*+:。.。 27 。.。:+*

7 5 0
                                    

Jiho przyjął oświadczyny swojego chłopaka. Musieli jednak długo czekać na termin ślubu, dlatego też zanim doszło do pięknego dnia, minęły kolejne dwa lata.

- Widzisz? Idzie ci o wiele lepiej. – mówiła blondynka z uśmiechem spoglądając na swojego syna.

Kobieta uczyła Ben'a tańczyć. Teraz już wiedziała jak musiał czuć się jej mąż w chwili, gdy to on uczył ją jak tańczyć.

- Mm, jesteś dobrą nauczycielką, mamo. – powiedział chłopiec z miłym uśmiechem.

Był czternasty listopad, rocznica śmierci Jikyo. Natomiast w marcu miał się odbyć ślub Jiho i Trent'a. Liliana wiedziała, że ten czas bardzo szybko minie.

Po południu kobieta udała się wraz z synem na grób męża i położyła świeże kwiaty, słoneczniki.

- Narysowałem ciebie, appa. – powiedział Ben i uniósł rysunek do góry. – Podoba ci się? Mama trochę mi pomagała.

- Ale większość zrobiłeś sam. – Lily pogłaskała chłopca po głowie.

- Mm. – skinął głową. – I wiesz co, tato?! – zawołał wesoło. – Mama nauczyła mnie tańczyć! Będę już wszystko umiał, gdy pójdziemy na ślub wujka Jiho i wujka Trent'a. – uśmiechał się, a po chwili znacznie posmutniał. – Czuwasz nad nami, prawda?

Wilkinson przytuliła go do siebie i ze smutkiem spojrzała na imię męża.

- Tata zawsze nad nami czuwa. – szepnęła do dziecka i pocałowała go w głowę. – Jakoś sobie radzimy, Jikyo. – uśmiechnęła się blado. – Będzie dobrze, nae salang. – skinęła głową i po chwili ponownie przywołała na twarz miły uśmiech. – Chodźmy do Andre, powiedział, że przyszykował dla ciebie coś specjalnego.

- Aye. –Ben uśmiechnął się do rodzica po czym ze smutkiem spojrzał na grób taty i pomachał do niego na pożegnanie, gdy już odchodzili.

Dotarli do bistro, a na miejscu Andre podał młodzieńcowi gorący posiłek podczas, gdy Jade rozmawiała z Lilianą.

- Ale ten nasz chłopiec szybko rośnie. – mówiła Jade z uśmiechem na co Wilkinson przytaknęła. – Jak się czujesz, słonko? – wzięła przyjaciółkę za rękę. – To już praktycznie cztery lata...

- Mm... - przytaknęła smutnie. – Czasami myślę, że to wszystko mija aż za szybko. – powiedziała i ciężko westchnęła. – Zanim się obejrzę, nasz syn będzie dorosły. – zerknęła na rozmawiającego z Andre synka. – Jade... - po dłuższej chwili ponownie spojrzała na starszą. – Posłuchaj... - poprawiła się na krześle. – Gdyby... Gdyby coś mi się kiedyś stało... - zaczęła kobieta i nie dała Jade dojść do słowa. – Zajmiesz się Bennie'm? Razem z Andre... - zerknęła na drugiego przyjaciela, który ukradkiem słyszał o czym rozmawiają kobiety.

- Ale kochana. – Jade pokręciła głową. – Co miałoby ci się stać? Nic ci nie będzie. Wychowasz swojego synka, a my będziemy ci tylko pomagać. – mówiła.- Nic złego się więcej nie stanie. To już koniec tego pecha.

Lily uśmiechnęła się smutnie.

- Chcę po prostu mieć pewność. – powiedziała po chwili. – Obiecaj mi proszę, że się nim zaopiekujecie. – spojrzała na towarzyszkę.

Dubois cicho westchnęła i wzięła blondynkę za rękę.

- Obiecuję. – powiedziała. – Ale tobie nic się nie stanie.

- Nikt nie żyje wiecznie, Jade. – odparła Wilkinson i dopiła swój sok.

- Ale tobie nie pisana jest taka śmierć.

Życie Lily Wilkinson (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz