Rozdział 1

590 16 0
                                    

     Śmialiśmy się tak jak zawsze, a jednak było w tym coś cudownego. Gdy na telefon przyszło powiadomienie, spojrzałam na chłopaka. On powoli wyjmował go z kieszeni, a ja próbowałam uspokoić moje czerwone od śmiechu policzki. Gdy brunet zerknął na ekran telefonu, na usta wpadł mu zawstydzony uśmiech.

- Która to?- zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie jak gdyby urażony - Błagam cię, znam cię od dziesięciu lat - uniosłam brwi w dość specyficzny sposób sugerujący moją wyższość. On doskonale wiedział o co mi chodzi - Dobra nie mów, zgadnę - powiedziałam, chociaż sądząc po jego minie i tak nie zdobył, by się na odwagę aby cokolwiek odpowiedzieć - Mam zaczął alfabetycznie?

- Bez przesady, nie miałem, aż tylu dziewczyny - jego głos brzmiał jednak inaczej niż zazwyczaj, był nieco speszony, co do niego nie pasowało.

- O co chodzi?- przestałam się uśmiechać. Odchyliłam głowę, opierając ją o kuchenne szafki.

- Nic , po prostu...- zaciął się, a ja nie naciskałam. Dałam mu w spokoju pozbierać swoje myśli w spójną całość - To Ian - mruknął pod nosem. Zmarszczyłam brwi, a brunet jeszcze bardziej się speszył - Spotykamy się ze sobą.

- Czekaj - wystawiłam ręce w górę, dotychczas trzymana przeze mnie bułka, teraz leżała na moich nogach. Przełknęłam, kawałek bułki i kontynuowałam - Ian Wilson?- zagadnęłam. Chłopak pokiwał głową, sprawiając, że brązowe kosmyki włosów, również podskakiwały - Ten przystojny?

- Tak.

- Ekstra!- wybuchnąłam entuzjazmem. Chłopak niepewnie na mnie spojrzał, widząc moje zadowolenie, uśmiechnął się.

- Ej panienki!- w progu kuchni stanęła Florence. Równocześnie na nią spojrzeliśmy - Do roboty.

- Tak jest szef - chwyciłam bułkę, po czym wstałam.

Obydwoje ruszyliśmy na kawiarnię i zatrzymaliśmy się za blatem, biorąc do pracy.

- Twoi przyjaciele przyszli - parsknął, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. Na jego ustach błąkał się uśmieszek.

- Ja nie mam przyjaciół - odparłam spokojnie i kontynuowałam wycieranie reszty kubków - Nie licząc ciebie i mojej babci.

- Wiem - uśmiechnął się cwanie - Aczkolwiek bawią mnie twoje rekcję, gdy mówię o nich - wskazał palcem w kierunku stolika, gdzie siedzieli ludzie, o których żartował. Znudzona przekręciłam w tamtym kierunku głowę.

Angela blond barbie z sztucznymi cyckami, którymi świeci przed każdym. Królowa liceum i największa suka jaką mógł poznać świat. Obok niej siedział Terry, który otaczał ją ramieniem, a wzrok utkwił w jej dekolcie. Przed brunetem siedział Daniel, czyli kolejny dupek oraz Margot. Rozpieszczone snoby, patrzące na czubek własnego nosa, nie dalej. Nienawidzę ich, bo już od pierwszego dnia w liceum, gdy przypadkiem wylałam na Angelę shake, zaczęli mi uprzykrzać życie.

- Pójdę ich obsłużyć, zanim kogoś uśmiercisz wzrokiem- brunet widząc mój wzrok, minął mnie i podszedł do grupki pajaców. Po chwili wrócił z lekkim uśmiechem - Pomożesz mi zanieść ich zamówienie.

- Dobra - burknęłam niezadowolona, ale posłusznie ruszyłam za chłopakiem.

Przygotowaliśmy wszystko, po czym z tackami w ręku, ruszyliśmy w kierunku ich stolika. Miguel sprawnie poukładał ich zamówienia na stoliku i odszedł zostawiając mnie na postawę tych cymbałów.

- Vivian Marshall - zaczęła Angela. Nieprzerwanie ściągałam zamówienie z tacy, ignorując blondynke - Co tam u rodziców?- spytała, po czym, teatralnie zakryła ręką usta udając przerażenie.

Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz