17

248 12 1
                                    

Delikatnie uchylam drzwi prowadzące na korytarz i rozglądam się w obie strony - pusto. Zachowując ostrożność wychodzę z pokoju i zastanawiam się w którą stronę iść. Po prawej stronie korytarza dostrzegam schody prowadzące na górę, może warto zacząć zwiedzanie właśnie od nich. Trzymając się blisko ściany idę w ich kierunku. Nasłuchuje jakiś dźwięków, ale wokół panuje cisza. Dom wydaje się być ogromny. Jest tutaj mnóstwo tajemniczych drzwi, a biorąc pod uwagę jak wysoko jesteśmy musi się składać z wielu pięter. Ciekawe ile osób tutaj mieszka. Nie zdziwiłabym się gdyby ten dom był tylko pokazówką, demonstracją siły i bogactwa księcia oraz jego ludzi. Przez myśl przebiega mi, że marnotrawstwem jest fakt, że marnuje się tyle ciepłych i wygodnych pokoi kiedy po świecie błąkają się bezdomni i ubodzy. 

Podchodzę do schodów i najpierw wyciągam szyję aby zobaczyć co znajduje się wyżej. Niestety nie dostrzegam niczego co dałoby mi jakąś wskazówkę. Przełamując moją niepewność i strach zaczynam wspinać się do góry. Ręką jadę po gładkiej, wykonanej z lśniącego drewna poręczy. Okazuje się, że nie jest to kolejne piętro na którym znajdują się sypialnie. Schody ciągną się aż do sporego placu na którym znajduje się rożnego rodzaju broń. Miecze, tarcze, łuki, zbroje i inne atrybuty wojowników ustawione są pod jedną ze ścian. Jest tutaj też kilka drewnianych słupów owiniętych materiałem służących zapewne do ćwiczenia ciosów i stolik z kubkami i wodą. 

Upewniam się, że jestem tutaj sama i wkraczam na środek placu. Nie raz w swoim życiu widziałam miejsca gdzie ćwiczą wojownicy i to nie wyróżniało się niczym szczególnym. W porównaniu do reszty domu było wręcz przeciętne. 

Moją uwagę przykuwa spora kolekcja noży i sztyletów. Podchodzę i przyglądam się z zaciekawieniem każdej sztuce. Nie jestem ekspertką od tej broni, ale sztylety zawsze mi się podobały. Małe, zgrabne i lekkie cudeńka do zadawania śmierci, idealne dla kogoś kto nie posiada kupy mięśni, na przykład dla kogoś takiego jak ja. Biorę do ręki sztylet, który przykuwa moją uwagę. Srebrna rączka odbija światło, a głownia jest tak naostrzona i wyczyszczona, że można w niej zobaczyć swoje odbicie. Obracam sztylet w dłoniach zachwycona kunsztem jego wykonania. Ktoś naprawdę musiał się znać na rzeczy. Pochłonięta zachwytem nie słyszę zbliżających się kroków. 

- To jeden z najlepszych w całej kolekcji - głos księcia dobiega zza moich pleców. Szybko się odwracam chowając sztylet za siebie. 

- Ja chciałam tylko zobaczyć - mówię wystraszona i odkładam sztylet na miejsce 

- Nic złego się nie stało - zapewnia mnie książę, ale patrzy na mnie przenikliwie - O ile nie chciałaś go użyć do dźgnięcia Cassiana. 

Spuszczam nieco głowę słysząc jego słowa. Nie miałam takiego planu, ale rozumiem, że on mógł tak pomyśleć. Cassian był jego generałem i zapewne przyjacielem, a ja chciałam go zabić. Książę miał prawo być wobec mnie nieufny. Widząc moje wahanie i zdenerwowanie książę podchodzi bliżej i przemawia do mnie łagodniejszym tonem. 

- Jak się czujesz? - pyta 

Patrzę na niego zdziwiona. Naprawdę go to obchodzi? 

- Dobrze - mówię 

- Cieszę się, że zdecydowałaś się wyjść z pokoju, samotne siedzenie w czterech ścianach nie jest dobre dla nikogo.

- Ale to mnie czeka, prawda? 

Książę nie rozumie mojego pytania. 

- Za to co zrobiłam, będę zamknięta.

- Co dokładnie masz na myśli? 

- Chciałam zabić twojego generała, za to są chyba jakieś konsekwencje. 

- Cóż, w sumie to tak, ale trzeba wziąć pod uwagę okoliczności. Nie twierdzę, że popieram to co zrobiłaś, ale potrafię to zrozumieć. Gdybym był na twoim miejscu pewnie też szukałbym okazji do zemsty. 

Zapada niezręczna cisza. 

- On, Cassian, on zaproponował abym została - wyznaję

- Wiem, powiedział mi. Podobno się zgodziłaś. 

- Niby tak, ale nie wiem czy dobrze zrobiłam.

- Dlaczego tak sądzisz? 

- Źle się z tym czuję. 

- Martwisz się tym, że zdradzasz swoją matkę? 

- Między innymi.

- Wybaczenie to ciężka sprawa i nie jest jednoznaczne z tym, że zapominamy o tym co nam zrobiono, po prostu decydujemy się zostawić przeszłość za sobą i ruszyć dalej. 

-  A jeżeli nie potrafimy tego zrobić, jeżeli przeszłość ciągnie się cały czas za nami?

- To trzeba ją zaakceptować. Nie zmienimy tego co było, ale możemy zmienić to co nadejdzie. Nie powiem ci co powinnaś zrobić, nikt tego nie zrobi. Będąc tutaj masz prawo wyboru i zawsze będziesz je miała. Możesz zostać lub odejść to zawsze będzie twoja decyzja. Osobiście jednak jeżeli pozwolisz mi to powiedzieć, chciałbym abyś została.

- Dlaczego? Przez wzgląd na Cassiana? 

- Też. Cassian jest nie tylko moim generałem i przyjacielem, ale przede wszystkim bratem. Jest kimś na kim mogę bezwarunkowo polegać. Był ze mną zawsze kiedy go potrzebowałem. Żałuję, że nie był taką osobą dla ciebie, ale wiem, że on też tego żałuje i chce to naprawić. W swoim krótkim życiu zaznałaś wielu krzywd i samotności, zasługujesz na to żeby w końcu posmakować też szczęścia i poznać czym jest rodzina. Byłbym zaszczycony gdybym mógł być jej częścią. 

- Naprawdę mogłabym być częścią waszej rodziny? - pytam bez przekonania i zaskoczona jego słowami

- Tak, mówię to szczerze - książę podchodzi bliżej i sięga po sztylet, który nie tak dawno oglądałam - Zatrzymaj go, jako prezent od ulubionego wujka. 

Wbrew sobie uśmiecham się na jego słowa i sięgam po sztylet. 


Złamana przysięga [ACOTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz