- Mówię ci, Jikyo, chłopcze. – mówił radośnie Andre. – Ludziom bardzo spodobał się tegoroczny bal, co więcej... - uniósł palec do góry. – Każdy chwalił występ twojej Lily. – uśmiechnął się szczerze. – Naprawdę, twoja małżonka ma niesamowity talent. Chodziła wcześniej do jakiejś szkoły muzycznej, ay?
- Nie. – odparł młodszy mężczyzna. – Na początku pytała o szczegóły jednej z nauczycielek ze starej szkoły, a potem wszystkiego uczyła się sama. – wyjaśnił. – Rodzice zakazywali jej lekcji gry na skrzypcach, ale Lily i tak zrobiła im na złość. – zaśmiał się cicho. – Kiedyś kupiłem jej książkę do nauki gry, bardzo jej się spodobała. I to w szczególności z niej wszystkiego się nauczyła.
- Dlaczego rodzice jej na to nie pozwalali? – pytał zdziwiony.
- Nie pozwalali jej na wiele rzeczy. – odparł Jikyo. – Spotkań ze mną też jej zakazywali.
- Ale nie słuchała, ay? – Andre uśmiechnął się do przyjaciela. – Jak to mawia moja małżonka, miłość zawsze zwycięży. – położył rękę na ramieniu towarzysza. – Jeśli czegoś wam będzie potrzeba, mów śmiało, chłopcze. – skinął głowę.
- Dziękuję, Andre. – odparł ciemnowłosy.
Chwilę później Andre zniknął w swoim małym biurze, a w chwili, gdy Jikyo chciał wrócić do kuchni, rozległ się dźwięk dzwonka, który oznaczał, że przyszedł nowy klient.
- Witamy... - zaczął mężczyzna lecz urwał w chwili, gdy zobaczył kto do nich zawitał. – No proszę. – zdziwił się. – Benjamin? – spojrzał na chłopca, który dopiero teraz go zauważył. – Skąd się tu wziąłeś?
- Ah, panie Jikyo! – zawołał i podbiegł do znajomego.
- Wystarczy 'Jikyo'. – uśmiechnął się. – Co się stało? Nauczycielka wie, że tu jesteś? – pytał podejrzliwie.
- N-nie... - odparł chłopiec. – Właściwie to ja... Uciekłem. – przyznał zakłopotany Ben. – Byliśmy na placu zabaw i wykorzystałem chwilę nie uwagi nauczycielki.
- Hmm... - Park ukucnął naprzeciwko niego. – Dlaczego uciekłeś?
- Bo nie znoszę tamtego miejsca! – zawołał, a chwilę potem z gabinetu wyszedł również Andre i przyglądał się całej sytuacji. – Nie znoszę tam przebywać! Tam jest okropnie!
- Wiem, rozumiem, ale...
- Nie, nie rozumiesz. – przerwał mu Benjamin. – Nigdy tam nie byłeś więc skąd możesz wiedzieć. – założył ręce.
- Tam akurat nie byłem, ale też dorastałem w sierocińcu. – powiedział Jikyo co znacznie zaskoczyło jego młodszego towarzysza.
- Ty? W sierocińcu? – pytał z niedowierzaniem.
- Tak. – skinął głową. – W Bostonie. – dodał. – Wierz mi, bądź też nie, ale doskonale to znam i rozumiem. – mówił łagodnie. – Jednak, nie powinieneś uciekać. Nauczycielka na pewno będzie się martwić i cię szukać.
- Skoro też byłeś w sierocińcu, to nie dziw się dlaczego uciekłem. I nie mów, że sam tego nie robiłeś, bo nie uwierzę.
Jikyo zaśmiał się na jego słowa.
- Nie kłamałbym w tej sprawie. – przyznał. – No dobrze, chodź, zjesz coś. Ugotuję ci coś pysznego, co ty na to? A później zastanowimy się co zrobić, zgoda?
- Z-zgoda... A-ale ja nie mam pieniędzy, nie mam z czego zapłacić za jedzenie...
- Nie przejmuj się. – poczochrał go po głowie. – Zjesz na mój koszt. Andre... - spojrzał na przyjaciela. – Pozwolisz, że zajmę się naszym pierwszym klientem?
![](https://img.wattpad.com/cover/329513164-288-k348404.jpg)
CZYTASZ
Życie Lily Wilkinson (PL)
RomanceŻycie pozornie zwyczajne i nudne. Nikt nie wie kto przez co przechodzi, dopóki nie zagłębimy się w to bardziej lub, gdy dana osoba pozwoli się poznać. Życie... Tak pozornie zwyczajne i nudne... Jednak z drugiej strony kryje głęboką rozpacz, żal, smu...