Czas mijał szybko, niedługo miały być Święta Bożego Narodzenia, dlatego młode małżeństwo udało się do głównej dyrektorki sierocińca by z nią porozmawiać.
- Dobrze, że państwo przyszli. – powiedziała rudowłosa dyrektora. – Szczerze mówiąc, miałam się z wami skontaktować jeszcze wcześniej.
- Coś się stało? – spytała Lily.
- Coś z Ben'em? – dopytał Jikyo.
- Wiedzą państwo, że Benjamin jest chory... - zaczęła smutnie na co oni przytaknęli. – Ostatnimi czasy, jego stan znacznie się pogorszył. Lekarzom bardzo ciężko jest stwierdzić ile pozostało mu czasu, dlatego... Chcę, żeby państwo o tym wiedzieli.
Liliana i Jikyo wymienili zmartwione spojrzenia. Blondynka wzięła męża za rękę.
- Jak teraz czuje się Ben? – spytał Park.
- Różnie. Czasami lepiej, czasami gorzej. – odparła kobieta. – Jeśli państwo zmienili zdanie w sprawie adopcji...
- Nie. – Wilkinson wtrąciła od razu. – Nie zmieniliśmy zdania.
- Przyszliśmy, bo chcieliśmy zapytać, czy możemy zabrać Ben'a do nas na święta. – dodał mężczyzna. – Nie zamierzamy zmieniać zdania. Chcemy by on został z nami... Nie ważne ile czasu mu zostało.
- Rozumiem. – skinęła głową dyrektora. – Jednak chcę by państwo byli tego świadomi. –mówiła. – Nie wiemy kiedy możemy stracić Benjamin'a.
Po rozmowie z dyrektorką sierocińca, młode małżeństwo było bardzo przygnębione. Wiedzieli o chorobie chłopca i byli świadomi tego, co może nadejść w każdej chwili lecz starali się o tym myśleć jak najmniej. Oboje pokochali go całym sercem, nie chcieli się z nim rozstawać.
- Sprawimy, że będzie szczęśliwy. – Blondynka podeszła do męża i położyła rękę na jego ramieniu czym przykuła jego uwagę. – Nie ważne ile czasu mu zostało... Będziemy z nim do końca. Bennie nie będzie sam. – uśmiechnęła się blado do ukochanego.
Zanim się zorientowali, nadeszły już święta, a mały Ben miał spędzić je w nowym domu. Dyrektorka zgodziła się na prośbę rodziców zastępczych. Młoda para nie pokazywała przed chłopcem swoich zmartwień. Oboje chcieli by ten czas i oni, i Benjamin, spełnili radośnie, bez smutków.
Po zjedzonej kolacji, chłopiec mógł odpakować prezenty. Hemsworth nie spodziewał się, że coś dostanie. Jikyo i Lily jednak postarali się by chłopiec mógł wspominać te święta jak najlepiej.
- Mikołaj nie zapomniałby o tobie. – powiedziała blondynka z uśmiechem.
- Mikołaj nie istnieje, to tylko bajka. – odpowiedział Ben co zaskoczyło Lily, a Jikyo tylko rozbawiło. – To dorośli co roku kupują i pakują prezenty. Chowają je pod choinką i mówią dzieciom, że to sprawka Mikołaja. Ja wiem, że to nie prawda.
- E-eh... - Wilkinson na chwilę zaniemówiła. – Skąd możesz to wiedzieć? Święty Mikołaj jest...
- Dziękuję wam za prezenty. – Benjamin uśmiechnął się. – Nie musisz udawać, Lily i tak się cieszę. – powiedział po czym ją przytulił.
- Jak te dzieci szybko dorastają. – kobieta pokręciła głową i odwzajemniła gest.
- Mogę mieć do was jeszcze prośbę? – spytał, a chwilę później zakasłał.
- Oczywiście. O co chodzi, partnerze? – Jikyo uśmiechnął się miło do chłopca.
- Czy... Czy możemy pójść do mamy? – spytał niepewnie. – Chciałbym... - zakasłał. – C-chciałbym złożyć jej życzenia świąteczne.
![](https://img.wattpad.com/cover/329513164-288-k348404.jpg)
CZYTASZ
Życie Lily Wilkinson (PL)
RomanceŻycie pozornie zwyczajne i nudne. Nikt nie wie kto przez co przechodzi, dopóki nie zagłębimy się w to bardziej lub, gdy dana osoba pozwoli się poznać. Życie... Tak pozornie zwyczajne i nudne... Jednak z drugiej strony kryje głęboką rozpacz, żal, smu...