Czułam się jakbym patrzyła na wszystko z boku. Byłam tylko obserwatorem, a nie uczestnikiem wydarzeń.
Musiałam przyznać, że mężczyzna przynajmniej nie kłamał. Kiedy mój umysł się poddał przejął nie tylko kontrolę nade mną, ale i wszystkie moje uczucia. Zniknął strach i niepewność. Teraz nie czułam kompletnie nic. W mojej głowie zapanował spokój, ale był to spokój przed burzą.
Kiedy tak leżałam na gołej ziemi ze sztyletem schowanym w rękawie nie zwracałam uwagi na zimno przenikające z podłoża do wnętrza mojego ciała. Nie przeszkadzały mi ostre kamyki, gałązki i drobne stworzonka poruszające się pode mną. Wpatrywałam się w rozciągające się nade mą niebo i nie czułam kompletnie nic. Jakbym była pogrążona w letargu.
Dopiero kiedy poczułam znajomy zapach, a do moich uszu dotarł znany mi głos coś wewnątrz mnie się obudziło. Jakaś drobna cząstka zaczęła dawać o sobie znać i próbowała przebić się na powierzchnię. Na początku delikatnie, ale z każdą chwilą coraz mocniej i bardziej uporczywie. Jakby wiedziała, że za chwilę stanie się coś niedobrego. I pomimo, że było mi tak dobrze i spokojnie kiedy byłam odcięta od wszystkich emocji postanowiłam dać dojść jej do głosu. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że powinnam to zrobić. Skupiłam się na niej i pozwoliłam aby przybrała formę światełka, które rosło z każdym moim kolejnym uderzeniem serca. Kiedy światło było tak intensywne, że zaczęło mnie razić wydostałam się na powierzchnię.
- Tato - krzyknęłam przerażona
Przede mną klęczał Cassian, a z jego piersi wystawał sztylet. Uśmiechał się do mnie delikatnie i parzył w moje oczy z uwielbieniem.
- Nie - szlocham i próbuję się do niego zbliżyć.
Widzę jak odchyla się i opada w tył.
- Nie teraz - mówi Mor, która pojawia się nie wiadomo skąd i owija mnie swoimi ramionami, ma łagodny, ale stanowczy głos - Oni mu pomogą.
Mówiąc oni ma na myśli księcia i Azriela. Obaj klęczą przy rannym i z uwagą opatrują jego ranę.
- Ja nie chciałam - wyznaję drżącym głosem - Nie chciałam, on mnie zmusił.
Wspomnienia z ostatnich godzin zalewają mój umysł. Przypominam sobie wszystko co się działo.
- Wiem - zapewnia mnie Mor - To nie twoja wina.
- On nie może umrzeć, proszę, obiecaj, że będzie żył.
- Zrobimy wszystko aby tak było. Będziemy o niego walczyć. Cassian jest silny, nie podda się tak łatwo, nie teraz kiedy ma za co żyć.
Chowam się w jej ramionach pragnąc ukryć się przed samą sobą.
- Zabieram go do uzdrowicielki - mówi Rhys. Nie czeka na naszą odpowiedź, po prostu znika. Zostajemy sami, ja, Mor i Azriel.
- Twój dziadek, gdzie on jest? - pyta nagle Azriel.
W jego oczach dostrzegam gniew. Jednak nie jest on wymierzony we mnie. Jego celem jest mężczyzna, który czyhał na życie jego przyjaciela, jego brata.
- Nie wiem - odpowiadam zgodnie z prawdą - Chyba kierował się w stronę gór.
Azriel kiwa głową i posyła w tamtym kierunku swoje cienie.
- Znajdą go - mówi - A potem się z nim policzę.
- Zabierzmy cię stąd - proponuje Mor - Ja również umiem przeskakiwać.
- Nie - protestuję ku ich zdziwieniu
Oboje na pewno byli pewni, że chcę jak najszybciej znaleźć się przy Cassianie. Tak było, ale to musiało zaczekać.
- Najpierw go znajdźmy - mówię, obydwoje wiedzą kogo mam na myśli - Jeżeli teraz nie zaczniemy szukać, możemy na zawsze stracić go z oczu.
Mor i Azriel wymieniają spojrzenia.
- Dobrze - zgadza się Illyr
Podnoszę się z ziemi i ocieram łzy. Jeszcze będzie na nie czas, teraz należy znaleźć mężczyznę, który czyhał na nasze życie.
Cienie i tym razem są niezawodne. Tak jak odnalazły mnie tak odnajdują mojego dziadka. Azriel wzbija się w powietrze. Mor łapie mnie za rękę.
- Na pewno chcesz to zrobić? - pyta
- Tak
- Nie pozwól aby ponownie tobą zawładnął - mówi - Pamiętaj kim jesteś i w co wierzysz, to klucz do zbudowania muru wokół twojego umysłu.
Kiwam głową na znak, że rozumiem.
Przenosimy się.
CZYTASZ
Złamana przysięga [ACOTAR]
FanfictionCassian nigdy nie zaznał miłości ojca i prawie nie pamiętał ciepła matki, za to obiecał sobie, że jego dzieci będą się czuć kochane i nigdy nie spędzą ani chwili głodne, przerażone oraz nie zaznają chłodu lub bólu. Czy jednak takiej obietnicy można...