{9} Za wolno Dosiu ~

770 47 22
                                    

Posiadacz fiołkowych oczu zaczął się budzić, odrazu za oknem zauważył, że jeszcze Yokochamę spowijają ciemności. Godziny więc nie mógł dokładnie określić, a mimo to jego ospały wzrok szybko spotkał ten Agathy.

- Miło, że znów zaszczyciłeś mnie swoją obecnością Fyodor.

- Nie schlebiaj sobie. - warknął zimno Rosjanin.

Powoli wstał i rozejrzał się dookoła. Nic nie trzymało go tu na siłę, ani kajdanki, ani nie zmienił swojego miejsca położenia od chwili gdy, zasnął. Co szczerze powiedziawszy nie tyle go zdziwiło co zaintrygowało.

- Nie masz zamiaru nic ze mną zrobić?

- Nie muszę... Wszystko samo się wydarzy. - stwierdziła zbliżając się do jego twarzy znacząco.

- Nie lubię, gdy ktoś przekracza granice mojej strefy osobistej. - rzucił oschle Rosjanin patrząc jej prosto w oczy.

Na twarzy blondynki szybko zagościł uśmiech. Jej usta niespodziewanie dotknęły bladych rosyjskich ust, Fyodor opierał się uczucią jakie czuł. Nigdy wcześniej nie potrzebował coś do kogoś czuć, czuł się przymuszony, ale mimo poczucia naruszenia jego strefy osobistej nie potrafił odepchnąć blondynki. Jego umysł nie chciał współgrać z ciałem, co bardzo go denerwowało. Był skazany na czekanie, aż kobieta sama się od niego odsunie, a zrobiła to dopiero po chwili.

- Co ty sobie do cholery myślisz?! - zapytał zdenerwowany.

- Nie podobało się?

- A dlaczego miałoby!? Ty chora dziwko! - czarnowłosy dopiero teraz mógł złapać szyję kobiety w złości.

- Ależ ty brutalny~ - stwierdziła zanim jego ręce mocniej oplotły jej szyję i poddusiły ją.

Rosjanin popchnął kobietę próbującą złapać oddech na podłogę. Wychodząc rzucił jej chłodne spojrzenie. Nic go tu nie trzymało więc zamierzał wrócić do kasyna Sigmy, śnieg, deszcz, noc czy dzień bez różnicy uszatkę ma więc jest dobrze. Zaczął powoli wracać ulicami lekko oświetlonymi przez miejskie latarnie, trochę mu to zajmie, ale teraz to bez znaczenie. Tak długo jak ktoś znów nie wywoła jego zdenerwowania.

~~~~~~~~~~~~

W czasie gdy Fyodora nie było w kasynie, ciekawski Gogol kupił taki sam pierścień, co ten Fyodora by sprawdzić czy na niego zadziała tak samo jak na Rosjanina. Nie zadziałał, nawet dłuższa chwila czekania nic nie dała, to był zwykły pierścień. Więc odpowiedź nasuwała się sama, Dostoyevsky ma pierścień specjalnie przygotowany do określonego zadania, jak i w czasie, tak i w działaniach.

- Szlag! - klaun uderzył pięścią o barek przed nim.

- Nikolai dobrze się czu-

Pytanie, a raczej próbę pytania Sigmy przerwał dziwny, szalony śmiech klauna. Z początku był to tylko chichot, ale potem przybrał barwę czystego, szalonego śmiech. Co w pewien sposób przeraziło Sigmę. Białowłosy rzucił pierścieniem, przez co ten potoczył się po podłodze w nieznanym mu kierunku.

- To wszystko na nic! NA NIC SIGMA! HAHAHAHAHA!

Klaun znów śmiał się w akcie swojej desperacji. Melancholijna strona jego osobowości chciała przejąć kontrolę nad jego umysłem, jednak nie mogła tego zrobić, gdy on raz za razem popadał w szaleńczy śmiech.

Jego przygaszone spojrzenie wraz z dźwiękiem otwierających się drzwi zwróciło się w tamtą stronę. Śmiech powoli ucichł znów malejąc do cichego chichotu, jego spojrzenie spotkało się z czystym ametystem, który tak sobie oblubował. Chłodne spojrzenie ze strony Fyodora go nie odpychało, on wciąż mógł uznać je za unikatowe. Tak długo jak kolor tych oczu pozostaje taki sam, tak długo on może określić je cudownymi, pięknymi. Nie wypowie tego na głos, takie rzeczy woli trzymać dla siebie, ale wiele rzecz w rosyjskim szczurze uważa za piękne.

Impossible death~ / FyolaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz