19 cz 2. Samotne wilki.

71 2 86
                                    

Miłego czytania <3
~

„Thought I found a way out (Found)
But you never go away (Never go away)
So I guess I gotta stay now. - Lovely (Billie Eilish)

(Myślałam, że znalazłam wyjście (znalazłam)
Ale ty nigdy nie odchodzisz (nigdy nie odchodzisz)
Więc chyba muszę teraz zostać)

⋆⋅☆⋅⋆

19/03/2017 / 21:22 / niedziela
   „Motyle nie widzą swoich skrzydeł".
O co mogło mu chodzić? Co to ma w ogóle znaczyć? Po co wciąż się w to bawi? Po co wciąż bawi się mną?
  To mnie denerwuje. Ponad tydzień temu dał mi wybór. Dał mi wybór, do cholery! Mogłam dobrowolnie odejść, pozwolił mi odejść. Zostawić się w tyle, a ja wybrałam. Wybrałam mądrze. Za nas oboje.
  A więc po ciągnie co te cyrki? Powiedział mi, że chyba wciąż się z tym, że już nas nie ma, nie pogodził. Wiem co teraz czuje... bowiem ja czuję się tak samo.
  I ja i on straciliśmy kogoś w kim wiedzieliśmy drugiego siebie, ale... ale razem niszczyliśmy się jedynie jeszcze bardziej niż w pojedynkę.
  Ruth ma rację. Tą relację powinnam zakończyć jak najszybciej jak tylko jestem w stanie.
  Tylko... czy jeszcze potrafię to zrobić?

Nowe łóżko, na którym przez wyjazd przyszło Harper spać było okropnie niewygodne i twarde. Z każdym jej ruchem stare deski skrzypiały jak postać rodem wyjęta z horroru i mimo iż tego dnia nastolatka przeżyła naprawdę wiele związanych ze swoją pierwszą podróżą samolotem nerwów... znów nie mogła zmrużyć oka.

I to chyba właśnie dlatego po raz kolejny sięgnęła po schowany gdzieś w walizce notes...

⋆⋅☆⋅⋆

Transylwania, Sighisoara.
Dzień drugi.
20/03/2017r.

Transylwania była przepięknym, ale także nieziemsko klimatycznym miejscem. A zwłaszcza w zimę. Kamienne drogi, kolorowe jak zachód słońca budowle i te zapierające dech w piersi lasy wyglądały tak pięknie, że Harper mogła przyglądać się temu widokowi przez godziny. Zresztą, nawet wtedy najprawdopodobniej by się nie znudziła.

W tym miejscu po prostu było coś wyjątkowego. Coś czego kruczowłosa... nie umiała jeszcze dokładnie określić. Ale miała zamiar to zrobić.

Pierwszy dzień w tej „mroźnej krainie" może fakt faktem był dość nudny i niewiele się w nim działo, ale było to tylko i wyłącznie powodem tego, że na miejsce przylecieli późno w nocy i toteż z tego powodu przespali całe popołudnie.

I oto tak właśnie z czterech, pełnych dni tutaj zrobiły się ledwie trzy. Obecnie był poniedziałek, a w środę wszyscy już z powrotem wracali do siebie. Stracenie jednego dnia nie było jednak tak złe jak złe mogło się z początku zdawać.

W niedzielny wieczór wszyscy goście zjedli wspólną kolację, na której poznali rodziców Paula i Neila. Pan i pani Matei (rodzice złotowłosego) to byli bardzo ciepli ludzie, o naprawdę dużych sercach. Wnioskując oczywiście po tym, że już na samym wstępnie przyjęli ich z szeroko rozwartymi ramionami.

Cóż... natomiast państwo Rusu - jak sam Paul - z początku byli dość straszni. Ich zimne postawy trochę... okej kogo my tu okłamujemy - bardzo odstraszały, ale nie minęła chwila, a Harper zmieniła zdanie.

W ramionach śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz