Lily śpieszyła się rano do pracy lecz zanim wyszła z domu, przeszukała wszystkie pokoje w poszukiwaniu swojej obrączki ślubnej. Kobieta zdjęła ją tylko na chwilę, gdy myła ręce. Położyła ją na stole w kuchni, a teraz nie mogła jej nigdzie znaleźć. Myśl, że ją zgubiła ją przerażała, w końcu była dla niej bardzo ważna. Blondynka nie powiedziała o tym Jikyo, trochę się bała do tego przyznać. Stwierdziła, że poszuka jej jeszcze raz, jak już wróci z pracy.
Dni, tygodnie i miesiące mijały naprawdę szybko. I Lily i Jikyo byli bardzo zlatani w obecnym czasie, szczególnie w pracy. Być może dlatego też kobieta mogła gdzieś przeoczyć swoją obrączkę.
- Dobrze, że już jesteś. – powiedziała Lucy Wilson, jedna z pielęgniarek. – Zajmiesz się tym pacjentem? – wskazała na rozglądającego się człowieka.
- Dopiero przyszłam, dlaczego ty tego nie zrobisz? – odparła Liliana.
- Nie rozumiem niczego co mówi. – odparła zażenowana na co blondynka westchnęła i podeszła do pacjenta.
- Dzień dobry. – przywitała się więc ten na nią spojrzał. – Jak mogę panu pomóc?
Mężczyzna pokręcił głową.
- Ja... Nie znać... polskiego. – machał rękami. – Ja... Korea. Ihaeleul mos haess-eoyo (Nie rozumiem) – tłumaczył na co dziewczyna przytaknęła.
- Annyeonghaseyo (dzień dobry)- blondynka uśmiechnęła się do niego co on od razu odwzajemnił.
- Ah, annyeonghaseyo. (dzień dobry) - odpowiedział. - Jeo jom dowajusigess-eoyo? (Mogłaby pani mi pomóc?)
- Museun il-i il-eonassjiyo?(Co sięstało?)
- Uisa jom bulleo juseyo? (Co sięstało?)James...
- James Marshall?
- Ne. (Tak)
- Jamsi hu uisa-ege jeonhwahagessseubnida (Zachwilę wezwę pańskiego lekarza)– mówiła Lily podczas, gdy Lucy nie wiedziała nawet o co chodziło.
- Dowajusyeoseo gamsahabnida (Dziękuję za pomoc) – powiedział uśmiechnięty mężczyzna.
- Aniyeyo (Proszę) – odparła Wilkinson i wezwała odpowiedniego lekarza. - Museun chilyoleul badgo gyesingayo? (Czy przyjmuje pan jakieś leki?)
- Aniyo (Nie) - pokręcił głową.
- Uisaga 10hosil-eseo dangsin-eul gidaligo issseubnida. (Lekarz czeka na pana w pokoju numer dziesięć)
Blondynka zaprowadziła pacjenta w odpowiednie miejsce, a gdy wróciła spojrzała na Lucy.
- No co?
- Jak ty to wszystko rozumiesz? – pytała kobieta z niedowierzania.
- Mój mąż zna koreański. Jikyo nauczył jego ojciec, a mnie co nieco nauczył Jikyo. – odparła i poszła się przebrać.
Dzięki temu, że znała co nieco drugi język, mogła z łatwością porozumiewać się z innymi pacjentami, gdy nadarzyła się taka okazja. Liliana znała dodatkowo też język angielski i trochę hiszpański. Była samoukiem, nauka innych języków przychodziła jej z łatwością. W domu miała pełno książek o innej kulturze, właśnie dzięki nim nauczyła się nowych rzeczy.
Wilkinson całą swoją zmianę w pracy była zamyślona. Ciągle główkowała, gdzie mogła zostawić obrączkę. Już wyczerpały jej się wszystkie opcje, a to jeszcze bardziej ją martwiło. Wiedziała, że jej mąż, może i nie koniecznie będzie na nią zły, ale było jej strasznie głupio przyznać się, że zgubiła ślubną obrączkę.
CZYTASZ
Życie Lily Wilkinson (PL)
RomantikŻycie pozornie zwyczajne i nudne. Nikt nie wie kto przez co przechodzi, dopóki nie zagłębimy się w to bardziej lub, gdy dana osoba pozwoli się poznać. Życie... Tak pozornie zwyczajne i nudne... Jednak z drugiej strony kryje głęboką rozpacz, żal, smu...