Cassian
Wchodząc do świątyni czuję równocześnie ulgę i smutek. Ulgę ponieważ spotkanie, którego skutków nieco się obawiałem się nie odbyło, smutek przez wzgląd na obojętność okazaną w obliczu śmierci. Żaden ze sąsiadów nie wykazał chęci pomocy w dostarczeniu ciała do świątyni i mogłem się założyć o całe moje złoto, że żaden z nich nie weźmie udziału w pogrzebie. Może gdyby mnie tutaj nie było? Nie chciałem jednak ryzykować, że babka Sunnevy ostatnią drogę przemierzy w samotności, zasługiwała na chociażby jedną przyjazną duszę, która zmówiłaby modlitwę nad jej grobem. Być może postrzegałbym to inaczej gdyby własnie taki właśnie los nie spotkał mojej matki. W momencie śmierci nie miała przy sobie nikogo. Z tego co wiem, nawet jej nie pochowano, jej ciało zrzucono z jednej z gór i pozostawiono na rozszarpanie tamtejszym bestiom. I być może właśnie z tej przyczyny teraz niosłem kolejną odrzuconą przez innych kobietę, aby chociaż ona doczekała się godnego pochówku.
Świątynia stała w oddalonej o nie całą godzinę drogi od wioski dolinie. Było to spokojne i piękne miejsce zbudowane w zgodzie z przyrodą. Sama budowla nie była imponujących rozmiarów, ale zachwycała swoim pięknem i prostotą.
W środku paliło się niewielkie ognisko i stało kilka ławek na której każdy przybysz mógł usiąść aby odpocząć lub złożyć dzięki matce i kotłowi. Obok stał niewielki stół przykryty śnieżnobiałym obrusem. Leżały na nim owoce, pieczywo i miód, dary od wiernych.
- Witaj - słyszę delikatny, melodyjny głos
Po mojej prawej stronie pojawia się jedna z tutejszych kapłanek. Ma na sobie zielone szaty a jej głowę zdobi wianek wykonany z rosnących tutaj kwiatów. Jej wygląd bardziej pasuje mi do Dworu Wiosny, a nie Dworu Nocy, jednak kim jestem by to oceniać.
Kapłanka spogląda na mnie bez cienia strachu lub zaskoczenia. Nie zmienia się to nawet kiedy dostrzega co ze sobą niosę, kogo ze sobą niosę.
- Witaj - odpowiadam i kłaniam się jej delikatnie - Czy zajmiecie się tą kobietą? Nie ma nikogo bliskiego kto dopilnowałby aby została godnie pochowana.
- Oczywiście, tutaj dbamy o wszystko - odpowiada kapłanka - Chodź za mną.
Odwraca się i prowadzi mnie do innej części świątyni. Przechodzimy krętymi korytarzami. Zaskakuje mnie wielkość tego miejsca, z zewnątrz nie wydawało się tak duże. Być może to jakiś rodzaj magii, czuję ją w powietrzu.
Wchodzimy do mniejszego, ciemniejszego pomieszczenia.
- Połóż ją na ołtarzu - mówi mi kapłanka i wskazuje gładki biały kamień. Postępuję zgodnie z jej poleceniem - Za chwilę zajmie się nią jedna z kapłanek.
- Dziękuję - odpowiadam - Jeżeli mogę chciałbym z nią ostać.
Kapłanka zastanawia się przez chwilę nam moją prośbą.
- Zazwyczaj nie pozwalamy zostać tutaj na dłużej postronnym osobom, to miejsce tylko dla kapłanek, ale chyba możemy zrobić wyjątek.
- Będę wdzięczy, nie chcę aby była sama.
- Nikt nie powinien być sam - odpowiada kobieta.
Do pomieszczenia wchodzi inna kapłanka. W przeciwieństwie do swojej siostry nie patrzy na mnie, wręcz unika mojego spojrzenia. Podchodzi tylko do ciała kobiety z koszem wypełnionym ziołami i olejkami. Ze skupieniem zaczyna obmywać twarz i ręce kobiety.
- Czy mógłbym pomóc? - pytam jej
Nie znam tutejszych obyczajów za co pluję sobie w brodę.
Kapłanka zamiera, ale po chwili wyciąga w moja stronę drobną dłoń w której trzyma jeden z flakoników.
Zbliżam się do niej powoli, nie chcę jej wystraszyć. Jak na dłoni widać, że moje towarzystwo jest dla niej kłopotliwe, może nawet się mnie boi. Nie znam przyczyny jej uczuć, ale je szanuję.
Kiedy sięgam po flakonik nasze ręce przypadkowo się stykają. Kapłanka z zadziwiającą szybkością łapie mnie za rękę.
- Dar słońca pochłonął mrok - mówi jakby była w transie
- Słucham? - próbuję cofnąć rękę, ale kapłanka trzyma mocno, zbyt mocno.
- Dar słońca pochłonął mrok. Mrok nachodzi by zakończyć swoje dzieło.
Mówiąc to kapłanka puszcza moją rękę i patrzy na mnie wystraszona. Nim jestem w stanie cokolwiek zrobić kobieta ucieka i zostawia mnie samego.
Czy właśnie spotkałem wieszczkę?
Co znaczyły te słowa?
CZYTASZ
Złamana przysięga [ACOTAR]
FanfictionCassian nigdy nie zaznał miłości ojca i prawie nie pamiętał ciepła matki, za to obiecał sobie, że jego dzieci będą się czuć kochane i nigdy nie spędzą ani chwili głodne, przerażone oraz nie zaznają chłodu lub bólu. Czy jednak takiej obietnicy można...