Rozdział 4

463 15 0
                                    

     Po dłuższej chwili brunet doprowadził się do porządku. Wciąż na niego patrzyłam z cierpliwością, a on widząc mój zacięty wyraz twarzy odchrząknął. Poprawił bluzę oraz kaptur i zmieżwił swoje włosy. Spojrzał na mnie z góry, po czym uśmiechnął się ukazując szereg białych zębów.

- Uratowałaś mnie - objął mnie ramieniem i zaczął prowadzić wzdłuż korytarza - Jestem Benjamin Clark - przedstawił się miło - Ale mów mi Ben.

- Vivian Marshall - również się przedstawiłam - Vivi lub Vi, jak wolisz - wzruszyłam delikatnie ramionami i poprawiłam kartki, które zaczęły wypadać z moich rąk.

- Jasne truskaweczko - uśmiechnął się - Schowaj te kartki, nie będą ci narazie potrzebne.

Wziął rękę z mojego ramienia, dając swobodę i przestrzeń. Wrzuciłam je niechlujnie do plecaka. Spowrotem narzuciłam na siebie tornister, a chłopak znów wziął mnie pod ramię i zaczął prowadzić.

- To główny korytarz, tu są szafki i sale, ale my większość lekcji mamy na pierwszym, bądź drugim piętrze - wyjaśnił po czym skręcił w lewy korytarz - W tamtym korytarzu - wskazał ręką w korytarz za nami - Są szatnie, sala gimnastyczna i basen, a nawet siłownia. Sale do zajęć sportowych tak w skrócie.

Szliśmy dalej kolejnymi korytarzami. Chłopak dokładnie wszystko mi pokazywał i objaśniał. Na parterze była też stołówka, pokój nauczycielski. Na kolejnych piętrach sale lekcyjne.

- A tu jest taki jakby stadion - wyjaśnił, gdy wyszliśmy przez duże drzwi na zewnątrz - Nasza szkoła słynie z koszykówki, ale uprawia się tu wiele innych sportów. Piłka nożna, siatkówka, lacrosse i lekkoatletyka.

- Sport to nie moja bajka - mruknęłam widząc te wszystkie miejsca. Wszystko to wygląda, jak z amerykańskich seriali, bądź filmów, a myślałam, że takie rzeczy, to tylko w filmach.

- Moja też nie bardzo, chociaż gram w kosza - rzucił nie przywiązując do tego większej uwagi - Dużo punktów można zdobyć, tak jak z zajęć muzycznych i teatralnych.

- To już prędzej - oznajmiłam. Muzyka od zawsze była moim komikiem. Gdy byłam młodsza uczyłam się gry na fortepianie, próbowałam też gry na gitarze, ale nie wyszło.

- Więc się zapisz, dużo punktów dostaniesz - spojrzał na swój zegarek, po czym zaczął ciągnąć mnie do szkoły - Tam jest palarnia, jeśli palisz - wskazał palcem jakiś zaułek, nim weszliśmy do szkoły - Chodzimy razem do klasy, więc będę cały czas obok, nie masz się czym martwić.

- Dzięki Ben - naprawdę byłam mu wdzięczna, sama pewnie nie dałabym sobie rady.

- Ależ nie ma za co truskaweczko - tracił mój nos palcem - Chcesz coś zostawić w szafce, czy idziemy pod sale zanim ta dzicz się rozejdzie?

- Nie mam jeszcze co tam zostawiać - odpowiedziałam na co kiwnął głową - Chodźmy pod sale.

Weszliśmy na pierwsze piętro, po czym usiedliśmy na jednej z ławek koło sali matematycznej. Wymieniłam się z chłopakiem numerem telefonu oraz facebook'em, by móc się jakoś kontaktować. Gdy zadzwonił dzwonek uczniowie wypadli z klas tworząc tłok. Gdy trochę się rozeszli w Benjamina klatkę piersiową uderzył czarny plecak z vansa i upadł na jego kolana. Syknął z bólu i złapał się za obolałe miejsce, po czym spojrzał na osobę, która to zrobiła.

- Czego dyro chciał?- spytała brunetka, która zatrzymała się przed nim i zrobiła balona z gumy. Patrzyła na niego wyczekująco - Hmm?

- Żebym oprowadził nową koleżankę - wskazał na mnie głową, a wzrok brunetki padł na mnie. Zwęziła oczy przyglądając mi się uważnie.

Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz