- Przez okno, chcesz wyskoczyć ze mną przez okno? - pytam zaszokowana
W jednej chwili pożałowałam mojej decyzji. Kiedy Cassian zaproponował, że pokaże mi miasto w którym jesteśmy bardzo się ucieszyłam. Nigdy nie słyszałam o Velaris i byłam ciekawa co takiego w sobie kryje. Jednak teraz gdy spoglądałam w dół odeszła mi ochota na zwiedzanie, rozważałam nawet ucieczkę do pokoju.
- Mam skrzydła, zlecę bezpiecznie na dół. Obiecuję, że cię nie upuszczę - Cassian stara się nie pokazywać, że nieco bawi go ta sytuacja. Ze wszystkich sił stara się zachować powagę i mnie nie spłoszyć.
- A nie ma tu jakiś schodów?
- Są, za tymi drzwiami - odpowiada i pokazuje na prawo - Dziesięć tysięcy stromych i krętych stopni prowadzących na dół.
- Ile? - pytam zaskoczona, w myślach staram sobie to wyobrazić, dziesięć tysięcy schodów, nie sądziłam, że jesteśmy, aż tak wysoko - I naprawdę nie ma innej drogi?
- Niestety.
- To jak dostają się tutaj inni, osoby, które nie mają skrzydeł, na przykład książę? Raczej nie prosi ciebie lub swojego szpiega abyście tutaj z nim wlecieli.
Cassian uśmiecha się kiedy wyobraża sobie taką scenę.
- Rhys jest po części Illyrem i również ma skrzydła, chociaż się z mini nie obnosi -no tak, przecież widziałam jak leciał nad obozem w górach. Dziwne, że raz je ma a raz nie. - A co do innych, to miejsce dostępne tylko dla nielicznych, ci którzy mają go niego dostęp po prostu przeskakują tutaj. Ten dom chroni potężna magia uniemożliwiająca dostanie się tutaj nieproszonym osobom. Odwlekasz nieuniknione?
Cassian wyciąga w moją stronę zachęcająco rękę. Nie ponagla mnie, cierpliwie czeka na moją decyzję. Z wahaniem podchodzę do niego i dopiero teraz zdaję sobie sprawę z innego problemu. Jeżeli chce bezpiecznie zlecieć ze mną na dół to będzie musiał mnie objąć. Nie pomyślałam o tym, że będę tak blisko niego. Cassian jakby nagle zdał sobie sprawę z tego samego, ale nie pozwolił abym w jego twarzy dojrzała zwątpienie lub niechęć. Dotychczas trzymał mnie w objęciach tylko raz, kiedy wypłakiwałam się na jego ramieniu. Nie było to z mojej strony świadome i zamierzone więc w mojej ocenie się nie liczyło. Teraz jednak to co innego.
- Nie będziesz żałować, miasto jest warte zobaczenia, a lot potrwa tylko kilka sekund. Jak chcesz możesz nawet zamknąć oczy, nikomu nie powiem - delikatna nuta wyzwania pobrzmiewa w jego głosie i pomaga mi podjąć decyzję, niech nie myśli, że jestem tchórzem.
Robię jeszcze jeden krok i znajduję się zaraz koło niego. Cassian ugina lekko kolana i sprawnie podnosi mnie z ziemi, zachowuje się tak jakbym nic nie ważyła.
- Gotowa? - pyta jeszcze
- Nie, ale zróbmy to - mówię szczerze
- Spodoba ci się, zobaczysz - zapewnia mnie i rozkłada skrzydła.
Uderza we mnie świeże, lekko chłodne powietrze. Chociaż obiecałam sobie, że tego nie zrobię to zamykam oczy, chyba nie jestem gotowa na takie atrakcje. Czuję jak wzbijamy się nieco w górę by po chwili mój żołądek podszedł mi do gardła gdy zaczynamy spadać. Tak jak obiecał Cassian trwa to tylko chwilę, ale tylko cudem udaje mi się nie krzyknąć.
- I po strachu, chyba nie było tak źle? - wyrywam się z jego objęć i z ulgą czuję ziemię pod stopami - Sunneva, wszystko dobrze?
Ma lekko zaniepokojony głos.
- Skrzydła nie byłyby dla mnie - odpowiadam i patrzę na niego
Cassian unosi lekko brew i wykrzywia usta w uśmieszku.
- Gdybyś miała skrzydła uczono by cię latać od małego. Pokochałabyś wiatr i niebo, to instynkt.
- I kto by mnie uczył? - mówię nim gryzę się w język
Cassian przestaje się uśmiechać.
- Nie chciałam - dodaje szybko
- W porządku, nie masz za co przepraszać.
- Dlaczego podcina się skrzydła kobietom? - pytam aby zmienić temat i uciec od niezręcznej ciszy
- Słyszałaś o tym procederze?
- Tak, niestety.
- To barbarzyństwo, stare praktyki, które próbujemy wytępić. Kiedy tylko Rhys został księciem zakazał tego, ale jesteśmy tradycyjnym i upartym ludem, ciężko wśród nas o zmiany. Pomimo zakazu niektórzy potajemnie nadal to robią, czasem jesteśmy bezsilni.
- Według mnie jeżeli ktoś podetnie skrzydła kobiecie sam powinien posmakować tego losu, to skutecznie zniechęciłoby mężczyzn do takich praktyk.
- Wspomnę o tym Rhysowi. Byłaby z ciebie straszliwa księżna.
- Straszliwie sprawiedliwa chciałeś powiedzieć.
Cassian widząc, że jestem w stanie żartować, ponownie się rozluźnia.
- Oto Velaris - mówi wskazując na miasto ciągnące się przed nami - Mój dom i jeżeli na to pozwolisz również twój.
Na widok tysięcy świateł zapiera mi dech w piersiach.
CZYTASZ
Złamana przysięga [ACOTAR]
FanfictionCassian nigdy nie zaznał miłości ojca i prawie nie pamiętał ciepła matki, za to obiecał sobie, że jego dzieci będą się czuć kochane i nigdy nie spędzą ani chwili głodne, przerażone oraz nie zaznają chłodu lub bólu. Czy jednak takiej obietnicy można...