Liliana od samego rana krzątała się w kuchni i nuciła sobie tę samą melodię co zawsze. Po chwili podszedł do niej Jikyo, kobieta uśmiechnęła się do niego.
- I jak? – spytała wskazując gotującą przez siebie zupę. – Coraz lepiej, prawda?
Park spróbował potrawy i przytaknął na pytanie małżonki.
- Dodaj tylko jeszcze trochę tego. – powiedział i wsypał odrobinę przyprawy. – Spróbuj teraz. – podał jej na łyżce zupę.
- Mm, racja. Lepszy smak. – skinęła głową.
Jikyo kontynuował uczyć swoją żonę gotowania i nie tylko tego. Para w wolnych chwilach również uczyła się tańczyć. A w sumie to Lily uczyła się tańca, Park już to potrafił więc był jej domowym instruktorem.
- Zobaczysz, niedługo będę tak dobrze gotować jak ty. – mówiła uśmiechnięta blondynka. – No może ciebie nie przebiję, ale spróbować można. – zachichotała.
- Świetnie sobie radzisz, nae salang.* - powiedział dumnie Jikyo. – Ops, spóźnię się do pracy. Do zobaczenia wieczorem. – dodał po czym pocałował żonę na pożegnanie i ruszył do pracy.
Wilkinson miała dziś wolne i postanowiła wykorzystać ten dzień na naukę gotowania oraz tańca. W między czasie chciała też porozmawiać z Sally, która wyjechała wraz z mężem do innego miasta na operację.
- A teraz zamknij swe oczka i weź mnie za rękę...* - śpiewała cicho swoją kołysankę.
Jikyo uwielbiał, gdy jego żona ją śpiewała. Mówił, że Lily ma głos jak anioł i za każdym razem, gdy kobieta coś śpiewała, on zamieniał się w słuch. Mógł słuchać jej piosenki godzinami.
- Posiedzę tu przez chwilę i zaśpiewam dla ciebie...* - śpiewała dalej po czym urwała, wyłączyła gotującą się zupę i zadzwoniła do przyjaciółki. – Cześć, Sally. – przywitała się miło. – Jak się czujesz? Jak Bradley?
- Ja wciąż siedzę cała zestresowana. – odpowiedziała zmartwiona. – Bradley zasnął, a jutro rano odbędzie się operacja. Trzymaj kciuki z Jikyo.
- Będziemy, nie martw się. – powiedziała blondynka. – Wiem, że jesteś tym wszystkim zmęczona, ale wytrzymaj jeszcze trochę, kochana. – mówiła Lily chcąc podnieść ją nieco na duchu. – Jeszcze tylko ten etap i wszystko wróci do normy, zobaczysz.
- Dziękuję, Lily. – powiedziała szczerze kobieta. - Twoje słowa otuchy naprawdę wiele mi dają. Dzięki tobie czuję się lepiej. – mówiła radośnie. – Teraz ponownie zaczęłam wierzyć, że czeka nas coś więcej niż tylko te smutne dni. Po burzy zawsze święci słońce, prawda? Wierzę, naprawdę w to wierzę, że teraz wszystko się już ułoży.
- I dobrze, kochana. Nie tracisz wiary, a Bradley na pewno to widzi. Podnosisz i siebie, i jego na duchu. – dodała Wilkinson. – Odezwij się jak będzie po operacji, teraz ty też odpocznij. I pamiętaj by coś zjeść! – pogroziła palcem, mimo, że jej przyjaciółka nie mogła tego dostrzec.
- Tak zrobię. – odparła rozbawiona. – Do zobaczenia jutro. – dodała i rozłączyła się.
W wieczornej porze Jikyo skończył swoją zmianę w pracy. Zanim wrócił do domu, postanowił zajść na cmentarz i położyć kwiaty na grobie małego Ben'a i jego mamy. Gdy dotarł na miejsce, zauważył, że ktoś przed nim również odwiedził to miejsce i pozostawił świeże słoneczniki. Mężczyzna domyślił się, że to musiała być jego żona, Lily.
- Cześć, partnerze. – powiedział i uśmiechnął się blado po czym położył kwiaty, obok bukietu od żony. – Mam nadzieję, że masz się tam dobrze. – mówił po czym ciężko westchnął. – My z Lily też sobie jakoś radzimy, chociaż twoje odejście to był dla nas silny cios... - spuścił smutnie głowę. – Tęsknię za tobą, wiesz? – powiedział szczerze. – Ale cóż... - westchnął kiedyś. – Jeszcze kiedyś spotkamy się po drugiej stronie, całą naszą trójką. Ale jeszcze nie teraz. – dodał po czym po raz ostatni spojrzał na grób i chciał już odejść, gdy nagle zauważył znajomą twarz. – Jiho! – zawołał i podszedł do przyjaciela.
![](https://img.wattpad.com/cover/329513164-288-k348404.jpg)
CZYTASZ
Życie Lily Wilkinson (PL)
RomanceŻycie pozornie zwyczajne i nudne. Nikt nie wie kto przez co przechodzi, dopóki nie zagłębimy się w to bardziej lub, gdy dana osoba pozwoli się poznać. Życie... Tak pozornie zwyczajne i nudne... Jednak z drugiej strony kryje głęboką rozpacz, żal, smu...