*+:。.。 28 。.。:+*

9 5 0
                                    

Nastał początek kwietnia. Pogoda była bardzo słoneczna, przyjazna. Nawet Lilianie nie przeszkadzała, mimo, że woli chłodniejsze klimaty. Gdy jej syn był w szkole, kobieta odwiedziła groby najbliższych, posprzątała tam i położyła świeże kwiaty.

- Cześć, mały Bennie. – uśmiechnęła się smutnie podchodząc do nagrobka chłopca. – Co u ciebie? Opiekujesz się mamą? – położyła kwiaty i cichutko się pomodliła po czym poszła dalej i zatrzymała się przy grobie Sally i Bradley'a. – Nie zawszę mogę was odwiedzać. – mówiła kładąc kwiaty. – Ale teraz jestem tu. – uśmiechnęła się po czym ponownie się pomodliła.

Ostatnie miejsce jakie jej pozostało to grób męża. Wiedziała, że spędzi tam najwięcej czasu. Idąc w tamtą stronę dostrzegła, że przy grobie Jikyo stoją jacyś ludzie. Po czasie blondynka ich poznała i zamarła.

- Co wy tu robicie?! – zawołała zła co tylko rozbawiło jej rodziców.

- Zwiedzamy. – odparła jej matka. – Przykro mi z jego powodu. – rzuciła na nagrobek kwiaty, które Lily od razu zabrała i rzuciła nimi w rodziców.

- Wynoście się stąd! – krzyknęła. – Nie chcę was tu widzieć! Zabierajcie te wasze żałosne, puste słowa i nigdy więcej nie zbliżajcie się do Jikyo! – mówiła twardo.

- Przecież on i tak nie żyje. – powiedział ojciec. – Jak dobrze, że ponownie postanowiliśmy zwiedzić to miasto. Nie sądziłem, że znajdziemy taką atrakcję. – wskazał z rozbawieniem na grób Jikyo.

Lily nie wytrzymała. Podeszła do ojca i mocno go uderzyła, co zszokowało jej rodziców.

- Wynoście się stąd. – powtórzyła srogo.

- Jak śmiałaś?! – prychnęła matka.

- Jak ja śmiałam? A jak wy śmieliście?! – zawołała płacząc. – Możecie mnie nienawidzić, mam to gdzieś, ale do cholery jasnej! – tupnęła nogą. – Jikyo to mój mąż! – płakała. – Kochałam go, rozumiesz?! – patrzyła na matkę ze łzami w oczach. – Jakbyś się czuła, gdyby los odebrał ci jego, co? – wskazała na swojego ojca. – Chociaż ten jeden cholerny raz, dajcie mi spokój... - błagała. – Mój mąż nie żyje... - otarła łzy z policzków. – Wynoście się stąd i zostawcie nas w spokoju! Zrobiliście już i tak wystarczająco dużo złego!

Jej matka zamarła, nie wiedziała co powiedzieć, a nawet nieco wzruszyła się słysząc słowa córki. Ojciec nie okazywał żadnych emocji, ale słowa Liliany go dotknęły.

- No już! Wynoście się! – machnęła ręką. – Zostawcie mojego męża w spokoju! – płakała. – Pozwólcie mi go opłakiwać w spokoju... - głos jej się łamał.

- Tym razem... - odezwała się matka Liliany. – Już więcej tu nie wrócimy. – dodała niepewnie zerkając na grób Jikyo, a potem z powrotem na córkę. – Masz moje słowo. – dodała po dłuższej chwili i poprowadziła męża za sobą.

Starsza kobieta wzruszyła się słowami Liliany, ale tylko dlatego, że sama nie potrafiłaby sobie wyobrazić życia bez swojego ukochanego. Postanowiła tym razem odpuścić i zakończyć ten rozdział raz na zawsze.

Gdy rodzice Wilkinson się oddalili, kobieta upadła na kolana i zaczęła głośno płakać. Położyła swoje kwiaty na grobie, zapłakana spojrzała na wypisane imię ukochanego.

- Nae salang... - szepnęła ocierając łzy. – Wiesz, chociaż na chwilę, ale ulżyło mi gdy uderzyłam ojca. – uśmiechnęła się smutnie po czym ciężko westchnęła. – Nienawidzę ich... - powiedziała upewniając się, że już odeszli. – Więcej cię nie zranią. – mówiła patrząc na grób. – Ani ciebie, ani mnie. To już koniec. Całkowity.

Życie Lily Wilkinson (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz