Rozdział 5

91 4 0
                                    

   Tydzień później Chase dostał wypis i wraz z Carlem jechaliśmy do mieszkania bruneta. Jak się okazało mieszka w innej części miasta, niż cztery lata temu. Dom Chase, okazał się być naprawdę wielki z przestrzennym ogrodem. Wjechałam na kostkę przed domem i zaparkowałam samochód. Pomogłam Carlowi wysiąść z fotelika, a brunet sam opuścił pojazd, postękując.

- Żyjesz?- parsknęłam rozbawiona. Rzucił mi mordercze spojrzenie, gdy zorientował, że się z niego nabijam.

Wziął Carla za rękę i razem z nim, skierował się do mieszkania. Z lekkim uśmiechem na twarzy, wyciągnęłam walizki z samochodu, następnie przenosząc je na ganek. Musiałam zrobić dwie rundki, by wszystko przenieść. Dopiero, gdy odstawiłam walizki, rozejrzałam się po mieszkaniu, gdzie przeważał kolor szary. Wszystko wyglądało elegancko, drogo i szykownie.

Wniosłam nasze rzeczy na piętro i odnalazłam pokój bruneta, który miałam z nim dzielić. Cała ta sytuacja jest trochę niedorzeczna. Zniknęłam na cztery lata, po czym odbiłam Chase i Katherine z rąk socjopatów, przywiozłam do domu i walczyliśmy z moim gwałcicielem z przed laty. Wszystko to brzmi, jak z filmu akcji.

Weszłam do środka i odstawiłam swoją walizkę, wraz z torbą. Pokój był szary z białymi meblami. Znajduje się tu garderoba, łazienka oraz wyjście na balkon. Ogromne łóżko, które pomieściło, by z dziesięć osób z czarną satyną i białymi poduszkami.

Moją uwagę przykuła komoda, a raczej to, co się na niej znajdowało. Pełno zdjęć w ramkach. Uśmiechnięty Chase z Lukiem i piwem w ręku. Ben z Kat, którzy leżeli w zaspie śniegu. Michael, który wrzucał piłkę do kosza. Ja i Chase, śpiący w łóżku po i imprezie oraz Luke stojący nad nami, pokazujący kciuki w górę.

Tak tęsknię.

- Jak tam?- zagadnął Ced. Odwróciłam się, by spojrzeć na chłopaka, który opierał się o framugę drzwi.

- Jest stabilnie - przyznałam.

- Spłaciłem dług twoich braci - oznajmił. Uśmiech, który dotychczas miałam na ustach, spełzł.

- Co?- spytałam zdziwiona.

- Bałem się, że będą chcieli zrobić coś tobie lub Carlowi - wzruszył ramionami. Prawy kącik jego ust, uniósł się - Jesteście moją rodziną i nie dam was skrzywdzić.

Podeszłam do blondyna, po czym przylgnęłam do jego masywnego ciała. Odwzajemnił czułość i założę się, że na jego ustach pojawił się uśmiech, tak, jak na moich.

- Zawsze i na zawsze - wyszeptałam.

- Zawsze i na zawsze - również szepnął.

- Pójdę do chłopaków - oznajmiłam, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Opuściliśmy pokój i zeszłam na dół, zaś blondyn do pokoju gościnnego.

W salonie zastałam śpiącego Carla oraz shreka, który migał na ekranie telewizora. W kuchni, zaś stał Chase z szklanką wody w ręku. Podeszłam do bruneta z lekkim uśmiechem.

- Widziałaś nasz pokój?- zagadnął. Gdy na niego spojrzałam, na jego ustach błądził łobuzerski uśmiech - A przede wszystkim łóżko?

- Tylko przelotnie - mruknęłam. Brunet chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku schodów. Prawie, że po nich wbiegliśmy, aż znaleźliśmy się w środku - Tęskniłam.

- Ja też - mruknął. Chwycił mnie w tali i uniósł, sadzając na biurku. Gwałtownie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku - Czekałem na to cztery lata.

Odpiął moje jeansy i ściągnął je, zamaszystym ruchem. Gdy ja ściągałam bluzę, brunet ściągnął z siebie dresy wraz z bokserkami. Odpiął mój stanik, rzucając go w głąb pokoju, tak, jak i majtki.

- Jesteś taki...- nie dokończyłam, ponieważ chłopak wszedł we mnie, bez uprzedzenia - Boże!

- Nazywam się Chase - sapnął. Wykonywał gwałtowne pchnięcia, tak, że cała komoda ruszała się wraz z nami - Ale mogę być twoim bogiem.

Starałam się być, jak najciszej, ponieważ nie byliśmy sami w domu, ale było to naprawdę ciężkie. Brunet złapał mnie za jedną pierś i ścisnął mocno, wywołując jęk rozkoszy. Kreśliłam linie na jego plecach paznokciami. Gdy obydwoje byliśmy bliscy spełnienia, brunet jeszcze przyspieszył swoje ruchy.

- Kurwa!- jęknęłam w jego usta. Odchyliłam głowę i wbiłam palce w plecy chłopaka, po chwili doszliśmy. Moim ciałem, wstrząsnęły spazmy rozkoszy.

- Mamo!- z dołu, dobiegł nas krzyk Carla - Jestem głodny!

- Idę!- odkrzyknęłam.

Szybko się ubraliśmy, po drodze całując się. Opuściliśmy pokój i niespodziewanie brunet, klepnął mnie w tyłek, aż rozległo się plaśnięcie.

- Debilu!- warknęłam.

- Nie wiem, czy mam być obrażony o hałas, czy o to, że mnie nie poprosiliście do zabawy - rzucił rozbawiony blondyn. Obydwoje spojrzeliśmy w jego kierunku - Nie grzecznie.

- Słyszałeś?- zapytałam zażenowana. Czułam, jak rumieńce zalewają moją twarz. Cedrik jedynie się roześmiał i biorąc mnie pod ramię, zeszliśmy na dół - Ale wstyd.

- Nie przejmuj się mała - parsknął i dał mi pstryczka w nos - Przeleciałaś Torrenca.

- To ja, ją przeleciałem - poprawił go brunet, który właśnie wszedł do kuchni - Nie raz - dodał rozbawiony.

- Dzieci - parsknęłam. W trójkę przygotowaliśmy obiad, a Carl nam pomógł  - Smakuję ci?

- Tak - kiwnął głową. Przetarł małymi rączkami zaspaną twarz, a po chwili wrócił do jedzenia - Chciałbym iść na plac zabaw.

- Oczywiście kochanie - pogłaskałam chłopca po głowie.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i uchyliłam drzwi. Dostrzegłam dwie znane mi postacie. Katherine uśmiechnęła się, zaś chłopak zamarł, tak, jak ja. Moje serce zaczęło wybrzmiewać szybszy rytm, jakby chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.

Wyższy, niż przed czterema laty mężczyzna. Barczysty, umięśniony i z lekkim zarostem. To już nie był chłopiec, to dorosły mężczyzna.

- Truskaweczka?- ciszę przerwał jego szept.

- Cześć Ben.

Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz