Następne dni Chase męczył mnie w szkole swoimi żartami i docinkami. Często mnie gilgotał, gdy przez przypadek zorientował się, jak wielkie mam gilgotki, zwłaszcza w okolicach brzucha. Wkurwiał mnie jak nikt inny wcześniej, ale musiałam jakoś przeżyć z tym imbecylem.
Nie da się go pozbyć.
Dziś nastał piątek, czyli dzień imprezy. Postanowiłam się na nim zemścić i jakoś odegrać za wszystko co mi robił przez ostatnie dni.
Zrobiłam makijaż i wyprostowałam włosy, które zaczęły sięgać mi do tali. Stanęłam w bieliźnie przed lustrem w łazience i oglądałam swoje ciało. Pod lewą piersią ciągnęła się parocentymetrowa blizna, której nienawidzę a niestety stanik jej nie zasłania. Podobną bliznę mam na karku, ale na szczęście zasłaniają ją włosy. I blizny przy nadgarstkach, ale to akurat moja wina. Płaski brzuch i wcięcie w tali, które kocham.
Gdy skończyłam oglądać swoje ciało, na czerwoną koronkową bieliznę ubrałam czarną bluzkę z długim rękawem. I dopasowaną przylegającą spódnice tego samego koloru. Nałożyłam botki i byłam gotowa do wyjścia. Telefon wzięłam luźno do ręki, po czym weszłam do salonu, gdzie wszyscy bracia oglądali jakiś film.
- Będę już wychodzić - oznajmiłam. Wszyscy na mnie spojrzeli. Derek zmierzył mnie wzrokiem, jakby oceniał mój wygląd. Przez chwilę wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale w ostateczności wrócił do oglądania telewizora.
- Ładnie wyglądasz - pochwalił najstarszy z braci - Potrzebujesz czegoś?
- Wszystko mam, dzięki - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Chase już stał na podjeździe z papierosem w ręku - Ładny outfit?- stanęłam i zaprezentowałam się chłopakowi.
Zlustrował mnie wzrokiem, od góry do dołu i zaciągnął się papierosem. On ubrał zwykłą czarną koszulkę i dżinsy. Po dłuższej chwili wypuścił dym z ust i powiedział:
- Yhy, tylko za krótka.
- Yhy tylko za krótka- przedrzeźniałam go z grymasem nie zadowolenia. Po chwili przybrałam poważną postawę i założyłam ręce na piersi - Ty masz chuja krótkiego.
- Chcesz się przekonać?- wyrzucił niedopałek i zdeptał go butem.
- Jasne, jak tylko będę miała przy sobie mikroskop to przyglądne się tej drobnej sprawie - zaśmiałam się, co ewidentnie go zdenerwowało. Zacisnął szczękę oraz rękę w pięść tak, że, aż mu knykcie pobielały.
- Wsiadaj zanim ci te drobną sprawę wsadzę w dupę - burknął i obszedł samochód, zasiadając za kierownicą.
Drogę odbyliśmy w ciszy, przez wściekłego chłopaka. Na miejscu opuściliśmy pojazd, a chłopak wziął mnie pod ramię, gdy weszliśmy do środka. W uszach mi dudniło od głośnej muzyki, zmarszczyłam nos czując mocną woń alkoholu. Weszliśmy głębiej w tłum ludzi i przeciskając się przez nich, aż dotarliśmy do barku.
Wypiliśmy parę shotów na rozluźnienie. Zrobiliśmy sobie drinki i ruszyliśmy w kierunku kanap. Brunet usiadł i posadził mnie na swoich kolanach.
- Masz coś w kieszeniach?- zapytałam. Zaczęłam się wiercić, aż przerwał to chłopak kładąc swoje dłonie na mojej tali - Czuję, że na czymś siedzę.
- Wszystko zostawiłem w samochodzie - oznajmił. Po chwili wystawił dłoń z kluczem w ręku - W kieszeniach mam tylko to.
- Czyli...- zaczęłam, ale przerwałam, gdy dotarło do mnie na czym siedzę - Boże.
- Możesz przestać się wiercić?- zapytał wprost do mojego ucha. Zastygłam w miejscu słysząc surowość w jego głosie - To pogarsza sytuację dziewczynko.
- Wiesz co pogorszy sytuację?- zapytałam. Nie dając mu czasu na odpowiedź, wstałam z jego kolan i pociągnęłam chłopaka za sobą. Stanęliśmy między ludźmi i przylgnęłam do jego torsu - Za bardzo się najebałam - krzyknęłam i przekręciłam głowę, by na niego spojrzeć - Mam nadzieję, że nie będę jutro nic pamiętać.
Uniosłam ręce, po czym zaplotłam place na jego karku. Przylgnęłam pośladkami do jego wybrzuszenia i zaczęłam się o niego ocierać. Chłopak załapał mnie w tali i mocniej przycisnął do swojego ciała. Błądził rękoma po moim ciele, sprawiając, że przechodziły mnie przyjemne dreszcze.
Co ja odpierdalam.
°•°•°•°
Zeszłam na dół, chwiejąc się na nogach, po czym skierowałam się do salonu. Zamyślona nie patrzyłam, jak idę, przez co wpadłam na rudowłosą dziewczynę, która przeze mnie oblała się drinkiem.
- Cholera ty mała dziwko!- krzyknęła. Osoby koło nas, zwróciły na nas uwagę czekając i licząc na jakąś atrakcję.
- Przepraszam - wysapałam szybko - Nie chciałam na ciebie wpaść.
- Matka cię patrzeć pod nogi nie nauczyła?- warknęła wściekle. Serce mi się ścisnęło na jej słowa.
Oddychaj Vivian.
- Jejku, naprawdę nie chciałam na ciebie wpaść - ponownie okazałam skruchę chcąc już stąd iść. Dziewczyna miała odmienne zdanie na ten temat i postanowiła kłócić się dalej.
- Ale to kurwa zrobiłaś! - cisnęła pustym kubkiem pod swoje nogi - Rodzice nie nauczyli cię kultury?
- Tak się składa, że nie nauczyli - odparłam spokojnie. Jeśli zaraz nie odwali się od moich rodziców wyrwę jej te rude kudły.
- Niech zrobią to teraz, może jeszcze jest dla ciebie szansa - bąknęła. Ścisnęłam ręce w pięści i zaczęłam liczyć w myślach do pięciu, by nie rzucić się na rudzielca.
- Zapewne, by to zrobili, jakby żyli - burknęłam. Ruda flądra zaczęła się śmiać, jakbym powiedziała w chuj śmieszy żart. Dziwne uczucie zaczęło mnie cisnąć w sercu i w klatce piersiowej. Czułam jakby ktoś rzucał kamieniami, wprost w moją klatkę piersiową.
Dziewczyna wciąż nie przestawała się śmiać, a ja czekałam cierpliwe zbyt długo, aż w końcu nie wytrzymałam. Zamachnęłam się i uderzyłam ją pięścią w twarz tak, że upadła. Nie chciałam przestawać. Nie mogłam jej darować naśmiewania się z śmierci moich rodziców. Usiadłam na niej okrakiem i zaczęłam okładać pięśćmi.
Po dłuższym czasie jakiś chłopak podniósł i postawił mnie, a drugi chciał mi przywalić, w ramach obrony koleżanki. Złapałam go za nadgarstek, a wolną rękę złożyłam w pięść i zadałam mu cios prosto między żebra. Zgiął się w pół i odsunął o parę kroków. Rudowłosa wstała i rzuciła się na mnie. Chwyciła mnie za włosy i zaczęła szarpać, zaś ja wbiłam paznokcie w jej twarz i zadrapałam. Powstały trzy czerwone linie ciągnące się od brwi, aż po brodę.
Nagle ktoś złapał nas za ramiona i odciągnął od siebie. Zaczęłam się szarpać i wyrywać. Luke odciągnął tą sukę, a mnie jakiś inny chłopak, którego nie mogłam zauważyć. Przerzucił mnie sobie przez ramię, po chwili opuszczając mieszkanie.
- Puszczaj mnie!- wrzasnęłam. Wciąż się szarpałam, ale nie mam szans z chłopakiem - Zabiję szmatę!
- Właśnie dlatego cię nie puszczę - odparł oschle. Zaciągnął mnie na tylne siedzenia auta i wciąż nie puszczał, jakby się bał, że tam wrócę. Coleman uruchomił pojazd i z piskiem opon ruszył pustą drogą.
CZYTASZ
Miasto Kłopotów
RomansaZakochanie się w nim było, jak bieg przez tunel i błoga niewiedza co znajduje się na jej końcu. Mimo wielu problemów i przystanków, które bolą i wyniszczają cię od środka, chcesz biegnąć dalej. Gdyby los dał mi kolejną szansę i ponownie postawił prz...