„Nawet najtwardszy cynik ma w sercu struny, których poruszenie budzi żywe emocje". - Opowieści tajemnicze i szalone (Edgar Allan Poe)
⋆⋅☆⋅⋆
Ulubionym wspomnieniem ze wczesnego dzieciństwa Harper było to gdy mając sześć lat siedziała na balkonie w domu dziadka i oparta o metalowe barierki przewracała zdjęcia w swoim zabawkowym aparacie. Do tej pory pamiętała to jak przewijając kolejne to obrazki owy brzmiał i z dokładnością potrafiła opisać jeden ze swoich ulubionych (jak nie ulubiony) przedstawiający Roszpunkę ze swoim przyjacielem Pascalem. Odkąd pamięta bajka ta była jej ulubioną... Ugh!
Cóż za ironia nieprawdaż? Oczywiście zważając na to co stało się w nocy...Dlaczego musiałam się z nim pocałować akurat przy tym?! Zastanawiała się z wyczuwalną we wnętrzu frustracją.
Mniejsza. Wróćmy do wcześniejszego tematu.
Jednak - jak już każdy z was wiedział - wspomnienia miały to do siebie, że gdy już skończysz o nich myśleć zdajesz sobie sprawę z tego, że to co piękne przeminęło, a ty musisz wrócić do szarej rzeczywistości pełnej obowiązków i ciężkich decyzji...
A uczucie to Harper mogła porównać do tego jakie poczuła po nocy spędzonej z Wayne'am, z którym ostatni raz w życiu wcieliła się w role „Harper i gwiazdki".
Jednakże wypadałoby zacząć od początku, nieprawdaż?
Słabe promienie światła przebijały się przez grube zasłony w niewielkim salonie, w którym oboje - niemalże jak zabici - parę godzin temu zasnęli.
Harper od bliska trzydziestu minut w bezruchu siedziała na nieziemsko niewygodnej kanapie, przez którą bolały ją wszystkie mięśnie jedynie z niecodziennym uczuciem w brzuch wsłuchując się w równy oddech Wayne'a i ten własny. Jej głowa lekko pulsowała, a żołądek odmawiał posłuszeństwa i będąc szczerą... skłamałby mówiąc, że wczoraj się nie spiła. Bo spiła - i to dość mocno. A do tego dochodziło jeszcze to, cholerne zioło, które pod wpływem debilizmu z tym durniem wypaliła.
Mimo to pamiętała jednak wszystko... i to zadziwiająco dokładnie.
Jego usta i jej usta. Ich mieszkające się oddechy.
Pełne zdumienia westchnienia. Ich pocałunek.
Ich apokalipsa. Ich koniec. Ich pożegnanie.Tylko czy po tym co się stało będą w stanie to zrobić?
— Chryste... — Szepnęła jak najciszej tylko mogła, w załamaniu łapiąc się za głowę.
W nastolatkę - tak jak od samego początku się spodziewała - raz po raz uderzały ogromne wyrzuty sumienia. I to nie było powodem tego, że się z Wayne'am pocałowała. Co się stało to się nie odstanie i może faktem było to, że teraz było jej z tą myślą nieco niezręcznie, a przede wszystkim z tym, że dawała mu się z własnej woli na tej cholernej łące lub w tym cholernym mieszkaniu dotykać, głupio, ale... to nie była tylko jego wina. Bowiem większość z nim interakcji zainicjowała ona sama. I to chyba to najbardziej Harper w tym wszystkim bolało... to, że pozwoliła mu zrobić coś na co dotychczas nie pozwalała nawet Larze. Że także to Wayne'owi dała coś czego z własnej woli nigdy nie dała jej...
Trzymała go bez z sekundy na sekundę wzrastającego napięcia za dłoń... przytuliła go, cholera leżała z nim na jednej kanapie z odległością tak naprawdę nieistniejącą!
Jestem okropną przyjaciółką, pomyślała dość mocno się przez to podłamując.
A gdyby tego było mało chwilę później na ekranie trzymanego w dłoniach telefonu zobaczyła ogrom nieodebranych połączeń i błagalnych wręcz wiadomości proszących ją o to by powiedziała gdzie jest lub chociażby dała jakikolwiek znak życia... I nie. Chyba niepotrzebne było to by mówiła od kogo to wszystko było. Bowiem tylko głupi nie domyśliłby się, że od Jacoba i Lary...
CZYTASZ
W ramionach śmierci
Teen Fiction𝐏𝐄𝐑 𝐀𝐒𝐏𝐄𝐑𝐀 𝐀𝐃 𝐀𝐒𝐓𝐑𝐀 Życie zniszczyło nas doszczętnie, a czas zabrał kiedy chciał. A może to tak naprawdę my byliśmy za to wszytko odpowiedzialni? Bezmyśnie dodaliśmy sztorm nad i tak burzliwe już morze, które wkrótce wskazało nam dr...