- NIEEEE!!!- Zenitsu wykrzyczał.- Jeśli pójdziemy na górę to będzie tam więcej demonów! To samobójstwo!
- To jest nasz cel.- Meji odpowiedziała. Trochę zaczął już ją irytować. Trzymanie się za jej kostki to jedno, a drugie, po prostu nie będzie w stanie walczyć z demonami jeśli będzie ją trzymał. A jak już to będzie chybić.- Tak powinno być mniej demonów.
- Ale po drodze będzie ich więcej!
Meji chętnie by teraz na niego nakrzyczała, ale powstrzymała się. Wolała go uspokoić a nie jeszcze bardziej przestraszyć. Tylko jak kiedy już ją samą szlag powoli trafia?
- Mówiłam że postaram się ciebie ochronić.- odpowiedziała.- Po prostu mi zaufaj, dobrze?
Odetchnęła z ulgą. Trochę to niezbyt właściwe aby przyszły Zabójca Demonów tak bał się tego co musi zwalczać, ale nie mogłaby go zostawić. Nawet jeśli oznaczałoby to, to, że ochroniła teraz kogoś kto w ogóle się nie nadaje na zabójcę. Jednak ważne, że szli dalej przez...las. Jednak Meji nie lubi lasów w nocy. Nie bała się tego co może czaić się między drzewami, ale tego co stało się w przeszłości. Dlatego czuła ciary od momentu kiedy tu weszła. Jednak na całe szczęście tego nie okazywała, ponieważ Zenitsu podążał krok w krok za nią. Chociaż może to przez ten wyraz twarzy nie chciał za nią podążyć. Nie skupiła się na tym. Będzie teraz musiała trzymać swoje emocje na wodzy, bardziej. W innym wypadku chłopak może znowu spanikować, dlatego lepiej utrzymać uśmiech. W końcu powoli wyciągnęła swoją katanę...
- Co się dzieje?!- usłyszała za sobą krzyk Zenitsu.- Ktoś tu jest?!
Odwróciła się za siebie. Chłopak też wyciągnął swoją broń i z przerażeniem w oczach rozglądał się we wszystkich kierunkach. Trochę to było zabawne, ale też postąpił mimo wszystkiego właściwe. W końcu zagrożenie mogłoby nadejść z każdej strony, a on już był przygotowany. Jednak gdyby się nie bał to odparłby nawet atak z zaskoczenia.
- Nikogo tu nie ma.- odpowiedziała.- Po prostu wolę chodzić po lasach z bronią w dłoniach.
- Czyli ty też się boisz?!- wykrzyknął.- Ale jak?!
- Każdy może się bać.- odpowiedziała.- Jednak to oznacza że czasem musi się opanować i nie krzyczeć na cały las przyciągając wszystkie pobliskie demony.
Zenitsu złapał się za serce. Zawał? Oby nie bo nie będzie w stanie mu pomóc.
- Bardzo zabolały mnie te słowa.- tylko powiedział. Na szczęście.
- Przepraszam. Jednak już chodźmy.
Znów szli w milczeniu. Jednak według niej lepiej milczeć niż krzyczeć czy piszczeć. Szczerze to ją nawet irytowało. To zachowanie można by nazwać reakcją obronną Zenitsu, ale już bez przesady.
- Czuję w pobliżu demona.- powiedziała.- Przygotuj się.
- CO?!- krzyknął.- Ale ja nie dam sobie rady! Nie uda mi się.
- Nie uda jeśli w siebie nie uwierzysz.
Cięła gdy demon wyskoczył z...korony drzewa. Trafiłaby w jej szyję, ale odparował cios swoją kataną.
- Jak to jest możliwe?- pomyślała.
Tak nie może być. Tutaj demony powinny być za bardzo wygłodniałe, nie mogą przemieniać ludzi w siebie. Jednak to miałoby sęs jeśli stałoby się to przez przypadek. Zabójca mógł mocno zranić demona, a gdy został pokonany to krew demona mogła wciec do jego ran, przemieniając go. Po prostu przekleństwo, nawet po tym cierpieniu podczas zjadania żywcem nie będzie mógł osiągnąć spokoju.
- Zenitsu!- wykrzyknęła kiedy jej ,,pomocnik" upadł nieprzytomny na ziemię. Nie mogła mu Jednak pomóc, ponieważ musiała walczyć z przemienionym zabójcą.- Zejdź mi z drogi!- wrzasnęła.- Oddech Płomienia, Technika pierwsza! Nieznany Ogień!
Gdy wypowiedziała słowa techniki, katana przeciwnika pękła, a ogień zalał szyję byłego zabójcy. Prosty, niczym bicz, zabił demoną, a Meji z powodu siły swojego ataku znalazła się kilka kroków za znikającym demonem, a nie przed nim. Gdyby zrobiła to w biegu, to pewnie znalazłaby się nawet jeszcze dalej. Już liczyła, że to koniec, że spróbuje pomóc Zenitsu, ale to stwierdzenie było błędnie. Pojawiło się jeszcze więcej demonów. Aż trzy i to na dodatek jeden z nich był dziewczyną która, jak chłopak którego przedchwilą zabiła, też chciała przejść ostateczną selekcję. Na dodatek wszyscy szli w pobliże Zenitsu.
- Oddech Płomienia...- wyszeptała.- Technika Piąta. Ognisty Tygrys!
Ogień wychodzący z jej niebieskiego ostrza uformował się na kształt tygrysa który pomknął w stronę demonów. Jeden z nich tak mocno skupił się na szansie pożywienia się Zenitsu, że nie odskoczył jak reszta i ogień go pochłonął.
- Nie...- wyszeptała gdy reszta demonów pomknęła w jej stronę.
Teraz nie mogła wyprowadzić technik. Była zbyt skoncentrowana na monotonności walki. Cięcie, blokowanie. Bardzo by chciała pomóc zabójcy która została przemieniona w demona. Jednak nie mogła tego zrobić gdy atakował ją inny demon. I tak był złym człowiekiem, a na myśl o tym co robił do granatowych oczu dziewczynki nachodziły łzy. Jednak czy powinna decydować kto powinien umrzeć a kto nie? Nie wiedziała tego, nie pytała się nawet o to swojego mistrza. Nigdy. Jednak tak czy siak, zabójcy to robią. Jakby tak pomyśleć, to cały czas decydują. Człowiek zostanie ocalony, a demon zginie. Zepchnięta pod drzewo Meji szybko zrobiła unik, uchylając się od miecza demonicy. Jej oddech wiatru był niebywały, umiała go używać bez wypowiadania słowa. Liście z drzew aż pospadały gdy użyła mocnego podmuchu na Meji. Na początku walka z nią była nawet i znośna, ale w końcu uderzanie o pnie drzew i bedąc spychana przez wiatr, latanie we wszystkich kierunkach...to już nie było przyjemne ani zabawne. Nie mogła nawet użyc swoich technik oddychania bo ogień poniesie się z wiatrem i ją zabije. Na dodatek lecąc w korony drzewa, dostrzegła, że Zenitsu gdzieś zniknął. Nie widać było ciała, ani krwi. Zaraz jednak dostrzegła jak jasna błyskawic przecina niebo. Demon który stał na dole i czekał aż upadnie na ziemię został szybko skrócony i głowę. Biała wiązka światła zaczęła odbijać się od drzew do czasu aż dosięgnęła demonicę.
- Zenitsu?!- zdruzgotana Meji wykrzyknęła i upadła na ziemię.
Plecy ją już bolały, wszystko ją bolało. Czuła, że Zenitsu ma większy potencjał niż widać, ale nie sądziła że jest tak szybki jak niektóre filary. Jest na pewno szybszy od Kocho i Tengen'a. Zaczęła wolno oddychać i brac głębokie wdechy, nie mogła dać bólowi siebie opanować bo nie wstanie.
- Meji! Meji! Meji!- usłyszała głos Zenitsu.- Nie umieraj! Nie umieraj bo zginę bez ciebie!
Okląkł przy niej i zaczął błagać aby nie umierała.
- Nic mi nie jest. Po prostu...trochę się...trochę siniaków nikomu nie zawadzi.- usiadła.- Jednak tym razem to ty mnie uratowałeś. Zabiłeś dwa z trzech demonów które mnie zaatakowały. Jesteś moim bohaterem.
Zenitsu szybko zamrugał. Zaraz jednak zrobił maślany uśmiech.
- Bohaterem...- powtórzył i zachichotał. Zaraz jednak się uspokoił i jak człowiek zapytał.: Ale jak to ciebie uratowałem?
CZYTASZ
Flame Breathing
AdventureNikt nie wybrał sobie tego losu, ale chyba lepiej być Zabójcą Demonów niż samym demonem. Jednak co do tej drugiej opcji było blisko...Muszę przyznać, że szkolenie jest ciężkie, ale nie mam już drogi odwrotu. - Mei