21

4K 381 10
                                    

-...Alan? - wyszeptałam, czując coraz większą gulę w gardle.
-To ja, Maggie. - usłyszałam jego niski głos. Nie powstrzymywałam już nawet łez. -Ej... Czy Ty... płaczesz? - zapytał zaniepokojony.
-Nie, katar mam. - odparłam sarkastycznie i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Kocham Cię za to idiotyczne poczucie humoru, serio. - odparł. - Tak wielu rzeczy nie zdążyłem Ci powiedzieć! Mam nowe informacje na temat Jay'a...

Nagle po drugiej stronie usłyszałam huk.
-Halo! Alan! Co się stało?!

W odpowiedzi usłyszałam jedynie dźwięk zakończonej rozmowy. Cholera. Co tam się mogło stać?

Przestraszyłam się nie na żarty. Wyrzuciłam resztkę papierosa i spróbowałam do niego zadzwonić. Niestety, miał chyba wyłączony telefon.

Poczułam przyspieszone bicie serca. Ruszyłam w stronę domu. Dochodziła 4, więc ciocia mogła się niedługo obudzić. Nie chciałabym, żeby poinformowała moją mamę o moich nocnych eskapadach. Wtedy utwierdziłaby się w przekonaniu, że Alan ma na mnie zły wpływ i to jego wina, a tak przecież nie jest.

Pov: Alan

Szyba mojego okna wyleciała w powietrze. Po chwili w pokoju pojawiła się dosyć dobrze znana mi sylwetka.

-Jay? Co Ty tu robisz? - zapytałem mocno poirytowany. Po raz pierwszy od tygodnia udało mi się dodzwonić do Megan, a on tak po prostu to spieprzył.

-Emm... Przechodziłem i postanowiłem, że wpadnę odwiedzić mojego braciszka... - odparł i poprawił opadającą na czoło grzywkę.

-Nie żeby coś, ale... jest 4 nad ranem. Nie wmówisz mi, że o tej godzinie wybierasz się na spacer.

Pomimo ciemności dostrzegłem jego przestraszoną minę. Czyżby coś przede mną ukrywał?

-Powiesz mi, co tak naprawdę tu robisz? - zapytałem ponownie. Chłopak uparcie milczał, co doprowadzało mnie do szału. Nie no, to zupełnie normalne, że brat, którego porwano 13 lat wcześniej, o 4 nad ranem wbija mi do pokoju przez okno, prawda?

POV: Megan

Droga do domu ciotki i wujka strasznie mi się dłużyła. W pewnym momencie myślałam, że pomyliłam drogi. Już miałam zawrócić, kiedy usłyszałam w pobliżu trzask gałęzi. Mogłam przysiąc, że nie było to zwierzę. Z bijącym sercem rzuciłam się w kierunku domu.

Biegłam, ile sił w nogach, gdy nagle wpadłam na Mike'a.

-Co tu robisz w środku nocy? - zapytał i pomógł mi się podnieść.

-Jaaa... Chciałam się przewietrzyć. - wyjąkałam. Widziałam, że moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała, jednak nie drążył tematu.

-Odwieźć Cię do domu? - zapytał. Rozejrzałam się dokoła, jednak nie zauważyłam żadnego samochodu. Pod drzewem dostrzegłam natomiast spory cień, którym był koń.

-Nie ma mowy, żebym na niego wsiadła. - odparłam natychmiast.

-Wolisz iść pieszo? Dom Mason'ów znajduje się 2 mile stąd. Nie zdążysz przed świtem. - powiedział i odwiązał zwierzę.

-Ugh. To pierwszy i ostatni raz. - westchnęłam i przy pomocy Mike'a wdrapałam się na koński grzbiet.

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz