan. Podeszliśmy do nich powoli. Widziałem, jak blondynka przeniosła spojrzenie na mnie. Jej oczy wyrażały ogromne zdziwienie.
-Em...Jay? - zapytała chłopaka i wskazała na mnie.
Brunet odwrócił się i mało brakowało, a zachłysnąłby się wodą. Przeskanował mnie wzrokiem i powoli wstał z krzesła.
-To jakaś ukryta kamera? - zapytał.
-Chciałbym. Ale to prawdziwe życie... Bracie.
-Jaki bracie? Co tu się do cholery dzieje?!
-Spokojnie, jeśli z nami pójdziesz, wszystko Ci wyjaśnimy. - wtrąciła Megan.
-Mam iść z zupełnie obcymi mi ludźmi? No chyba żartujesz!
-Jay - zaczęła go uspokajać blondynka. - Musimy to wyjaśnić. Ten chłopak wygląda jak Twój klon!
Brunet zastanawiał się nad słowami dziewczyny. Po chwili jednak się zgodził.
-No dobra. Tylko szybko, bo mam mało czasu.
Wyszliśmy całą czwórką z kawiarenki i skierowaliśmy się do domu, gdzie czekali moi rodzice. Po drodze streściliśmy historię porwania Jaya, ale niestety chłopak niczego nie pamiętał. Zresztą nie ma się co dziwić - to było ponad 13 lat temu. Ja sam nie pamiętałem, co jadłem dziś na śniadanie, a co dopiero co robiłem rok czy dwa lata temu.
Niecałe 15 minut później dotarliśmy na miejsce. Po wejściu do salonu mama rozpłakała się, rzuciła na Jaya i wycałowała za wszystkie czasy. Mój brat nie do końca wiedział, co ma zrobić. To prawda, była jego matką, ale te 13 lat sprawiło, że trudno było mu powiedzieć do niej "mamo". W gruncie rzeczy była dla niego obcą kobietą.
Rodzice opowiedzieli mu historię że wszystkimi szczegółami, a my wraz z jego dziewczyną poszliśmy do mojego pokoju.
-Jak masz na imię? Bo w całym tym zamieszaniu nawet nie zapytałam. - rzuciła nieśmiało Megan, siadając mi na kolanach.
-Lucy. - powiedziała i poprawiła opadającą na czoło grzywkę. Była wysoka i szczupła, o delikatnych rysach twarzy. Ze względu na swoją drobną posturę przypominała lalkę. Jej blond włosy (chociaż zebrane w luźnego kucyka) sięgały bioder. Ciemnoniebieskie oczy miała podkreślone czarną kredką. Była w naszym wieku, jednak wyglądała na starszą.
-Lu? - zawołał Jay.
-Tak? - odkrzyknęła dziewczyna.
-Chodź, idziemy!
Zeszliśmy razem z nią i pożeganaliśmy się. Kiedy wyszli, zasypaliśmy rodziców pytaniami. Tata oparł jednak smutno:
-Nie będzie łatwo. Jay niewiele pamięta i wątpię, żeby chciał do nas wrócić i tu zamieszkać.
CZYTASZ
Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔
Roman pour AdolescentsSamookaleczanie to bagno, z którego się nie wychodzi. Dobrze wie o tym 16-letni Alan, dlatego postanawia pomóc Megan - intrygującej sąsiadce z ławki. Żeby jeszcze cięcie się było ich jedynym zmartwieniem... Kiedy myślą, że wyszli na prostą, na ich...