7

301 12 2
                                    

Przeszłość

Biegnę radośnie i staram się złapać latające dookoła motyle. Co jakiś czas odwracam się i wzrokiem szukam mamy, która pozostała nieco w tyle. Macham do niej, a ona odmachuje mi z uśmiechem. Uspokojona, że jest zaraz za mną powracam do zabawy.

Na pobliskim pniu drzewa dostrzegam dużego, barwnego motyla. Skradam się w jego kierunku bardzo powoli, aby go nie spłoszyć. Kiedy już jestem wystarczająco blisko łapię go w moje drobne rączki i piszcząc z ekscytacji biegnę pochwalić się mamie.

- Zobacz motylek – mówię do niej dumna

Mama rozchyla moje ręce i patrzę jak motyl odlatuje.

- Dlaczego? – pytam smutna

- Wolność i życie to piękne dary, którymi zostaliśmy obdarzeni, nie wolno nam ich marnować - mówi i ociera łzę z mojego policzka - Nie wolno też ich komuś bez powodu odbierać, rozumiesz?

- Nawet motylkowi?

- Zwłaszcza czemuś tak pięknemu i niewinnemu jak motyl. On też czuje i za pewne ma gdzieś swoją rodzinę.

- I teraz do niej wraca? – pytam zaciekawiona

- Na pewno – odpowiada mama

- A gdzie jest twoja rodzina? – pytam

Mama nigdy nie mówiła mi o swojej rodzinie. Nigdy nie wspominała swojej mamy ani ojca, a ja nie pytałam o nich często.

- Ty jesteś moją rodziną. Kocham cię najbardziej pod słońcem.

- A mojego tatę też kochasz? – dopytuję

Mama zastanawia się chwilkę nad odpowiedzią, ale ja już ją znam.

- Kocham – przyznaje

- Bardziej niż mnie?

- Oczywiście, że nie, zaraz po tobie.

Uśmiecham się na to zapewnienie.

- Chodźmy dalej, jesteśmy już niedaleko, ale i do siódmej nie pozostało wiele czasu – mama rusza przed siebie zostawiając mnie nieco w tyle – Chciałabym abyś od teraz trzymała się blisko mnie.

- Dlaczego? - pytam podbiegając do niej

- W mieście jest dużo ludzi, nie chcę abyś się zgubiła. Będziesz się mnie słuchać?

- Będę – zapewniam ją

Faktycznie w mieście jest bardzo dużo ludzi i muszę trzymać się blisko mamy, aby jej nie zgubić.

Z zachwytem przyglądam się kamiennym budynkom i malutkim zabawnym domkom na kółkach, które wypełnione są owocami, pieczywem, materiałami lub zabawkami. Patrzę na biegające dookoła dzieci i już widzę jak dołączam do ich zabaw. Mam ochotę do niech podbiec, ale przecież obiecałam mamie, że będę blisko niej. Jest bardzo głośno czego się nie spodziewałam. W lesie zawsze było cicho i spokojnie, tutaj każdy idzie w innym kierunku i kilka osób mówi na raz. Nasłuchuję jednak wszystkiego zaciekawiona i oczarowana tym nowym światem. Czasem napotykam spojrzenie mijających nas osób. Zerkają na mnie z zaskoczeniem, chociaż czasem te spojrzenia nie są miłe. Patrzą na mnie i na mamę jak patrzy wrona, która chce ukraść kawałek chleba.

- Kochanie – zwraca się do mnie mama – Zostań tutaj, usiądź sobie na tej ławeczce i nie ruszaj się stąd.

- A ty? – pytam

- Ja muszę iść na spotkanie.

- Wolę iść z tobą – nie chcę zostać sama

- Będziesz mnie cały czas widzieć. Będę o tam, koło fontanny – mama pokazuje na kamienną rzeźbę z której wyskakuje woda – Zaczekasz chwilkę?

- Ale wrócisz szybko?

- Oczywiście i to nie sama –zapewnia i pstryka mnie w nos.

Kiwam głową na znak, że będę tutaj grzecznie siedzieć. Mama jest zadowolona i zostawia mnie samą. Nie mówię jej, że trochę się boję, zamiast tego ściskam laleczkę i patrzę za nią gdy odchodzi.

Tak jak obiecała widzę ją cały czas. Stoi teraz przy fontannie i rozgląda się dookoła z nadzieją. Mijające ją osoby rzucają jej nieprzyjazne spojrzenia. Dlaczego się tak zachowują? Nie mogę tego zrozumieć, przecież mama nic im nie zrobiła. Czemu więc tak brzydko na nią patrzą? Czas mija, a nadzieja na twarzy mojej mamy zamienia się w niepewność.

- Jak śmiałaś tutaj wrócić! – słyszę wściekły krzyk

Patrzę w kierunku z którego dochodzi. Jakiś mężczyzna przepycha się przez tłum i idzie w kierunku mojej mamy.

- Nie dość ci, że nas zhańbiłaś – mężczyzna łapie ją za ramię i nią potrząsa – Mówiłem ci, że nie wolno ci tutaj wrócić.

- Tato proszę – mówi moja mama, jej głos jest cichy i pełen przerażenia, ledwo ją słyszę.

- Sama ściągnęłaś na siebie ten los. Ten bękart też jest tutaj? – krzyczy

- Nie, jestem tutaj sama – mówi mama, dlaczego ona kłamie?

- Nie kłam, widziano cię z dzieckiem.

- Mówię prawdę, tato proszę.

- Nie jestem już twoim ojcem, przestałem nim byś gdy oddałaś się temu zwierzęciu. Jesteś dla mnie nikim.

- Proszę, puść mnie, odejdę stąd – błaga moja mama.

Dzieje się coś złego, wiem o tym. Przerażona chowam się za ławką.

- Za późno, wiesz co teraz się stanie.

- Nie, błagam, błagam cię tato.

Mama próbuje się wyrwać, ale bezskutecznie. Mężczyzna zaczyna ją za sobą ciągnąć. Wszyscy patrzą na nich, ale nikt nie robi nic aby jej pomóc. Dlaczego nikt jej nie pomaga?

Mężczyzna ciągnie za sobą moją mamę, a ona płacze i błaga go o litość.

- Zgodnie z naszym prawem za twój występek czeka cię kara – mówi kiedy znajduje się na środku placu.

Kilka osób wydaje głos uznania.

- Tato, błagam – mama opada na kolana

- Ta kobieta wzięła sobie do łoża mężczyznę – oznajmia wszystkim – Była z min bez ślubu, spłodziła z nim bękarta za co została wypędzona z naszego miasta. Ośmieliła się jednak wrócić pomimo zakazu. To obraza dla nas wszystkich.

Dochodzą do mnie odgłosy oburzenia. 

- Litości – błaga mama

Mężczyzna nie zważa na jej słowa. Jedną ręka zmusza ją aby wstała drugą natomiast wyciąga zza pasa nóż.

- Nie, błagam – krzyczy mama – Cassianie, gdzie jesteś? Cassianie! Cassianie! 

Kiedy wykrzykuje to imię po raz trzeci mężczyzna wbijaj jej nóż w brzuch. Tłum wiwatuje uradowany.

- Cassianie – woła ostatkiem sił po czym upada martwa na ziemię.

Nikt nie zwraca uwagi na uciekającą dziewczynkę, wszyscy są zajęci podziwianiem sprawiedliwości. 


Złamana przysięga [ACOTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz