Rozdział 8

89 3 0
                                    

      Niesforne rodzeństwo wyszło na zewnątrz, by Porozmawiać, a my wciąż zdezorientowani zostaliśmy w salonie. W domu będę musiała porozmawiać z Cedem i wszystko sobie wyjaśnić. Przez cztery lata nie powiedział nic o swojej rodzinie, a ja nie naciskałam, wiedząc, że może to być dla niego trudne. Jak widać sprawa jest dość zawiła.

- A więc?- chwilową ciszę przerwał Theodor. Poprawił poły swojej czarnej marynarki oraz zmierzwił brązowe włosy - Co jest powodem sprowadzenia nas tu?

- Razem z Ashley, chcieliśmy zaprosić was na nasz ślub - oznajmił. Usiadł na wolnym miejscu na kanapie i spoglądał na nas po kolei - Nie wysyłaliśmy zaproszeń, bo wiem, że wszyscy się pojawicie - oznajmił z uśmiechem - Za tydzień w sobotę, msza zaczyna się o dwunastej.

- Uważam, że mogłeś wysłać te zaproszenia - jęknął niezadowolony Chase - Oszczędził byś nam trudu.

- Zaraz usunę cię z listy gości cepie - bąknął urażony.

- Chamuj się - upomniał go bruent i rzucił złowrogie spojrzenie - Obok ciebie siedzi pięciolatek - pogroził mu palcem, jak małemu dziecku - Jak zacznie powtarzać, będziesz zwisał na fiucie z sufitu.

- Chase!- upomniałam go oraz walnęłam w ramię. Spojrzał na mnie niezrozumiale, aż jego twarz wykrzywiła się w rozumieniu - Nie mów tak.

- Chase nie umie się zachować - zaśmiał się chłopiec. Pokiwałam głową z sztucznym uśmiechem - Chce ciasteczko.

- Chodź, znajdziemy coś - wziął go Michael i razem skierowali do kuchni.

- Nie mów tak przy nim, już i tak pyta co to znaczy "skurwiel"- upomniałam bruneta, jak dziecko. Ten wywrócił jedynie oczami - Zaraz ty będziesz wisiał na fiucie.

- Podziękuję - rozsiadł się na kanapie i wziął łyk kawy z kubka, który trzyma w ręku - Nie kręcą mnie takie zabawy.

- Już jest okej - dobiegł nas kobiecy głos. W salonie pojawiła się Ashley, której oczy były czerwone od płaczu. Usiadła na kanapie przede mną, zaś Ced zajął miejsce obok mnie - Mój brat jest chujem, ale przyzwyczaiłam się. Lepiej wyjaśnij to mamie, ona to dopiero będzie wściekła, zobaczysz. Przez cztery lata, dzień w dzień, słyszałam jedynie o tobie, miałam tego serdecznie dość, a ty z dupy pojawiasz się tu z rodzinką, znaczy wiem, że się przyjaźnicie z Vivian, a Carl to nie twój syn i jest adoptowany, ale jakby na to nie spojrzeć jesteście rodziną i...

- Wystarczy!- bełkot dziewczyny przerwał Ben. Brunetka ucichła i spojrzała na chłopaka, który wyglądał na znużonego - Ashley, jesteś cudowna, ale czasem tworzysz za dużo zdań.

- Wybaczcie - mruknęła cicho - Przez emocję mówię za dużo, ale nie zmienię tego, taka już jestem. I nie zamierzam się zmieniać, musicie mnie zaakceptować, zwłaszcza, że zostaniemy rodziną - wyjaśniła.

- Ashley, ty już jesteś jedną z nas - przytuliła ją Katherine - I chce być twoją druhną.

- Michael wam powiedział?- zapytała. Wszyscy zgodnie kiwneliśmy głowami, potwierdzając - Chciałabym też, żebyście były moimi druhnymi - oznajmiła niepewnie - Wiem, że się nie znamy, ale jesteś ważna dla naszych przyjaciół - brunetka machnęła dłońmi, wskazując na każdego w pomieszczeniu - I chciałabym żebyś była druhną wraz z Katherine.

- Oczywiście - zgodziłam się.

- W tygodniu pojedziemy na przymiarki sukni - poinformowała. Wraz z Kat zgodziłyśmy się - Z wami będzie łatwiej, bo garnitury łatwo wybrać.

- Wy macie olśniewać, nie my - wtrącił Chase - A przede wszystkim ty - dodał z uśmiechem - W końcu to twój ślub.

- Ver i Bet, zrobiły wrażenie na swoich ślubach - oznajmiła Kat i spojrzała na moich braci - Wyglądały cudownie.

- Ty też - odparł Alec. Obdarzył brunetkę typowym dla siebie uśmiechem - Fioletowa suknia ślubna robiła furorę.

- Lubię być niekonwencjonalna.

°°°

Ułożyłam śpiącego Carla w łóżku i ściągnęłam buty oraz bluzę. Przkryłam go kocem, po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego czole. Zostawiłam włączoną lampkę i opuściłam pokój, zostawiając uchylone drzwi. Weszłam do sypialni, gdzie Chase leżał na łóżku.

- Pierwszy ślub na jakim będę - mruknęłam i usiadłam na krańcu łóżka - Powinnam być na każdym. Zjebałam.

- Nie mów tak - szepnął brunet. Uniósł się do pozycji siedzącej, po czym przytulił mnie od tyłu - Naprawiałaś swoją psychikę i to z adekwatnym powodzeniem.

- Tak, ale ślub to ważny dzień, powinnam być obok - szepnęłam. Chłopak wzmocnił uścisk i pocałował moje ramię.

- Żałujesz, że wyjechałaś?- zagadnął.

- Nie - odparłam pewnie - Gdybym nie wyjechała, najprawdopodobniej popełniła bym samobójstwo - oznajmiłam pewna swoich słów, po czym spojrzałam w jego czarne tęczówki - I nie zaadoptowała bym Carla, a ja i Ced mogliśmy się więcej nie spotkać.

- Carl wspomniał, że robiłaś sobie krzywdę.

Ściągnęłam przez głowę bluzę, by pokazać chłopakowi blizny. Cienkie i pojedyncze przecięcia, które pozostaną ze mną już na zawsze.

- To był okres w moim życiu, kiedy najbardziej za wami tęskniłam, a nie mogłam wrócić - oznajmiłam z łzami w oczach. Odgoniłam je i kontynuowałam - Chwilę słabości, gdy chłopacy spali, a ja siedziałam same ze sobą w łazience - wyjaśniłam - Carl musiał się obudzić i to zauważyć, nie powinien na to patrzeć.

- Hej, spokojnie - szepnął i wzmocnił uścisk.

- Może grupwy uścisk?- zagadnął Cedric. Uniosłam głowę i napotkałam jego spojrzenie, stał oparty i framugę. Wstałam i podeszłam do blondyna, przytulając się do jego ciała - Przykro mi, że musiałaś przez to przechodzić sama mimo, że byłem obok.

- Nie chciałam was martwić.

- Jak zawsze - szepnął w moje włosy. Pogładził moje plecy dłonią, dodając otuchy.

- Chcesz spać z nami?- zagadnęłam.

- Miłosny trójkąt?- zapytał z łobuzierskim uśmiechem - Chętnie.

- Debil - odsunęłam się i walnęłam go w twardy tors - Przed nami ciężki tydzień.

Wróciłam do łóżka, a Cedric ruszył za mną. Wtuliłam się w tors Chase'a, który mnie objął, a Ced położył się za mną. W nocy dołączył do nas Carl, który się przebudził i bardzo chciał do Ceda.

Poczułam się szczęśliwa.

Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz