27

3.5K 341 64
                                    

Natychmiast odskoczyliśmy od siebie i spojrzeliśmy przestraszeni na osobę stojącą w wejściu. Był to mój wujek i jednocześnie ojciec Mike'a.

- Emm... My tylko... - zaczął tłumaczyć chłopak, jednak wujek pokręcił głową i zaśmiał się pod nosem.

- Też byłem kiedyś młody. - powiedział rozmarzony. - Chciałem tylko przekazać Megan, że ma gościa, ale w takim razie to chyba może poczekać... - odparł i puścił do nas oko. Spojrzałam zdumiona na Mike'a, po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.

Minęło kilka minut. Nagle przypomniałam sobie, dlaczego wujek tu zajrzał mimo tego, że zazwyczaj nie ruszał się z domu.

- Kto to może być? - zapytałam retorycznie i udałam się do domu.

Gdy weszłam do przedpokoju, poczułam cudowny zapach nadchodzącej kolacji. Weszłam do kuchni, w której ciocia przyrządzana niezwykle aromatyczną potrawę.

- Twój gość jest na górze, przyjechał jakieś pół godziny temu. - odparła, wstawiając naczynie do piekarnika.

-Dziękuję! - rzuciłam na odchodnym i udałam się do sypialni. Nie miałam pojęcia, kto mógł w niej siedzieć. Alan znajdował się jakieś 1000 mil stąd, więc skreśliłam go niemal od razu. Postanowiłam skrócić swojedomysły i pchnęłam drzwi.

- O Boże. - powiedziałam i zakryłam usta ręką. - Co Ty tu robisz, Jay? - zapytałam.

Chłopak wstał z łóżka i bez słowa mnie przytulił. Poczułam charakterystyczny zapach perfum, których używał także Alan. Zamrugałam kilka razy, ponieważ w oczach stanęły mi łzy na samo wspomnienie o chłopaku.

- Jay? Co się dzieje? - zapytałam zaniepokojona. Z pewnością nie przyjechał tu na wakacje. Coś MUSIAŁO się stać.

Nagle puścił mnie i wypowiedział jednym tchem słowa, których nigdy nie chciałam usłyszeć.

- Alan miał poważny wypadek. Jest w szpitalu.

Gdyby nie szybka reakcja Jay'a, zaliczyłabym bliskie spotkanie z podłogą. Nie powstrzymywałam już łez.

- Co się stało? - wyszeptałam łamiącym się głosem.

- Jechał z lotniska, chciał Ci zrobić niespodziankę. W końcu za kilka dni masz urodziny. Kiedy zjeżdżał z autostrady, ogromna ciężarówka zderzyła się z jego samochodem. W stanie ciężkim trafił do szpitala, gdzie wczoraj miał operację, a dzisiaj przeszczep, jeśli dobrze pamiętam.

- W którym szpitalu się znajduje?

- Tutaj, w Nashville, 15 mil stąd. Pakuj rzeczy, jedziemy do niego.

Po tych słowach zaczęłam wrzucać wszystkie swoje rzeczy do walizki bez żadnego ładu i składu. Jay co chwila podawał mi chusteczki, jednak nie interesowało mnie to, jak w tamtej chwili wyglądałam. Liczył się tylko Alan.

Kilka minut później załadowaliśmy moje bagaże do samochodu. Pożegnałam się pospiesznie z ciocią i wujkiem, natomiast Mike chciał jechać z nami. Nie sprzeciwiałam się. Nie miałam na to siły.

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz