Rozdział 17

233 11 0
                                    

    Zauważyłam go, chłopaka trzymającego się barierki mostu. W moim ciele brzmiały sprzeczne emocję. Zsunęłam kaptur z głowy i powoli podeszłam do poręczy. Oparłam o nią ręce i spojrzałam pusto przed siebie, nie zwracając uwagi na chłopaka. Czułam na sobie jego zdenerwowany wzrok.

- Woda jest lodowata - mówię, nadal nie spoglądając na niego - Słaby pomysł na samobójstwo - po raz pierwszy spojrzałam na chłopaka. Jego twarz była widocznie zmęczona, a oczy przekrwione. Wpatrywał się we mnie, jakbym była nawiedzającym go duchem.

- Nie rozumiesz - odparł, na co uśmiechnęłam się i odwróciłam wzrok.

- Połowicznie - zaczęłam pół szeptem - Jak myślisz, co robię na moście w środku nocy?- nie oczekiwałam od niego odpowiedzi. Staliśmy tak przez kolejne kilka minut, aż w końcu chłopak przełożył nogę przez barierkę i znalazł się po drugiej stronie, trzymając się barierki znajdującej się za nim.

- I tak to zrobię - powiedział zdesperowanym głosem. Odwróciłam się do niego.

- Nie zabraniam ci - w jego oczach widziałam ciągłą dezorientację moją osobą - Chodź ze mną - odwróciłam się i zaczęłam iść wzdłuż chodnika.

- Dlaczego miałbym to zrobić?- zapytał, a ja zatrzymałam się i uśmiechnęłam, chodź nie mógł tego zobaczyć.

- Bo nie masz nic do stracenia - rzuciłam przez ramię. Po paru sekundach chłopak znalazł się obok mnie. Opuściliśmy most, jednocześnie mijając się z naszym przeznaczeniem.

°°°

- Odpowiesz mi wreszcie?- był zirytowany, ale nadal za mną podążał. Uśmiechnęłam się i założyłam kaptur na głowę.

- Zaraz będziemy na miejscu - odpowiedziałam przyspieszając. Parę minut później wyszliśmy z lasu. Przed nami znajdował się ogromny teren składający się z dwóch pasów torów i trawy rosnącej na wolnej przestrzeni.

- A więc twoim pomysłem jest rzucić się pod pociąg - zaśmiał się.

- Może kiedyś - odparłam beztrosko, przechodząc przez pierwsze tory - Idziesz? - spojrzałam na chłopaka, który nie był przekonany moim planem. Stał i gapił się na mnie przez kolejne sekundy, co powoli mnie irytowało - Nie zamierzam cię zabić spokojnie - wydaje się, że moje słowa go uspokoiły, ponieważ po chwili znajdował się obok mnie.

- Co robisz?- zapytał, gdy kładłam się na trawie. Nie zamierzałam odpowiadać. Chłopak wziął głęboki wdech i położył się obok mnie. Oboje leżeliśmy na plecach wpatrując się w odległe gwiazdy.

- Dziękuję, że mi zaufałeś - powiedziałam przerywając niezręczną ciszę. Wiedziałam, że powinnam mu wyjaśnić dlaczego go tu przyprowadziłam - Wiesz co to znaczy kontrola nad życiem? - zapytałam wpatrując się w przestrzeń. Chłopak przekręcił głowę w moją stronę i gdy nie odpowiadał, dodałam - Pokaże ci - usiadłam i nie pozwoliłam nic powiedzieć. Spojrzałam na zegarek, a w głowie odliczałam sekundy do przyjazdu pociągu - Teraz masz kontrolę. Możesz skoczyć, albo tu zostać - byłam wpatrzona w zbliżające się światła - Za chwilę oba pociągi miną się, jednocześnie dając nam wybór.

Siedzieliśmy odwróceni do siebie plecami wpatrując się w przejeżdżające wagony. Gdy pociągi minęły nas poczułam niepokój, bo nie wiedziałam jaką decyzję podjął siedzący za mną chłopak. Nie spodziewałam się. Chłopak wybrał życie, chociaż miał możliwość rzucenia się pod pociąg. Nie zamierzałam go o to pytać. Wstałam i zaczęłam iść wzdłuż torów.

- Dokąd idziesz?- zapytał. W jego głosie czułam swego rodzaju odwagę. Odwróciłam się i wzruszyłam ramionami. Chłopak pokręcił głową i podbiegł do mnie. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie poznawałam człowieka, który jeszcze nie dawno stał na moście gotów skoczyć - Teraz ja ciebie poprowadzę - jego chwilowy uśmiech zburzył mur, który zdąrzyłam wybudować wieki temu - Często tu przychodzisz?

- Przez ostatni miesiąc bardzo często - pierwszy raz był dzień po tamtej imprezie. Dodałam w myślach.

- Też to chciałaś zrobić? - zapytał. Niebo robiło się coraz jaśniejsze, a trawa wraz z moimi nogawkami wilgotniejsza.

- Nie wiem - odpowiedziałam - Może - wzrok utkwiłam w niedalekiej stacji do której najprawdopodobniej zmierzaliśmy.

- Lubisz biegać?- zanim zdążyłam przyswoić pytanie, chłopaka już nie było. Truchtał co jakiś czas spoglądając za siebie. Byłam wyczerpana, ale pobiegłam. Jakaś część dawnej mnie tęskniła za uśmiechem na twarzy.

- Nie wierzę - odparłam ledwo oddychając. Czułam, jak moje myśli zderzają się ze sobą, tworząc coś na wzór sztormu.

- Ja też - spojrzał za siebie - Myślałem, że nie dożyje wschodu słońca.

- Jakim cudem masz tyle energii?- byłam zaniepokojona jego nienaturalną zmianą nastroju. Popatrzyliśmy na siebie w tym samym momencie. Między nami wytworzyła się specyficzna więź, której nie byłam w stanie wytłumaczyć.

- Nie wiem - zaśmiał się, jakby nagle stał się najszczęśliwszą osobą na świecie - Dziękuję - wykrzywiałam twarz w grymasie niezrozumienia - Dzięki tobie wciąż tu jestem.

- Nic nie zrobiłam - popatrzyłam się na niego jak na głupca - Zaciągnęłam cię na tory i dałam okazję do samobójstwa - wyjaśniłam coś, co obydwoje wiedzieliśmy - To ty zdecydowałeś co dalej.

- Jak się nazywasz?- spytał. Jego niebieskie tęczówki zaświeciły ze szczęścia.

- Vivian - odparłam - A ty?

- Cedric - uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym uniósł wzrok ku niebu - Jeśli jeszcze się kiedyś spotkamy, to będzie przeznaczenie.

- Co ty bredzisz?- zaśmiałam się z niezrozumiałych słów chłopaka. Ten jedynie na mnie spojrzał, po czym ruszył drogą przed siebie - Mam nadzieję, że się spotkamy!

- Ja też!- odkżyknął i znikł w oddali.

- Dziękuję Cedric - szepnęłam do siebie - Dzięki tobie pierwszy raz od miesiąca uśmiechnęłam się szczerze.

Pierwszy raz od tamtego zdarzenia, które zniszczyło i odmieniło moje życie na zawsze.








Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz