30

158 11 0
                                    

Cassian

Miasto właśnie budziło się do życia. Otwierały się pierwsze sklepy, a na uliczkach pojawiało się coraz więcej mieszkańców. Niosłem gorące kakao, świeżo upieczone cynamonowe bułeczki i podgwizdywałem sobie wesoło pod nosem. Ciekawe jak minęła jej pierwsza noc? Koniecznie muszę ją zapytać czy miała jakiś sen, pierwszy sen w nowym miejscu zawsze się sprawdza, tak przynajmniej mówią. 

Dziwnie cię czułem zostawiając Sunnevę tutaj, a sememu udając się do Domu Wiatru. Może to dziwne, że przyzwyczaiłem się już do jej obecności. W tak krótkim czasie siała się już nieoderwaną częścią mojego życia. Jej nieobecność oczywiście nie pozostała niezauważona. Rhys i Mor, która wpadała na kolację od razu zaczęli o nią dopytywać. W skrócie opowiedziałem im o spotkaniu z jej babką i o tym, że od teraz Sunneva mieszka w mieście. Mor wyglądała na nieco zawiedzioną i koniecznie chciała wybrać się ze mną do niej w odwiedziny. Uznałem jednak, że nie po to Sunneva chciała zwiększyć dystans aby teraz cała zgraja niezapowiedzianie wpadała jej do mieszkania. Stanęło na tym, że zapytam ją o zdanie i jeżeli się zgodzi zaprosimy ich ma podwieczorek. Taki kompromis obojgu przypadł go gustu. 

Wchodząc do kamienicy w której mieściło się jej mieszkanie skinieniem głowy witam stojącego w drzwiach właściciela. 

- Witaj - mówi - Chyba się spóźniłeś, dziewczyna musiała bardzo wcześnie zacząć dzień. 

- O czym mówisz? - pytam

- Nie ma jej. Pukałem aby dać jej zapasowe klucze, ale nikt nie otwiera - oznajmia i pokazuje mi pęk kluczy

Wyrywam mu klucze z ręki i pędzę na górę. Otwieram drzwi mając nadzieję, że Sunneva po prostu mocno śpi i nie słyszała pukania. 

Wchodzę do mieszkania. 

- Sunneva- wołam

Nic, cisza.

- Sunneva

Kieruję się w stronę pokoju, ale stoi on pusty. Nikogo nie ma też w kuchni ani łazience. Nie podoba mi się fakt, że łóżko wygląda jakby nikt na nim nie spał. Jest idealnie zaścielone i dam sobie rękę uciąć, że poduszki leżą dokładnie w takim samym ułożeniu jak wczoraj. 

Do środka nieśmiało wchodzi właściciel.

- Coś się stało? - pyta

- Czy ktoś ją dzisiaj widział, czy ktoś widział jak wychodziła? 

- Raczej nie - odpowiada - Mogę jeszcze popytać. 

- Nie trzeba - mówię i wypadam z mieszkania jak wiatr

Rhys wołam w myślach

Co się stało? 

Sunneva zniknęła, nie ma jej w mieszkaniu. Łóżko jest nietknięte, a jej zapach bardzo słaby, wydaje mi się, że wcale tam nie spała.

Sądzisz, że uciekła?

Nie wiem Rhys,nie miała ku temu powodu. Co jeżeli coś jej się stało? 

Spokojnie, zawiadomię Mor i Aza i za chwilę wyruszymy jej szukać. Na pewno odnajdzie się cała i zdrowa. Zaczekaj na nas.

Nie ma mowy, nie będę tracił ani sekundy. Zrobię rundkę nad miastem, może ją odnajdę.

Za chwilę do ciebie dołączymy.

Rhys opuszcza mój umysł. 

Tak jak powiedziałem wzbijam się w powietrze i lecę nad Velaris. Z góry uważnie przypatruje się każdej osobie, która chociaż trochę przypomina moją córkę. 

Wzrasta we mnie niepokój. Chociaż przy rozmowie z Rhysem stwierdziłem, że Sunneva nie miała powodu aby uciekać teraz się zastanawiam czy tak na prawdę w ogóle go potrzebowała. Co jeżeli stwierdziła, że jednak nie chce abym był częścią jej życia? Może spotkanie z jej babką przywróciło bolesne wspomnienia i Sunneva chciała od nich uciec? Może kontakt z nami to było dla niej za wiele. Może myślała o tym od dawna tylko nie chciała powiedzieć mi tego prosto w twarz. Może bała się, że siłą ją przy sobie zatrzymam. 

Teraz jednak wszystkie te pytania nie miały znaczenia. Najważniejsze było abym odnalazł ją całą i zdrową. Jeżeli będzie chciała odejść uszanuję jej decyzję. Muszę tylko wiedzieć, że robi to z własnej woli, oraz że jest bezpieczna.

Cass odzywa się w mojej głowie Rhys

Co jest? 

Musisz przylecieć do chatki.

Jakiej chatki? Nie mam teraz na to czasu, muszę znaleźć moją córkę.

To ważne i ma związek z Sunnevą.

Rhys, nie baw się ze mną w zgadywanki, o co chodzi?

Po prostu przyleć do chatki gdzie mieszkała jej babka. 

Połączenie się urywa, ale ostanie zdanie było prawie rozkazem. Z niechęcią zmieniam kierunek lotu i kieruję się na obrzeża Velaris. Oby to było coś ważnego. Dlaczego mamy się tam spotkać? Czyżby Sunneva postanowiła wybaczyć swojej babce i zamieszkać razem z nią? 

Lot zajmuje mi kilka minut. Kiedy docieram na miejsce są tam już wszyscy Rhys, Azriel, Mor, nawet Amrena.

- No i wyszło na moje - krzyczy do Mor ta ostatnia - Dobrze, że nas nie spotkał taki los. 

- Jaki los, o czym mówicie? - wcinam się w ich rozmowę - Gdzie jest Sunneva? 

- Spokojnie Cassianie, jeszcze nic nie wiadomo - mówi łagodnie Mor

- O czym ty mówisz, gdzie jest moja córka? - niemal na nią krzyczę 

Nie czekam na odpowiedź, biegnę do chatki. W środku zastaję Rhysa i Azriela, który klęczy na podłodze. 

- Nie żyje już od kilku godzin - mówi Az

Podchodzę bliżej na uginających się nogach. Kto nie żyje?  

Zza ramienia Aza dostrzegam bladą twarz kobiety. 

Babka Sunnevy leży bez życia na podłodze.

Prawie oddycham z ulgą jednak szybko dopadają mnie wyrzuty sumienia. Ta kobieta na to nie zasłużyła. 

- Co tutaj się stało? - pytam Rhysa kiedy uchodzą ze mnie emocje.

- Nie wiadomo, z samego rana znalazł ją wędrowny handlarz. Drzwi były uchylone więc wszedł do środka. 

- Czy kogoś jeszcze znaleziono? - pytam 

- Nie, jest tu tylko ona - odpowiada Rhys jakby wiedząc o kogo pytam 

- Uważasz, że te sprawy są połączone, zniknięcie Sunnevy i śmierć tej kobiety? 

Rhys patrzy na mnie z bólem po czym wyciąga w moja stronę sztylet.

- Był wbity w jej pierś, to ten sam, który podarowałem Sunnevie. 










Złamana przysięga [ACOTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz