Od momentu w którym padło to pytanie, Fyodor zastanawiał się dlaczego wogóle zadał to pytanie. Przecież po części już rozumiał Nikolaia, dlaczego był tak zaślepiony morlnym myśleniem by nie zauważyć cięć, które w ten sposób zostawił na sercu kochanka. Wszak miłość to trudna gra, ale teraz wielki król szczurów z kompleksem Boga był w stanie nawet sam się spoliczkować za tego typu słowa... Myślał, że chodź po części uspokoi Nikolaia którego nerwy z samego rana były w strzępkach. Ale o Matuszko Rosijo jak bardzo on się tu pomylił. Nawet teraz po tym wszystkim jeszcze czuł się nieco winny tego co miało miejsce...
~~~~~~~~~~~~~~
Już z samego rana w domu umarłych było słychać tylko krzyki, a przez ich nagłość Sigma już czwarty raz tego dnia, zanim wybiła dziesiąta rano zemdlał, coś jak podczas przegrzania letniego, ale tu chodziło tylko i wyłącznie o strachliwość osiemnastolatka.
- Bram myślisz, że dziś jeszcze zemdleje? - zapytał Ivan, gdy głowa nieprzytomnego chłopaka leżała na jego kolanach.
- Jeśli Fyodor w najbliższym czasie nie wróci do dowództwa to tak... Myślę że może jeszcze mu się to przydarzyć i to całkiem sporo razy. - zauważył, gdy usłyszeli kolejny krzyk klauna.
Siedzieli oboje w salonie, ale nawet stąd udało się usłyszeć krzyki przerażenia torturowanych w podziemiach oraz krzyki klauna, który od samego rana kipił z wściekłości.
- Teraz cieszę się, że nie należę do zespołu medycznego podziemi. - stwierdził z ulgą wampirzy obdarzony.
- Ale on cię przecież lubi, nic by ci nie zrobił. - Ivan ze spokojem wzruszył ramionami.
- Ty chyba jeszcze go wkurwionego nie widziałeś. W ostatnim tygodniu oddział, który wyruszył do prefektury Kanagawa wrócił o połowe mniejszy. - tłumaczył Bram.
- A są dowody, że to on?
- Nie pacanie, ale to widać jak na dłoni... Z resztą taki już jest ciemny świat Yokohamy.
- Biedny Nikolai musi być mu poprostu ciężko, gdy Fyodor-san jest w takim stanie. - westchnął ze współczuciem rusek.
- Lepiej skup się na nie zagłaskaniu Sigmy na śmierć Ivan.
- To mu bardzo pomaga nie znasz się! Ja poprostu jestem miły dla przyjaciół, a ty jak zwykle taki ponury jak whisky bez lodu.
- Wolę krwawą mary... Bardziej przypomina krew.
W tym fascynującym momencie ich rozmowę przerwały kolejne krzyki i po chwili dużo bardziej cichy odgłos kroków i ziewania. Dostoyevsky ledwo co zbudzony wstał z łóżka i przyczłapał na poranny kieliszek rosyjskiej czystej, nie żeby było to konieczne, ale taka rutyna. Chodź szczerze zważywszy na nie do końca zagojony uraz i dopiero poprawiający się stan fizyczny powinien nie chwytać alkoholu, ale cóż szefowi nikt nie zabroni...
- Co jest kurwa! - zdziwił się dość mocno wampir po zobaczeniu czarnowłosego, który wyglądał na wypoczętego w przeciwieństwie do nich.
- Nie wiem o co ci chodzi pijawko. - stwierdził oschle anemik i po razu wypił zawartość kieliszka.
- To ty do tej pory spałeś?! - zdziwił się Ivan.
- Tak... Co w tym dziwnego jest ledwo dziesiąta. - zauważył Fyodor.
- Jak głęboki ty masz sen żeby tego nie słyszeć do cholery!?
- Nie zrozumiesz wampirze... Z resztą czego nie słyszeć?
- Nikolaia. - sprostował Ivan.
- Niko? A co on robi, że słyszać tyle krzyków z podziemi?
- Zgadnij. - westchnął Bram Stocker.
CZYTASZ
Impossible death~ / Fyolai
RomanceUkłucie nie dostrzegalne, a prowadzi do śmierci, coś zamroczyło twoje myśli i wywołało nie porządane uczucia, miałeś własny cel i stałeś się czyimś celem. Cóż za ironia?! Zabawna ironia, z tą ironią i jej świadomością, śpisz, jesz ... Ideał znajdzie...