26

162 9 0
                                    

O ile lot ze szczytu Domu Wiatru na ziemię trwał kilka sekund tak ta wyprawa nie miała zakończyć się tak szybko. Z zawziętą miną i pewnym krokiem podchodzę do Cassiana, który już pochyla się aby wziąć mnie na ręce. Wszystko byle tylko nie zobaczył jak zestresowana byłam nadchodzącym lotem. Przy odrobinie szczęścia pomyśli, że to nerwy przed spotkaniem mojej babki, Cassian jednak nie daje się nabrać.

- Jedno twoje słowo i lądujemy - obiecuje kiedy trzyma mnie już w ramionach. 

Nie ufam swojemu głosowi więc kiwam tylko głową. 

- Powodzenia - mówi książę kiedy wzbijamy się w niebo.

Wznoszenie się nie jest tak strasznym uczuciem jak opadanie, żołądek nie pochodzi mi do gardła i udaje mi się mnie zamknąć oczu, nie zerkam jednak w dół. 

- Musimy cię do tego przyzwyczaić - mówi Cassian 

- Jeżeli zostanę tu na dłużej to na pewno nie w tym domu, to nie jest miejsce dla kogoś bez skrzydeł. Chyba nie zdołam się przekonać do latania, nie mówiąc już, że jest to strasznie krępujące.

- Krępujesz się być tak blisko mnie? - zadaje pytanie Cassian 

- Bardziej chodziło mi o to, że jestem od ciebie zależna. Lubię czuć się panią własnego losu, przywykłam do tego, że zawsze chodzę tam gdzie chcę i kiedy chcę. Teraz gdybym chciała iść gdziekolwiek muszę prosić kogoś o pomoc w dostaniu się na dół. 

- Masz rację - odpowiada nieco uspokojony - Wybacz, że o tym nie pomyślałem, obiecuję, że się tym zajmę. W mieście jest wiele ładnych domów lub mieszkań, możemy coś dla ciebie znaleźć. 

- Tak, Velaris jest piękne, aż dziwne, że o nim nigdy nie słyszałam. 

- Nie mogłaś o nim słyszeć, bo nikt o nim nie wie

- Słucham? - o czym on mówi

- To miasto jest ukryte za pomocą potężnej magii, nikt o nim nie wie poza jego mieszkańcami, księciem i kilkoma zaufanymi osobami.

- Ale dlaczego? - pytam zdziwiona

- Tak było od zawsze - odpowiada Cassian i wzrusza delikatnie ramionami - To miasto jest czyste, pełne miłości i piękna, to ostoja dla tych, którzy zostali skrzywdzeni przez los lub marzyli o innym życiu niż dla nich zaplanowano. To dom marzycieli. Gdyby inni się o nim dowiedzieli na przykład mieszkańcy Wykutego Miasta ich niegodziwość zniszczyłaby to miejsce. 

- Czyli to miejsce dla wybranych? 

- To miejsce jest otwarte dla każdego kto potrzebuje pomocy.

- A jak mają do niego trafić jeżeli o nim nie wiedzą? 

- Rozsiewamy plotki, pogłoski i wskazówki. Niektórym udaje się tutaj dotrzeć. Po wojnie kiedy Rhys został księciem była to bezpieczna przystań dla potomków fae i ludzi. Jego ojciec i poprzednicy nie wpuszczali tutaj nikogo obcego, zabijali tych, którzy dowiedzieli się o tym mieście, ale Rhys taki nie jest, zmienił obowiązujące prawo. 

- Skoro miasto nadal jest tajemnicą to jak moja babka je odnalazła?

- Nie odnalazła, po prostu zawędrowała na tyle blisko by wieść do nas dotarła. 

Resztę drogi zastanawiam się nad słusznością istnienia tajemniczego miasta. Wnioski do których dochodzę chyba zostawię dla siebie. Jednak na coś się ta rozmowa przydała ponieważ oderwana od rzeczywistości nawet nie zauważam jak powoli obniżamy lot. 

- Jesteśmy prawie na miejscu? - informuje mnie Cassian - Dobrze się czujesz?

- Nie będę wymiotować jeżeli o to pytasz.

- Chodziło mi o twój nastrój przed spotkaniem, ale dobrze wiedzieć i to. 

- Nadal się waham i nie wiem czy dobrze robię. 

- Rzeczy, których nie zrobiliśmy żałujemy bardziej niż tych, które nam nie wyszły pomimo próby. 

- Chodząca skarbnica wiedzy - mruczę pod nosem 

Cassian śmieje się i ląduje na ziemi. Przed nami stoi niewielka wiejska chatka. Staram się nie myśleć o tym, że przypomina tą w której mieszkałam z mamą. Zresztą chyba wszystkie chatki wyglądają podobnie. 

Mój wzrok przykuwa czekająca na nas w drzwiach kobieta. 


Złamana przysięga [ACOTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz