Atak wesołości nie minął mi nawet kiedy wzbiliśmy się w powietrze, więc kiedy wylądowaliśmy na balkonie pomimo mojego strachu i ciągłej awersji do bycia w powietrzu ciągle się śmiałam. Myło to bardzo przyjemne uczucie. Nie, żebym od śmierci mamy nigdy się nie śmiała, oczywiście mam też i całkiem zabawne wspomnienia. Raz na przykład jakiś stary fae nakrył mnie śpiącą w stodole razem ze zwierzętami. Okazał się jedną z tych mniej przychylnych gościom osobą i z wściekłym wrzaskiem zaczął mnie gonić po podwórku. Byłam od niego szybsza i zwinniejsza co szybko poskutkowało zwiększeniem dystansu pomiędzy nami, jednak staruszek był uparty i za punkt honoru postawił sobie złapanie mnie. Był tak zaślepiony wściekłością, że nie zauważył leżących przed nim grabi i stanął na nie. Jak można się domyślić grabie jak to grabie mają dwa końce i na jego nieszczęście ten drugi koniec bardzo szybko odnalazł jego twarz, a tak właściwie to nos. Dobiegło do mnie przeraźliwe wycie i kiedy się odwróciłam widziałam tylko jak fae upada na ziemię i papla twarz w błocie. Próbował się jeszcze podnieść klnąc szpetnie, ale ja byłam wtedy już daleko. Biegłam przed siebie zanosząc się śmiechem i dopiero po dłuższym czasie odnalazłam w sobie nieco współczucia dla tego biedaka.
Jednak ten śmiech był zupełnie inny. Był lekki, niewymuszony i szczery, cieszyło mnie też, że miałam go z kim dzielić. Śmianie się razem z Cassianem zdawało się być naturalne.
- Czy można wiedzieć co jest przyczyną waszego dobrego humoru? - pada pytanie
Uświadamiam sobie, że nie jesteśmy sami. Przede mną stoi syto zastawiony stół, a przy nim siedzi książę, Pieśniarz Cieni i dwie nieznane mi kobiety. Jednak z nich, ta która zadała pytanie jest bardzo drobna i ma krótkie, ledwo sięgające ramion, czarne włosy. Patrzy na nas uważnie, a na jej twarzy ciężko dopatrzyć się jakiś emocji. Druga jest jej przeciwieństwem, to blondynka o długich, lekko falowanych włosach. Na jej twarzy gości uśmiech, a w ochach tańczą wesołe iskierki.
- Sunneva - mówi i wstaje od stołu - Miło mi cię w końcu poznać.
Kobieta zamyka mnie w żelaznym uścisku.
- Wzajemnie? - mówię i zerkam na Cassiana
- Poznaj proszę Morrigan kuzynkę Rhysa.
- Po prostu Mor - mówi z uśmiechem kobieta.
- Dzień dobry - witam się z nią uprzejmie i posyłam jej niepewny uśmiech. Kuzynka księcia, a więc należy do rodziny panującej na tym dworze. Nie wygląda jednak je te wszystkie szlachetnie urodzone damy. Oczywiście jest piękna i ma na sobie piękną sukienkę, ale wydaje się być, jak to ująć, zbyt przyjacielska?
- Żadne dobry - gani mnie - Nie jestem jakąś tam starą ciotką klotką.
- I nikt cie o to nie posądza - wtrąca pieśniarz - Dziewczyna chciała być uprzejma.
Mężczyzna podnosi się z krzesła i podchodzi do mnie spokojnym krokiem. Jego cienie podążają za nim i snuja się wokół jego rąk i tułowia.
- Jestem Azriel, możesz mówić mi po imieniu - nie wyciąga ręki na powitanie, ale za to delikatnie pochyla głowę - Mam nadzieję, że nie wystraszyłem cię podczas naszego pierwszego spotkania.
- Ty i twoje nienaganne maniery - śmieje się Mor - Chodź Sunneva usiądziesz koło mnie, mam ci tyle do opowiedzenia i sama chciałaby się czegoś o tobie dowiedzieć.
Nie czkając na moją odpowiedź prowadzi mnie do miejsca gdzie jeszcze niedawno siedziała. Sadza mnie na jednym z wolnych miejsc, a sama zajmuje to obok.
- Tak się cieszę, że nasze towarzystwo poszerzyło się o jakąś kobietę, do tej pory faceci mieli nad nami liczebną przewagę.
- To nie wojna aby mówić o liczebności - śmieje się książę
- Racja, liczy się jakość, a nie ilość - odpowiada i pokazuje księciu język.
Jestem zaskoczona tą wymianą zdań. Wiem, że są rodziną i przyjaciółmi, ale nie sądziłam, że książę pozawala na taką spoufałość w swojej obecności. Może zaraz wybuchnie gniewem i uzna to za moją winę? Zerkam na Cassiana, ale ten siada odprężony po drugiej stronie stołu i nakłada sobie na talerz leżące przed nim potrawy. Czując na sobie moje spojrzenie posyła mi ciepły uśmiech i kiwa głową jakby chciał mi powiedzieć "wszystko jest w porządku". Chłonę jego pewność siebie i nieco się rozluźniam.
- Podobno zostaniesz u nas na dłużej, bardzo się z tego cieszę - zagaduje mnie Mor - Velaris to wspaniałe miejsce i jestem przekonana, że szybko je pokochasz. Miałaś okazję już zobaczyć coś ciekawego?
- Zwiedziłam kawałek miasta - odpowiadam - Jest tu dużo muzyki i pięknych obrazów.
- A więc byłaś w Dzielnicy Artystów, to moje drugie ulubione miejsce, zaraz po sklepach z ubraniami nad Sidrą. Amrena z kolei uwielbia sklepiki z błyskotkami, aż dziwne, że jeszcze ich nie przejęła.
Kobieta o której własnie mówi Mor posyła jej ostrzegawcze spojrzenie, z którego ona nic sobie nie robi.
Dyskretnie przyglądam się czarnowłosej czując się dziwnie w jej obecności. kobieta wzbudza we mnie strach, ale i pewien rodzaj szacunku. Siedzi dumnie wyprostowana i jestem pewna, że pod tą niepozorną powłoką czai się coś potężnego.
- Na co tak patrzysz dziewczyno? - pyta nagle
Przyłapała mnie, a myślałam, że jestem dyskretna. Kobieta odwzajemnia spojrzenie, z tym że jej nie jest ani trochę dyskretne. Świdruje mnie uważnym, nieufnym spojrzeniem. Moje rozluźnienie w jednej chwili wyparowuje.
- Ja, na nic - mówię i spuszczam wzrok
- Czyli nie jestem godna twojej uwagi? - pyta ostro
- Amren - ostrzega ją Cassian
Atmosfera przy stole staje się napięta, książę odkłada widelec, Azriel zdaje się być jeszcze bardziej nieruchomy niż wcześniej, nawet Mor przestaje się tak promiennie uśmiechać.
- Sunneva jest naszym gościem, a gości traktujemy z szacunkiem - zwraca się do niej książę
- Czy teraz będziemy gościć z szacunkiem każdego kto będzie chciał zabić jedno z nas? - pyta Amren
- Dobrze wiesz jak wygląda sytuacja - dodaje książę ściszonym, spokojnym głosem - To wyjątkowa sytuacja.
Cassian nie ma w sobie tyle opanowania co książę.
- Co cię ugryzło? - rzuca wściekle
- Nic, przypominam ci tylko, że jeszcze kilka dni temu, ta dziewczyna chciała dźgnąć cię nożem, tak szybko o tym zapomniałeś?
- Pamiętam, ale jestem też świadomy dlaczego chciała to zrobić. Dla twojej informacji ta sprawa jest już wyjaśniona, a więc z łaski swojej nie wracaj do tego i nie mów w ten sposób do mojej córki - odpowiada Cassian
- Fakt, że jest twoją córką nie czyni ją mniej niebezpieczną niż była wcześniej, być może jest nawet odwrotnie. Z tego co widzę ma was owiniętych wokół palca. Mam cię na oku.
Ostatnie zdanie kieruje do mnie po czym wstaje od stołu i wychodzi.
- Ach te rodzinne obiadki - kwituje całą sprawę Mor
CZYTASZ
Złamana przysięga [ACOTAR]
FanfictionCassian nigdy nie zaznał miłości ojca i prawie nie pamiętał ciepła matki, za to obiecał sobie, że jego dzieci będą się czuć kochane i nigdy nie spędzą ani chwili głodne, przerażone oraz nie zaznają chłodu lub bólu. Czy jednak takiej obietnicy można...