23

180 10 0
                                    

Cassian

Byłem wściekły na Amrenę i jej słowa. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego się tak zachowała. Po wyjściu kobiety atmosfera nadal była lekko mówiąc niezręczna, a Sunneva uporczywie odmawiała jakiegokolwiek kontaktu, nawet wzrokowego. Wpatrywała się tylko w swój talerz  i grzebała widelcem w jedzeniu, którego nawet nie tknęła. Mor próbowała ją zagadywać, ale ta tylko kręciła głową w ramach odpowiedzi. 

Siedząc tak i patrząc na zawstydzenie i smutek malujący się na twarzy mojej córki miałem ochotę poderwać się z miejsca, odnaleźć Amren i skopać jej tyłek. Kobieta powiedziała prawdę, Sunneva chciała mnie zabić, taki był fakt. Zachowywała się jednak jakby to ona była jej celem. Jeżeli o mnie chodziło nie zamierzałem rozpamiętywać tego incydentu, po pierwsze dlatego, że jak najbardziej na to zasłużyłem, a po drugie, na kocioł to było moje dziecko, moja córka, moja krew. 

Spokojnie bracie rozbrzmiewa głos Rhysa w mojej głowie Zapach twojej wściekłości już wypełnił cały dom.

Mam udawać, że jest w porządku? 

Nie, Amrena przesadziła, porozmawiam z nią o tym.

Sam mogę to zrobić.

I rozpętać mi tutaj wojnę, nie ma mowy, wasza rozmowa skończyłaby się turlającymi po podłodze głowami.

Nie mogę zaprzeczyć, że taka wizja mi się podoba odpowiadam wyobrażając sobie jak nadziewam głowę kobiety na pal. 

Uspokój się, wszyscy czują twój gniew, Sunneva również i zapewniam cię, że w żadnym razie jej to nie pomaga.

Było dobrze, cholera było naprawdę dobrze. Rozmawiała ze mną, uśmiechała się, a teraz, zobacz na nią.

Dziewczyna siedzi skulona na krześle i stara się nie zwracać na siebie uwagi, gdyby mogła pewnie z chęcią by zniknęła, aż dziwne, że jeszcze stąd nie uciekła. 

Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Zabierz ją, niech odpocznie, jeżeli raz udało się wam do siebie zbliżyć to na pewno uda wam się to ponownie. I pamiętaj rozmowę z Amreną zostawiasz mi, to rozkaz. 

Zgoda, ale jeżeli taka sytuacja jeszcze raz się powtórzy to biorę sprawy w swoje ręce. 

Rhys opuszcza mój umysł. 

- Robi się późno - mówi na głos, subtelny sygnał by się już rozejść, sygnał który wszyscy odnotowują. Azriel wstaje od stołu dziękując za posiłek i tłumacząc, że jutro ma sporo obowiązków i musi iść spać. Mor przeciąga się leniwie i ziewa udając zmęczoną. Cicho żegna się z Sunnevą całując ją w policzek i życząc dobrej nocy. Obydwoje szybko wychodzą z pokoju. Po chwili podnosi się też Rhys. Obrzuca nas uważnym spojrzeniem i posyłając życzliwy uśmiech mojej córce również wychodzi. Zostajemy sami.

- Przepraszam za Amrenę - mówię 

Sunneva milczy i nadal nie podnosi wzroku. 

- Rhys się nią zajmie, już więcej się tak do ciebie nie odezwie. 

- Nie - Sunneva patrzy na mnie zaszklonymi oczami, stara się nie płakać, cały czas hamowała łzy, dlatego na nas nie patrzyła - Nie chcę abyście się przeze mnie kłócili. 

- Nikt się nie będzie kłócił - zapewniam ją, nieco mija się to z prawdą, ale teraz liczy się jej komfort - Rhys po prostu wyjaśni tą sytuację. 

- Ona nie powiedziała niczego co byłoby kłamstwem.

- Nie miała jednak prawa tak na ciebie naskakiwać. 

- Zasłużyłam na jej nieufność.

- Amren jest dość pamiętliwą osobą, ale mam nadzieję, że z czasem odnajdziecie nić porozumienia. Tymczasem skoro posiłek jest zakończony możemy zwiedzić dom, lub jeżeli masz ochotę znajdę dla nas jakąś grę. Mamy tu całkiem pokaźną kolekcję planszówek i kart. 

- Wolałabym iść do mojego pokoju - oznajmia Sunneva - Jeżeli mogę. 

- Oczywiście, że możesz, możesz robić co tylko zechcesz - zapewniam ją szybko 

- Dobranoc - mówi i wychodzi

- Dobranoc - wołam za nią 

Coś czuję, że wizja ucinania głowy Amrenie będzie mi towarzyszyła jeszcze przez dłuższy czas. 




Złamana przysięga [ACOTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz