Cassian
"Jemu wybaczyłaś?", "Jemu wybaczyłaś?", "Jemu wybaczyłaś, pozwoliłaś mu być w twoim życiu?"
Pytanie kobiety jak echo raz po raz rozbrzmiewało w mojej głowie. Sunneva nigdy nie udzieliła na nie jednoznacznej odpowiedzi ani jej ani mnie. Już kilka razy rozmawialiśmy o naszej relacji i dziewczyna zawsze deklarowała chęć jej odnowienia czy raczej powonieniem powiedzieć stworzenia ponieważ wcześniej żadnej nie mieliśmy. Był tylko jej gniew i moja niewiedza. Jednak nigdy nie padła jasna i krótka odpowiedź "tak, wybaczam". Wiedziałem, że nie nadejdzie to prędko, tym bardziej kiedy tyle na nią spadało. Sunneva zasłużyła na spokój, a co chwila coś niespodziewanego działo się w jej życiu. Najpierw wybuch Amreny, teraz pojawienie się tej kobiety.
Powinienem brać stronę mojej córki, wspierać ją w jej decyzjach. Jednak w tym przypadku byłem rozdarty. Jak mogłem wypiąć się na tą kobietę kiedy tak dobrze ją rozumiałem. Była w takiej samej sytuacji jak ja jeszcze jakiś czas temu, może nawet gorzej. Szukała odkupienia za nie swoje grzechy i płaciła za nie wysoką cenę. Ona i Sunneva były niewinnymi w tej historii. Oczywiście Astrid też była niewinna, ale dla niej było już za późno. Jedyne co mogę teraz zrobić to uhonorować jej pamięć troszcząc się o naszą córkę.
- Nie chcę wracać do Domu Wiatru - mówi Sunneva - Mogę zamieszkać w jednym z tych mieszkań o których mówiłeś? Oczywiście możesz mnie tam odwiedzać.
- Nie wiem czy uda mi się załatwić coś od ręki - mówię, z wiadomych przyczyn daruję sobie tekst, że nie powinna mieszkać sama, poza tym sam to zaproponowałem, chociaż myślałem raczej o znalezieniu czegoś dla naszej dwójki. Widocznie Sunneva tak tego nie odebrała.
- Nie oczekuję luksusów, wszystko i tak na pewno będzie lepsze od miejsc gdzie mieszkałam.
- Zobaczę co da się zrobić - zapewniam ją nie chcąc wszczynać kłótni.
Sunneva była w parszywym nastroju, ale można się było tego spodziewać.
Z ulgą szybuję nad Velaris, to miejsce zawsze działało na mnie uspokajająco. Dawało mi siłę i odwagę, tu byli moi przyjaciele, moja rodzina, mój dom. Oddałbym życie w jego obronie.
Lądujemy przy mieszkalnych budynkach. Nieco skłamałem mówiąc jej, że znalezienie czegoś od ręki będzie trudne. Było tu sporo mieszkań czekających na swoich mieszkańców, a i bycie przyjacielem księcia oraz generałem wojsk ciągnęło za sobą pewne przywileje. Wiedziałem, że tutaj nikt nie odmówi mi pomocy.
Szybko odnalazłem właściciela jednej z kamienic. Poprosiłem go o udostępnienie lokalu dla jednej osoby ma okres miesiąca. Zgodził się bez problemów i nawet zszedł z ceny czego od niego nie oczekiwałem. Sunneva tylko stała z boku i wszystkiemu się przysłuchiwała.
Wybraliśmy niewielkie jednopokojowe mieszkanie z łazienką i małą kuchnią na pierwszym piętrze. Było jasne i ładnie urządzone, bez przepychu, ale komfortowo. Niedaleko były sklepy i kilka restauracji. Przyjemne miejsce, którego wielkim atutem o którym dziewczyna jeszcze nie wiedziała był fakt, że było je widać z Domu Wiatru. O tym jednak nie zamierzałem jej mówić i tak nie miałem zamiaru jej bezczelnie podglądać, ale dobrze będzie mieć oko na jej bezpieczeństwo.
Mieszkanie przypadło jej do gustu. Zapewne zaakceptowałaby każde, ale ja nie pozwoliłbym aby mieszkała w jakiejś ruderze. Tych co prawda w Velaris nie było, ale niektóre miejsca nie były tak okazałe jak inne.
- Wystawię rachunek - informuje mnie właściciel i oddala się aby załatwić formalności.
- Znajdę jakąś pracę i wszystko ci oddam - mówi Sunneva
- Już ci mówiłem, pieniądze to nie problem. Możemy uznać, że to zaległy prezent za wszystkie urodziny?
- Chyba tak, możemy się tak umówić - odpowiada po chwili wahania.
Właściciel szybko wraca z umową, którą podpisuję.
- Wiesz, że zawsze będzie dla ciebie miejsce w Domu Wiatru - mówię do niej - Możesz wpadać kiedy chcesz, drzwi zawsze będą dla ciebie otwarte.
- Dziękuję - mówi, nie jestem pewien czy z ochotą będzie korzystać z tej oferty
- Przemyślałaś już sprawę swojej babki?
- Minęło kilkanaście minut - mówi
- Wiem, ale może coś już postanowiłaś lub chociaż myślałaś o tym co postanowisz.
- Nie zastanawiałam się jeszcze czy wbić jej sztylet w serce czy narysować laurkę jeżeli o to pytasz.
- Tylko te dwie opcje bierzesz pod uwagę?
- Masz trzecią na myśli?
- Dać jej szansę tak jak dałaś ją mnie?
- Tego ode mnie oczekujesz, że wybaczę bez mrugnięcia okiem wszystkim którzy mnie skrzywdzili?
- Wiem, że to trudne, moją matkę też ode mnie zabrano kiedy byłem mały, potem dowiedziałem się, że nie żyje.
- I co zrobiłeś?
- Ja.....zemściłem się, ale teraz widzę, że nie było to dobre wyjście. Nie żałuję tego, ale mogłem być lepszy, dla siebie i dla niej.
Wolałbym nie poruszać z nią tego tematu, ale stało się. Nie wchodziłem w szczegóły. Nie powinna wiedzieć, że wybiłem całą wioskę, jeszcze nie teraz. Miałem tylko nadzieję, że jej nic podobnego nigdy nie przyjdzie do głowy.
CZYTASZ
Złamana przysięga [ACOTAR]
FanfictionCassian nigdy nie zaznał miłości ojca i prawie nie pamiętał ciepła matki, za to obiecał sobie, że jego dzieci będą się czuć kochane i nigdy nie spędzą ani chwili głodne, przerażone oraz nie zaznają chłodu lub bólu. Czy jednak takiej obietnicy można...