{12} Złośliwe pnącza

711 41 141
                                    

Dni mijały, a oni również mijali się jak dwa cienie. Fyodor wyglądał coraz gorzej, prawie nie sypiał nocami, jeśli chodzi o posiłki to jadł tylko w razie już naprawdę konieczności... Nikolai nie wie jak wiele krwi stracił już Rosjanin przez pierścień, ale to go martwiło, nawet bardziej... Doprowadzało do obłędu, szału, smutku, ekscytacji, poirytowana, rozpaczy, obojętności, śmiechu... Jego uczucia mieszały się w tak chaotyczny sposób po raz pierwszy w życiu. I to po części to go przerażało, co było powodem tego wszystkiego? Dla klauna była to oczywiście jedna kobieta Agatha Christie, ale dla Fyodora nie było kogoś kogo mógłby jednogłośnie obwiniać... Przynajmniej do momentu, w którym nie zobaczył młodszego siebie. Wtedy pojął że podpisał pakt nie z diabłem, a z czymś gorszym niż król demonów czy demon dumy zwany Lucyferem.

Nieświadomie podpisał pakt z człowiekiem, zdepresowaną obdarzoną, której cel był jasny... A jemu nie pozostało nic. Żyć w nie świadomości? Umrzeć świadomie? Żadna z tych opcji nie była zapisana na karcie jego przeznaczenia, którą teraz dzierżyła blondynka. Kryminał jest kryminałem, ale w zależności od pisarza kara może stać się zbawieniem, a zarazem zbrodnią...

- W końcu w obliczu zbrodni wszyscy są równi... Czyż nie mój drogi? ~

Kobieta spojrzała znacząco na Rosjanina. Jego ciało w dużej mierze było już oplecione przez złośliwe pnącza.

- Jak jest twój interes w tym wszystkim? - zapytał słabym głosem Rosjanin.

- Zwrot akcji nie byłby niespodziewany, gdyby tak po prostu o nim opowiadać. - zachichotała.

~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy szczury były pod władą Gogola nie zawsze wszystko szło zgodnie z planem... No dobrze nic, nic nie szło zgodnie z planem. Oczekiwania wielce mijały się z rzeczywistością, ale to nie był największy powód którym należy się martwić. Największy powodem do obaw był sam Gogol, a raczej jego stan psychiczny. Jego stan był tak niestabilny, że ataki paniki Chuuy'i przy tym to nic szczególnego. U Gogola wyglądało to mniej więcej tak...

Najpierw palił wszystko co przypominało mu o Fyodorze, niczym każda kobieta po zerwaniu ( w tym Chuuya), w połowie jednak rozmyślał się i starał się nieco odratować wszystko, potem w akcie desperacji rzucał wszystkim w co popadnie. WSZYSTKIM wliczając w to filary, kolumny, ludzkie zwłoki lub ich części, auta i tak dalej...Nawet Sigma w tamtym momencie mógł poczuć jego cierpienie na sobie gdy oberwał w twarz na szczęście tylko piłką, ale wciąż. Następna i ostatnia faza tego całego załamania to zwykłe zobojętnienie poprzedzane godzinami płaczu, potem tylko pusty wzrok wbity w szybę. Nic więcej.

- Nikolai-san... - Sigma ostrożnie otworzył drzwi i spojrzał na ponurą minę zwykle wesołego klauna.

Białowłosy nie spojrzał w jego stronę, patrzył za okno bez celu.

- Pomyślałem że to akurat chciałbyś zachować, więc to przechowałem dla ciebie... - Sigma podał klaunowi kartę.

Gdy Gogol się jej przyjrzał zrozumiał, jak wielkie ma ona znaczenie. To była ta sama karta którą dał Dostoyevsky'emu by go pocieszyć, gdy byli dziećmi. W jego oczach momentalnie zebrały się łzy, patrzył na znajomy napis " Uśmiech proszę~" wspomnienia wracały i w tym momencie gdy spod jego przepaski spłynęła krwawa łza. Wtedy zrozumiał coś ważnego.

- Nikolai-san!? W-wszystko w porządku?! - Sigma był zdezoriętowany nagłym przytulaniem ze strony klauna.

- Dziękuję za pomoc Sigma-kun~ - zaśmiał się Nikolai.

- Um... Nie ma problemu.

- A właściwie coś szczególnego cię tu sprowadza? - zapytał w końcu białowłosy, gdy się od niego odsunął.

Impossible death~ / FyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz