Tydzień później Chase dostał wypis i wraz z Carlem jechaliśmy do mieszkania bruneta. Jak się okazało mieszka w innej części miasta, niż cztery lata temu. Dom Chase, okazał się być naprawdę wielki z przestrzennym ogrodem. Wjechałam na kostkę przed domem i zaparkowałam samochód. Pomogłam Carlowi wysiąść z fotelika, a brunet sam opuścił pojazd, postękując.
- Żyjesz?- parsknęłam rozbawiona. Rzucił mi mordercze spojrzenie, gdy zorientował, że się z niego nabijam.
Wziął Carla za rękę i razem z nim, skierował się do mieszkania. Z lekkim uśmiechem na twarzy, wyciągnęłam walizki z samochodu, następnie przenosząc je na ganek. Musiałam zrobić dwie rundki, by wszystko przenieść. Dopiero, gdy odstawiłam walizki, rozejrzałam się po mieszkaniu, gdzie przeważał kolor szary. Wszystko wyglądało elegancko, drogo i szykownie.
Wniosłam nasze rzeczy na piętro i odnalazłam pokój bruneta, który miałam z nim dzielić. Cała ta sytuacja jest trochę niedorzeczna. Zniknęłam na cztery lata, po czym odbiłam Chase i Katherine z rąk socjopatów, przywiozłam do domu i walczyliśmy z moim gwałcicielem z przed laty. Wszystko to brzmi, jak z filmu akcji.
Weszłam do środka i odstawiłam swoją walizkę, wraz z torbą. Pokój był szary z białymi meblami. Znajduje się tu garderoba, łazienka oraz wyjście na balkon. Ogromne łóżko, które pomieściło, by z dziesięć osób z czarną satyną i białymi poduszkami.
Moją uwagę przykuła komoda, a raczej to, co się na niej znajdowało. Pełno zdjęć w ramkach. Uśmiechnięty Chase z Lukiem i piwem w ręku. Ben z Kat, którzy leżeli w zaspie śniegu. Michael, który wrzucał piłkę do kosza. Ja i Chase, śpiący w łóżku po i imprezie oraz Luke stojący nad nami, pokazujący kciuki w górę.
Tak tęsknię.
- Jak tam?- zagadnął Ced. Odwróciłam się, by spojrzeć na chłopaka, który opierał się o framugę drzwi.
- Jest stabilnie - przyznałam.
- Spłaciłem dług twoich braci - oznajmił. Uśmiech, który dotychczas miałam na ustach, spełzł.
- Co?- spytałam zdziwiona.
- Bałem się, że będą chcieli zrobić coś tobie lub Carlowi - wzruszył ramionami. Prawy kącik jego ust, uniósł się - Jesteście moją rodziną i nie dam was skrzywdzić.
Podeszłam do blondyna, po czym przylgnęłam do jego masywnego ciała. Odwzajemnił czułość i założę się, że na jego ustach pojawił się uśmiech, tak, jak na moich.
- Zawsze i na zawsze - wyszeptałam.
- Zawsze i na zawsze - również szepnął.
- Pójdę do chłopaków - oznajmiłam, gdy już się od siebie odsunęliśmy. Opuściliśmy pokój i zeszłam na dół, zaś blondyn do pokoju gościnnego.
W salonie zastałam śpiącego Carla oraz shreka, który migał na ekranie telewizora. W kuchni, zaś stał Chase z szklanką wody w ręku. Podeszłam do bruneta z lekkim uśmiechem.
- Widziałaś nasz pokój?- zagadnął. Gdy na niego spojrzałam, na jego ustach błądził łobuzerski uśmiech - A przede wszystkim łóżko?
- Tylko przelotnie - mruknęłam. Brunet chwycił mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku schodów. Prawie, że po nich wbiegliśmy, aż znaleźliśmy się w środku - Tęskniłam.
- Ja też - mruknął. Chwycił mnie w tali i uniósł, sadzając na biurku. Gwałtownie złączył nasze usta w namiętnym pocałunku - Czekałem na to cztery lata.
Odpiął moje jeansy i ściągnął je, zamaszystym ruchem. Gdy ja ściągałam bluzę, brunet ściągnął z siebie dresy wraz z bokserkami. Odpiął mój stanik, rzucając go w głąb pokoju, tak, jak i majtki.
- Jesteś taki...- nie dokończyłam, ponieważ chłopak wszedł we mnie, bez uprzedzenia - Boże!
- Nazywam się Chase - sapnął. Wykonywał gwałtowne pchnięcia, tak, że cała komoda ruszała się wraz z nami - Ale mogę być twoim bogiem.
Starałam się być, jak najciszej, ponieważ nie byliśmy sami w domu, ale było to naprawdę ciężkie. Brunet złapał mnie za jedną pierś i ścisnął mocno, wywołując jęk rozkoszy. Kreśliłam linie na jego plecach paznokciami. Gdy obydwoje byliśmy bliscy spełnienia, brunet jeszcze przyspieszył swoje ruchy.
- Kurwa!- jęknęłam w jego usta. Odchyliłam głowę i wbiłam palce w plecy chłopaka, po chwili doszliśmy. Moim ciałem, wstrząsnęły spazmy rozkoszy.
- Mamo!- z dołu, dobiegł nas krzyk Carla - Jestem głodny!
- Idę!- odkrzyknęłam.
Szybko się ubraliśmy, po drodze całując się. Opuściliśmy pokój i niespodziewanie brunet, klepnął mnie w tyłek, aż rozległo się plaśnięcie.
- Debilu!- warknęłam.
- Nie wiem, czy mam być obrażony o hałas, czy o to, że mnie nie poprosiliście do zabawy - rzucił rozbawiony blondyn. Obydwoje spojrzeliśmy w jego kierunku - Nie grzecznie.
- Słyszałeś?- zapytałam zażenowana. Czułam, jak rumieńce zalewają moją twarz. Cedrik jedynie się roześmiał i biorąc mnie pod ramię, zeszliśmy na dół - Ale wstyd.
- Nie przejmuj się mała - parsknął i dał mi pstryczka w nos - Przeleciałaś Torrenca.
- To ja, ją przeleciałem - poprawił go brunet, który właśnie wszedł do kuchni - Nie raz - dodał rozbawiony.
- Dzieci - parsknęłam. W trójkę przygotowaliśmy obiad, a Carl nam pomógł - Smakuję ci?
- Tak - kiwnął głową. Przetarł małymi rączkami zaspaną twarz, a po chwili wrócił do jedzenia - Chciałbym iść na plac zabaw.
- Oczywiście kochanie - pogłaskałam chłopca po głowie.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek, więc wstałam i podeszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i uchyliłam drzwi. Dostrzegłam dwie znane mi postacie. Katherine uśmiechnęła się, zaś chłopak zamarł, tak, jak ja. Moje serce zaczęło wybrzmiewać szybszy rytm, jakby chciało wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.
Wyższy, niż przed czterema laty mężczyzna. Barczysty, umięśniony i z lekkim zarostem. To już nie był chłopiec, to dorosły mężczyzna.
- Truskaweczka?- ciszę przerwał jego szept.
- Cześć Ben.
CZYTASZ
Miasto Kłopotów
RomanceZakochanie się w nim było, jak bieg przez tunel i błoga niewiedza co znajduje się na jej końcu. Mimo wielu problemów i przystanków, które bolą i wyniszczają cię od środka, chcesz biegnąć dalej. Gdyby los dał mi kolejną szansę i ponownie postawił prz...