Następne dni mieniły mi naprawdę bardzo dobrze i szybko. Theo i Alec starli się ze mną zaprzyjaźnić i sprawić, bym czuła się w nowym domu jak najbardziej komfortowo. Dali mi klucz do mieszkania i garażu, chociaż ten drugi raczej nie szybko mi się przyda. Zwiedziłam większość Moreton i muszę przyznać, że to miasto jest naprawdę piękne.
Niestety Dereka nie udało mi się jeszcze poznać, ponieważ jest w delegacji i nie miałam takiej możliwości.
Dziś jest pierwszy września, a co za tym idzie. Pierwszy dzień w nowej szkole. Stresowałam się cholernie, ale zawsze musi, być ten pierwszy raz. Postanowiłam pokazać się od dobrej strony, tak więc zrobiłam lekki makijaż i wyprostowałam włosy dzięki czemu zaczęły sięgać do tyłka. Muszę je przyciąć.
Na siebie nałożyłam czarny top z długim rękawem i lekkim dekoltem. A do tego czarna spódnica z dwoma białymi paskami na dole biegnące poziomo. Do plecaka wrzuciłam telefon i zarzucając go na ramię, zeszłam na dół. Wsunęłam na stopy trampki i wyszłam z mieszkania.
- Ładnie wyglądasz - skomplementował mnie Alec, gdy wsiadłam do jego samochodu.
- To pierwszy dzień, muszę się pokazać z dobrej strony - odrzuciłam pasmo włosów do tyłu - Szkołę podaple dopiero za miesiąc i do tego ubiorę dresy moro, żeby łatwiej było mi uciec z miejsca zdarzenia i do tego dobrze wyglądać.
- Udam, że tego nie słyszałem - zaśmiał się zestresowany. Odpalił auto i ruszył z podjazdu.
- Żartuje - uspokoiłam go machnięciem ręki. Włączyłam radio i lekko przyciszyłam, żeby nie przeszkadzało nam w konwersacji - Boję się ognia.
- Dlaczego?- spytał zainteresowany. Jechał powoli i ostrożnie oraz wzrok miał skupiony na jezdni, jakby bał się, że znienacka wyrośnie przed nim drzewo, w które wjedzie.
- W wypadku - nawiązałam do zdarzenia mającego dziesięć lat - Auto zaczęło się palić. Nie pamiętam jak z niego wyszłam, ale pamiętam widok rodziców, którzy płonęli.
- Bardzo mi przykro malutka.
Chwilę później wychodziłam z samochodu i żegnałam się z Alekiem. Szkoła była dość sporych rozmiarów, jak na liceum i wyglądała jak stary zamek. Pierdolony Hogwart, tylko przez pół mniejszy. W środku, zaś było nowocześnie i elegancko, co nie pasowało do wyglądu zewnętrznego budynku. Przeważały tu biel i niebieski, czyli takie barwy pewnie reprezentują szkołę. Rozglądałam się i czytałam tabliczki z podpisem do czego służy dane pomieszczenie. Niestety znalazłam tylko salę chemiczne, fizyczne i angielskie, a sekretariatu nigdzie nie mogłam znajść. I na moje nieszczęście w środku nie spotkałam jeszcze nikogo. Zapewne dlatego, że właśnie trwały lekcję.
Aż skręcając w jeden z korytarzy zauważyłam opierającego się o ścianę chłopaka. Jest strasznie wysoki i umięśniony. Ubrany jest w czarny dres z adidasa oraz tego samego koloru koszulkę przylegająca do jego ciała. Stukał w ekran telefonu z obojętnym wyrazem twarzy. Zmieżwił włosy, które lekko opadły mu na czoło.
Mimo, że nie wyglądał na miłego, chodź mogły to być jedynie pozory, ale był jedyną osobą jaką spotkałam przez ostatnie minuty. Podeszłam więc do niego, a gdy się zatrzymałam zostawiając przestrzeń między nami, uniósł znudzony wzrok i wbił go we mnie.
- Gdzie jest sekretariat?- spytałam, lekko spłoszona pod naciskiem jego spojrzenia. Chłopak zlustrował mnie z góry na dół wzrokiem i zatrzymał na moich oczach.
- Napewno nie tu - odpowiedział, po czym powrócił do telefonu. Ponownie zaczął w niego stukać palcami, a mi zachciało się śmiać z jego dziecinnego zachowania.
CZYTASZ
Miasto Kłopotów
RomanceZakochanie się w nim było, jak bieg przez tunel i błoga niewiedza co znajduje się na jej końcu. Mimo wielu problemów i przystanków, które bolą i wyniszczają cię od środka, chcesz biegnąć dalej. Gdyby los dał mi kolejną szansę i ponownie postawił prz...