{2} Grzesznicy zasługują na karę czyż nie?~

1K 73 89
                                    

Chłopiec o długich czarnych włosach z lekkim uśmiechem trzymał rękojeść noża, to był zwykły, banalny nóż kuchenny, nic nadzwyczajnego. Jednak nie sam nóż i fakt, iż trzymał go chłopiec stanowił koszmar. Koszmarem była świadomość winy z każdym dźgnięciem w klatkę ojca, gdy tylko noż wbijał się coraz głębiej.... To wszystko wydawało się aż zbyt prawdziwe, uczucie strachu, ekscytacja, irytacja, bezsilność i bezwładność. Nie prawdopodobne, nie prawdziwe...

Młody Dostoyevsky obudził się z łzami w oczach, znów śnił mu się koszmar związany ze śmiercią ojca, znów inny niż poprzednio, jednak tak samo przerażający dla 8-latka. Fyodora nie chciał jednak dać łzą upłynąć, szybko przetarł je dłonią i podszedł do szafy, by poszukać czegokolwiek do ubrania, nie będzie przecież chodził w piżamie. Chłopiec nie za bardzo zwrócił uwagę na to co ubirał, jego garderoba była różnorodna, chodź nie jakaś bardzo wielka.

Chłopiec bez dłuższego namysłu wyszedł do ogrodu, po drodze wychodząc z domu, zobaczył matkę wleczącą ciało ojca do małej szopki, były tam narzędzia, kosiarka, taczki, łopaty czyli w skrócie rzeczy przydatne i rzeczy "przyda się kiedyś". Fioletowooki zamarł na chwilę w miejscu widząc pogodny uśmiech młodej kobiety skierowany w jego stronę, gdy ta ciągnęła zwłoki z oczywistym zamiarem ich ukrycia.

Młody Fyodor ruszył przed siebie tracąc kobietę z oczu. Podszedł do drzewa, na którym znajdował się domek dla ptaków. Lubił je obserwować, wydawały mu się ciekawymi i godnymi uwagi zwierzętami. Nie to co ludzie, którym za grosz nie potrafił zaufać czy też ich zrozumieć. Jeden ze skowronków usiadł młodemu Rosjaninowi na palec, to było błędem jego komórki ciała, czuły jakby w ułamku niespełna sekundy eksplodowały wewnątrz niego. Ptak opadł z bladego palca na ziemię, odrazu wytworzyła się kałuża krwi. Ptak był już zimny, martwy nim wogóle chłopiec zdał sobie sprawę z tego co się stało.

Upadł na kolana przed zdechłego ptaka, łzy gwałtownie zaczęły spływać po bladych policzkach, pozostawiając niewidzialne smugi na nich. Fyodor nie potrafił zrobić nic, cały trząsł się ze strachu, nie rozumiał tego. Czarne długie włosy opadły bezwładnie na twarz zapłakanego rosjanina, łzy nie zniknęły, ale fioletowe oczy wydawały się puste, smutne, ale puste niczym oczy lalki. Bez cienia oznak duszy, szczęścia, czy życia. Dostoyevsky pobiegł do matki, może to nie była najlepsza opcja, ale w tym momencie jedyna jaką posiadał. Nie miał wyboru, szybko przytulił kobietę, co ją zdezoriętowało, jednak oddała uścisk.

- Skarbie czemu płaczesz? - zapytała spokojnie Katya.

- Mamo ja... Ja mam zdolność. - chłopiec smutno spóścił wzrok.

- Jaką zdolność? - zapytała.

- Z-zabiłem ptaka, jednym dotknięciem. - wyszlochał przestraszony.

- Zostałeś wybrany skarbie, zostaniesz jego następcą!

- Następcą? - zdziwił się chłopiec.

- Tak następcą Fyodor! zostaniesz następcą naszego Boga, który wyeliminuje grzeszników z tego świata!

- A-ale...

- Nie bój się Fyodor Bóg cię nie skrzywdzi.

- Mamo ja nie rozumiem!

- Pojmiesz z czasem, ale nie możesz zawieść Boga Fyodor.

- Mamo ja-

Kobieta po raz kolejny przerwała synowi.

- Nie możesz powiedzieć nie, niestety, ale nie oddani Bogu końcą jak twój ojciec.

Chłopiec jeszcze bardziej się przestraszył na słowa matki, był zdecydowanie za młody by umierać! Zaczął się niemiłosiernie trząść, a z jego oczu leciało morze łez, nie mógł jednak uciec od kobiety, gdy ta złapała go w szczelny uścisk i chciała uspokoić co przynosiło odwrotny skutek. Fyodor był sparaliżowany strachem.

Impossible death~ / FyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz