TW: w rozdziale pojawiają się myśli samobójcze i niezdrowa relacja opierająca się na nieodpowiednich poczynaniach. Nie należy podzielać przedstawionych w rozdziale zachowań.
~
„Tak się rodzi nowy czas.
Moje życie się odmienia". - Kiedy jesteś tu (piosenka z bajki: Zaplątani)⋆⋅☆⋅⋆
Harper ze skupieniem zamiatała rozbite szkło z dywanu, a Wayne w ciszy łatał dziurę w ścianie, niedawno co przyniesionymi z piwnicy rzeczami.
Mury mieszkania ponownie zalała cisza, a oni od bliska godziny zachowywali się tak jak gdyby to co stało się jeszcze czterdzieści minut wcześniej w ogóle nie miało miejsca. Zamiast tego jedynie w milczeniu sprzątali bałagan po niedawnych „gościach" i próbowali ułożyć porozrzucane po głowach myśli. A łatwym zadaniem z pewnością to nie było...
Jednym słowem... Zachowywali się dokładnie tak jak jeszcze niedawno sobie obiecali. Jednak z barku laku... Harper nie czuła się dzięki temu lepiej. A przecież powinna, prawda?
— Chciałbym ci coś pokazać. — Odezwał się wreszcie Wayne jednocześnie malując załataną już dziurę, mleczną farbą.
Harper - słysząc to co powiedział - zatrzymała się na chwile, zawieszając pełne kłującego szkła ręce w powietrzu. W zdziwieniu spojrzała na bruneta robiąc to jednak przelotnie i jedynie przez ramie.
— Co takiego? — Zapytała nieco zaciekawiona tuż po tym wyrzucając ostatnią garść szkła do niedużego śmietnika stojącego przy niej. Ze skrzywieniem bólu otrzepała dłonie, w których gdzieniegdzie powbijały się jego drobne jak piasek kawałki.
A więc to naprawdę będzie tak wyglądać? Dopytała. Ty będziesz łatał dziury, a ja będę zamiatać dywan? Będziemy zachowywać się tak jakbyśmy nie chcieli się przed chwilą pozabijać?
Czekając na jego odpowiedzieć dziewczyna niekontrolowanie i tak jakby przypadkowo przypomniała sobie ich wcześniejszą rozmowę.
Czyżby nie to sobie obiecaliśmy, skarbie? Odbił pałeczkę. Wayne'a i Harper już nie ma. Wrócą o świcie, a my nacieszmy się sobą ten ostatni raz. Udajmy, że my to tak naprawdę nie my. Że jesteśmy kimś innym, że ja jestem Nigelem, a ty moim skarbem.
Stop.
Na jej pytanie Wayne uśmiechnął się pod nosem tuż po tym wracając spojrzeniem na świeżo pomalowaną ścianę.
— Zobaczysz. — Urwał zwinnie, wciąż na nią nie patrząc.
A widząc to Harper - korzystając z okazji - wywróciła zirytowana oczami. Nie trudno było domyśleć się, że owa odpowiedź w żaden sposób jej nie usatysfakcjonowała. Chciała konkretów, ale najwyraźniej w najbliższym czasie nie miała ich dostać.
CZYTASZ
W ramionach śmierci
Teen Fiction𝐏𝐄𝐑 𝐀𝐒𝐏𝐄𝐑𝐀 𝐀𝐃 𝐀𝐒𝐓𝐑𝐀 Życie zniszczyło nas doszczętnie, a czas zabrał kiedy chciał. A może to tak naprawdę my byliśmy za to wszytko odpowiedzialni? Bezmyśnie dodaliśmy sztorm nad i tak burzliwe już morze, które wkrótce wskazało nam dr...