11

6K 521 41
                                    

POV: Megan

Obudziłam się dosyć wcześnie, zważając na to, że mamy sobotę. Była dopiero siódma, więc ogarnęłam się i postanowiłam zrobić zakupy, bo lodówka porażała wolnym miejscem.

Włosy zebrałam w niedbałego koczka, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam rurki oraz luźny top na ramiączkach. Pomimo tego, że na zewnątrz było 20 stopni, na ramiona zarzuciłam sweter,
ponieważ nie chciałam, aby ktokolwiek widział moje blizny i je (nie daj Boże) komentował. Już kiedyś miałam styczność z taką sytuacją i nie było to nic przyjemnego.

Zabrałam jeszcze telefon i portfel, po czym wyszłam z domu.

Powitał mnie dosyć przyjemny wietrzyk i ciepłe promienie słońca na twarzy. Czułam się trochę nieswojo idąc w swetrze i długich spodniach i mijając ludzi, którzy chodzili w strojach dostosowanych do tej pory roku. Niby nie robiłam kresek od niemal 2 miesięcy, ale blizny są nadal widoczne. Czasem mam wrażenie, że aż za bardzo.

Po skończonych zakupach skierowałam się w stronę domu. Byłam w połowie drogi, kiedy zauważyłam... Alana całującego się z jakąś blondynką! Zrobiło mi się duszno i byłabym upadła, gdybym nie przytrzymała się barierki przy chodniku. Nie mogłam w to uwierzyć. Przecież jeszcze wczoraj zapewniał, że mnie kocha, a teraz co?

Nie wiem, czy to mógł być on, bo jednak mieszka parę przecznic dalej i to mało prawdopodobne, żeby przebywał akurat tutaj. Mimo wszystko muszę to z nim wyjaśnić, bo nie wytrzymam sama ze sobą.

POV: Alan

Sms od Megan o godzinie 8.30 - to nie wróżyło nic dobrego. Kiedy przeczytałem treść wiadomości, utwierdziłem się w tym. Pomimo tego, że zawierał 2 słowa, bałem się jak nigdy. Dwa głupie słowa: "Musimy pogadać".

Szybko przeanalizowałem, co takiego zrobiłem w ciągu ostatnich 24 godzin. Spanie, przeglądnie tumblr'a i zjedzenie śniadania raczej nie należą do grzechów ciężkich, więc o co mogło jej chodzić?

Szybko się ogarnąłem, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i 15 minut później byłem w domu Megan. Dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju i słuchała muzyki.

-Um... Megan? - zapukałem we framugę drzwi. Odwróciła się powoli, a w jej oczach zobaczyłem łzy.

-Ej, co jest? - zapytałem i podszedłem do niej.

-Co jest? Pytasz się mnie, CO JEST? To nie ja lizałam się dziś rano z jakąś blondynką na ulicy!

Zamurowało mnie. Jaką blondynką? Przecież nie lunatykuję no i mam całkiem niezłe alibi w postaci rodziców, z którymi oglądałem dzisiaj wiadomości.

-Em, Megan... Mamy mały problem.

-Jaki? - popatrzyła na mnie szklanymi oczami.

-Nie lizałem się z żadną blondynką. Ani dzisiaj, ani wczoraj, ani nigdy. Siedziałem w domu i oglądałem wiadomości z rodzicami, więc... O co Ci chodzi?

Kod kreskowy || ZAKOŃCZONE✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz