Rozdział 19

220 8 0
                                    

    Chase siedział spokojnie na jednym ze szpitalnych siedzeń, ja krążyłam od drzwi do drzwi czekając na lekarza, który ma podać wyniki. W drodze zadzwoniłam do braci, którzy są już w drodze do Sandfordzkiego szpitala. Gdy lekarz wyszedł z sali, od razu pojawiłam się obok.

- Jej stan jest stabilny, ale będzie musiała zostać na obserwacji - wyjaśnił - Jest bardzo osłabiona, ale nic jej nie będzie - uspokajał mnie.

Niestety nie skutecznie.

- Dziękuję - mruknęłam z sztucznym uśmiechem. Kiwnął głową, po czym minął mnie idąc do innych pacjentów.

- Vivian Marshall - na dźwięk mojego imienia oraz nazwiska, obydwoje spojrzeliśmy w głąb korytarza.

Stał tam zdziwiony oraz zaskoczony chłopak, którego tak dobrze znam. Liam Crist.

Pokonał dzielącą nas odległość, po czym wziął mnie w ramiona i mocno przytulił. Wzdrygnęłam się lekko przez tak niespodziewany kontakt fizyczny, ale oddałam uścisk. Liam Crist, to mój stary przyjaciel. Znaliśmy się od małego i przyjaźniliśmy, aż poznałam Daniela. Po tym, jak mnie wykorzystał, jedyną osobą, która stanęła po mojej stronie i mnie broniła, to właśnie on. Codziennie dostawał przez to łomot, aż zerwałam naszą przyjaźń dla jego bezpieczeństwa.

- Cześć Liam - odsunęliśmy się od siebie, a chłopak obejrzał mnie wzrokiem - Nic się nie zmieniłam.

- Widzę - mruknął - Wciąż nie rośniesz - parsknął. Z lekkim uśmiechem walnęłam go pięścią w ramię.

- Liam, to Chase - wskazałam na bruneta, który zdążył już wstać - To Liam, mój stary przyjaciel.

- Siema - zbili piątkę, a Chase cały czas uważnie go obserwował - Co robisz w Sandford?

- Przyjechałam do babci - oznajmiłam.  Lekki uśmiech, który dotychczas miałam na ustach, teraz był smutny - Zemdlała i musieliśmy jechać do szpitala.

- Ostatnio wyglądała blado - oznajmił. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy, które uważnie mnie obserwowały - Często dzwoniła z prośbą o pomoc. Tu coś naprawić, tu dokręcić, wymienić.

- Dziękuję, że jej pomogłeś - uśmiechnęłam się lekko - A ty?- zagadnęłam - Co robisz w szpitalu?

- Jakiś czas temu był mecz i naciągnąłem ścięgno - wyjaśnił. Spojrzałam na jego nogę, która była cała w siniakach, coś mi się wydaję, że to coś więcej, niż naciągnięte ścięgno - Pójdę już na badania - poinformował, gdy wciąż nic nie mówiłam - Miło było cię znów zobaczyć, a ciebie poznać.

- Ciebie również - pokiwałam głową. Przytulaliśmy się, a chłopacy ponownie zbili piątkę, po czym odszedł.

- Pójdę po kawę - poinformował Chase, złożył szybki pocałunek na moich ustach i ruszył korytarzem.

Nagle z sali, w której leży moja babcia, dobiegło mnie nieprzerwane pieczenie. Odwróciłam się i uchyliłam drzwi, a dźwięk zrobił się głośniejszy. Serce zaczęło wybrzmiewać szybszy rytm, a po głowie przechodziły same czarne scenariusze. Weszłam do środka, a maszyna informująca o szybkości bicia serca, pokazała prostą linię.

Ona odeszła.

Chciałam zacząć krzyczeć, walić w ściany, płakać cokowiek. Ale byłam już tak wymęczona, że jedyne co dałam radę zrobić, to zgarnąć opakowanie nieznanych mi tabletek i wyjście z sali. Przeszłam korytarz, aż znalazłam się na jego końcu i weszłam do pustej sali.

Mam dość tego, że wszystko się jebie. Najważniejsza osoba w moim życiu właśnie umarła, zostawiając mnie kompletnie samą.

Wsypałam tabletki do ust, po czym odkręciłam butelkę z wodą i pociągnęłam łyk. Przełknęłam tabletki i czekałam, aż coś się wydarzy. Resztę pigułek, wysypałam na dłoń i ścisnęłam je w pięści.

- Nic mi nie jest - w kółko to powtarzałam, chociaż doskonale wiedziałam, że przegrywam. Oddychałam głęboko patrząc się na własne buty. Czułam, że powoli tracę kontrolę nad własnym ciałem, ale nie chciałam wołać o pomoc.

Przysunęłam się do ściany mając nadzieję na poprawę. Czułam jak umieram od środka. Chciałabym, żeby to się już skończyło. To było moje jedyne marzenie. Słyszałam jak ktoś mnie woła, ale byłam zbyt słaba, aby zareagować. Traciłam powoli kontakt z rzeczywistością.

- Tu jest!- krzyknął ktoś, a po chwili koło mnie pojawił się Liam oraz Chase - Co ty zrobiłaś?

Obróciłam się i spojrzałam w zapłakane czarne oczy, które spoglądały na mnie, z paniką. Stałam naprzeciwko niego. W trzęsącej się dłoni trzymałam tabletki. Oczy miałam przekrwione i zmęczone od płaczu. On natomiast był przerażony. Żadne z nas nie wiedziało co robić. W głowie po raz kolejny miałam niekończącą się pustkę, która była nie do zniesienia. Nie chciałam umierać, ale wizja ulgi przyciągała mnie jak magnes. Wiedział, że powoli mnie traci. Zamknęłam oczy, rozsypując tabletki i osunęłam się na podłogę.

Miasto Kłopotów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz